Rozdział 29

228 20 15
                                    

Pracowałam, a przynajmniej próbowałam, bo tak naprawdę unikałam Deana.

Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy, bo od razu przypominałam sobie o tym, co mi powiedział. Nie chciałam nad interpretować jego zachowania, ale jego słowa brzmiało bardzo jednoznacznie. Podobałam mu się, co w samo w sobie było abstrakcją. Ten mężczyzna nigdy nie pałał do mnie sympatią. Był krótkie momenty, gdy zapominał o niechęci – jak wtedy, gdy uratowałam nas od demona. Musiałam mu zaimponować. Coś podobnego miało się jednak już nigdy nie wydarzyć. Zostałam dożywotnio skazana na potykanie się o własne nogi.

A on lubił piękne kobiety, które nie miały problemów z pewnością siebie. Tamta kobieta z baru pewnie nie tylko dotrzymywała mu towarzystwa podczas picia i jedzenia cheeseburgerów. Dean miał wyjątkowo dobry humor, więc między nimi musiało dojść do czegoś więcej. On nie miał problemów, żeby przekroczyć granicę. Killian i ja nie całowaliśmy się od Wielkiego Wieczoru. Niby nie miałam powodów do zazdrości, ale nie czułam się najlepiej z myślą, że jedyny mężczyzna w moim życiu był zbyt skupiony na odnalezieniu medalionu, żeby poświęcić mi więcej niż pięć minut.

Prawie podskoczyłam ze strachu, gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Zerknęłam ze strachem przez ramię, a moje serce zamarło. W drzwiach stał Dean.

– Masz piętnaście minut na przygotowanie się do wyjazdu – zarządził.

Opuściłam nisko ramiona, ale nie zamknęłam laptopa.

– Muszę pracować – powiedziałam krótko.

Dean zmarszczył brwi.

– Od tygodnia mnie zbywasz. – Zrobił kilka kroków w moją stronę. – Tym razem to ci się nie uda. Mamy zlecenie. Najpierw pojedziesz ze mną zbadać teren, a potem przepytamy kilku świadków.

Zagryzłam wargę i z nadzieją spojrzałam na ekran laptopa. Siedzenie w pokoju wydawało się najbezpieczniejszą opcją w moim przypadku.

– Naprawdę muszę pracować.

– Znajdziesz dwie godziny – mruknął, podchodząc do biurka. Chciał sprawdzić dokumenty, ale w porę zabrałam je i wrzuciłam do szuflady. – Co robisz?

– To są poufne informacje, Dean.

– Poufne czy nie, zamykaj laptopa i jedziemy.

– Nie.

Dean westchnął ciężko i pochylił się w moim kierunku. Determinacja wymalowana na jego twarzy wzbudziła we mnie niepokój. Jednym ruchem zamknął laptopa, nie przestając patrzeć mi w oczy, a następnie oparł dłonie na krawędzi biurka.

– Już o tym rozmawialiśmy – przypomniał. – Wracamy do szkolenia. Nie możemy tracić ani jednego dnia, a tymczasem straciliśmy cały tydzień, bo jesteś tchórzem.

Poczułam gorąc na policzkach.

– Mogę być tchórzem – przyznałam szczerze. – Nie obchodzi mnie to.

Zgrzytnął zębami.

– Ale mnie nie – warknął. – Wstawaj i jedziemy.

– Po pracy jestem umówiona z Killianem – skłamałam.

Dean wyprostował się i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.

– Jeśli umrzesz, Killian będzie mógł co najwyżej odwiedzać twoje zwłoki na cmentarzu – stwierdził. – Możesz go zapytać, czy taka wizja waszej wspólnej przyszłości mu odpowiada.

– Jesteś niesprawiedliwy – jęknęłam. – Narażę cię.

Znowu się pochylił. Wstrzymałam powietrze, bo prawie stykaliśmy się nosami. Jasnobrązowe oczy Deana przyglądały mi się uważnie.

Nie próbuj mnie ratować (Supernatural) [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now