Rozdział 48! Tak, Tego Właśnie Chcę.

687 26 9
                                    

Właśnie odsypialiśmy z Jude'em sylwestra. Tak bardzo go kocham... Jest dla mnie najważniejszy. Może to dziwne, ale z dnia na dzień, coraz bardziej go pragnę. Zupełnie przyzwyczaiłam się do jego bliskości. Bez niego, moje życie nie ma sensu. Chciałam mu podziękować, za wczorajszą imprezę, więc wstałam i po cichu poszłam do kuchni, zrobić śniadanie. Przygotowałam...mięcho! Tak, zgadza się. Zrobiłam mu na śniadanie mięcho, a dokładnie kurczaka. Wydaje się to pospolitym żarciem, ale w moim wydaniu, dosłownie biega po talerzu.

- Co to za zapach, który zwalił mnie z łóżka? - zapytał, po zejściu na dół.

- To kurczak, w moim biegającym wydaniu. Usiądź i skosztuj.

Usiadł na miejscu, a ja podeszłam do niego i czekałam, aż spróbuję.

- Nie ma mowy. Nie będziesz nade mną stała. - posadził mnie u siebie, na kolanach.

- I jak, smakuje ci? - zapytałam, kiedy wziął kęs, do ust.

- Sama sprawdź. - podał mi widelec z kawałkiem mięska.

- Mi smakuje, a tobie?

- Jest bardzo dobre. - posłał mi swój, słodki uśmiech. - Zrobisz coś dla mnie?

- Hmm?

- Pójdźmy gdzieś.

- Co proponujesz?

- Kino? Komedia romantyczna?

- Nuda...

- Żartowałem. Chodźmy do... Opery?

- Chętnie.

- Zarezerwuje bilety na 17:00.

- Mi pasuję.

Po tych paru godzinach, wyszykowani, poszliśmy, a raczej pojechaliśmy do opery. Było tak nudno i duszno, od ogromnego tłumu ludzi, że postanowiliśmy wyjść. Dosłownie zdruzgotani i zirytowani wyszliśmy, kierując się na parking, aby wrócić do domu.
Po powrocie, Jude wziął nasze płaszcze, a ja czekałam na niego w kuchni. Po chwili przyszedł i wbił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. Trwał on bardzo długo. Po chwili chłopak, wziął mnie na ręce i zniósł do jego pokoju.

! Uwaga, zaczyna się LEMON! (narracja 3-os.)

Trzask zamkniętych dzwi i nie równych oddechów, rozniósł się po całym pokoju. Nagle Samanta została przyciśnięta do ściany, przez Jude'a. Namiętne pocałunki, zostawiane na szyi blondynki, zostawiały po sobie mokre szlaki, a co jakiś czas okrągłe ślady, w geście zaznaczenia i zaborczości, lecz dla szatya, było to coś pięknego. Trzymał w ramionach osobę, którą kochał i pragnął uszczęśliwiać, znosić jej humorki i wspierać, w trudnych chwilach. Dlatego pragnął, aby pierwszy raz z nim, był dla niej niezapomniany. Bardziej od tego był szczęśliwy, że Samanta mu zaufała i zgadza się, oddać mu swoje dziewictwo. Dla niego uśmiech blondynki, był jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie dane mu było zobaczyć. Inną rzeczą był widok jej zarumjenionej, spazmatycznie oddychającej blondynki. Kusząco czerwone usta, lekko napuchnięte od namiętnych pocałunków, kusiły swą miękkością, by po chwili utworzyć najcudowniejszy uśmiech na świecie.

- Piękna... - westchnął i przywarł do niej wargami, wygrywając z jej ust, zaskoczony jęk.

Ich dłonie były wszędzie, poznając ciało partnera i szamocząc się z ubraniami, chcąc się ich pozbyć, aby przejechać dłonią po tej gorącej skórze. To pieściły, to głaskały dostępne fragmenty ciała. Niecierpliwie dłonie blondynki, szarpały się z koszulą szatya, chcąc się jej jak najszybciej pozbyć. Jude widząc jej zmagania, rozpiął koszulę do końca, a dłonie dziewczyny odrazu przejechay, po jego nagim torsie, z pragnieniem w oczach. Jude przysłał się do jej szyi i zaczął zjeżdżać pocałukami, na obojczyk ssąc i kąkając wrażliwą skórę, zaznaczając ją, jako już zbadaną. Chłopak patrzył na ekspresję dziewczyny z zachwytem. Dziewczyna jęczała, wiła się, domagała o więcej, łapiąc drżący oddech. Po chwili obydwoje pozbyli się swoich ubrać. Szatyn znowu zaczął wędrówkę po ciele partnerki, docierając do klatki piersiowej. Jedną pierś zassał, bawiąc się nią, a drugą złapał ręką, lekko przyszczypując i ugniatając. Blondynka sapnęła na ten gest i wplątała dłonie w jego włosy. Dziwnie było czuć dredy pod palcami, ale w tej chwili ją to nie obchodziło. Teraz liczyły się tylko usta kochanka i uczucie obezwładniającej przyjemności. Nagle poczuła dłoń, w miejscu, w którym nikt jej jeszcze nie dotykał. Po woli pierwszy palec się w nią wślizgną i zaczął powoli poruszać, za chwilę doszedł drugi. Czuła, że jej spięte mięśnie powoli się rozciągają. W jej podbrzusiu, rosło ogromne ciepło. To było uczucie nie do opisania.

- J-Jude...j - ja zaraz...

- Droga wolna, dzisiaj dojdziesz więcej, niż jeden raz...

Jęk zaskoczenia i podniecenia wyrywał się z ust Samanty, na myśl o kolejnych rozkoszach. Szatyn jednocześnie całując jej ucho, jednocześnie rytmicznie poruszając dłonią. Nagle blondynka się spieła i doszła. Chłopak popatrzył na powoli uspokajającą się dziewczynę. Delikatnie przyległ do jej ust, delikatnie naciskając, by po chwili pogłębić pocałunek. Przeniósł swoje dłonie na jej uda i pociągnął. Dziewczyna rozumiejąc o co chodzi, pozwoliła się podnieść i oplotła go nogami w talii, a ręce położyła na jego ramionach. Przeszli do łóżka i chłopak ostrożnie położył ją na nim. Dziewczyna spojrzała na niego, szatyn, który nawiasem mówiąc, ze zburzoną fryzurą i porządliwym, drapieżnym wzrokiem, ukwionym w niej, wyglądał co najmniej seksownie. Lekko oszołomiona Samanta usiadła i pochyliła się, składając na jego ustach delikatny pocałunek, który został pogłębiony przez język szatyna. Nie przerywając pocałunku, Jude przewrócił blondynkę na plecy, by móc przykryć jej ciało, swoim własnym. Czując ciepło i ciężar Jude'a, Samanta oplotła rękoma jego szyję, chcąc go przysunąć jeszcze bliżej. Chłopak w przypływie natchnienia zaczął kołysać się w przód i w tył, lekko się o nią ocierając. Uśmiechnął się, gdy dziewczyna zaczęła mu odpowiadać. Oderwał się od jej ust i powiedział lekko sapiąc:

- Ale jesteś dzisiaj namiętna... - wymruczał jej do ucha, przez co przeszedł ją dreszcz.

- To jest takie intensywne doznanie, że moje ciało jakby samo z siebie...

- Jesteś pewna, że tego chcesz? Ze mną? - chłopak zjechał dłonią na biodra, głaszcząc je kciukiem.

- Tak... Jeśli tego nie zrobimy, czuję, że oszaleje.

To mu wystarczyło. Wziął poduszkę i położył ją pod jej biodra, usadawiając się po między nimi i lekko podnosząc jej nogi do góry, aby oplotła go nimi w pasie. Pochylił się nad nią i pocałował namiętnie, by odwrócić jej uwagę. Blondynka wreszcie to poczuła, członek szatyna zaczął wwierać w jej wnętrze, nie chcąc zrobić jej żadnej krzywdy. Lecz ona czuła tylko pragnienie drugiego ciała. Dziewczyna sama zaczęła nabijać się na jego męskość, aby Jude wycofał się i wchodził torując sobie drogę do ciasnego wejścia. Po ostatnim, mocnym pchnięciu jego penis, był już cały w środku. Szatyn chwilowo się nie poruszał, chcąc dać się przyzwyczaić dziewczynie, do bycia wypełnioną, co było dla niego trudne, gdyż jej wnętrze było cudownie ciasne i gorące. Blondynka poruszyła biodrami dając mu znak, pobudzając go do działania. Obiema dłońmi złapał jej biodra i powoli pchnął. Jęk wyrwał się z jej ust, świadcząc o tym, że jej się podoba. Dreszcze, przeszywające ich ciała były coraz częstrze i Jude przyspieszył ruchy bioder i pochylił się w jej stronę. Samanta odrazu chwyciła go za ramiona, ukrywając twarz w zagłębieniu jego szyi. Znowu poczuła to wszech ogarniające ciepło, które zaczęło się komulować w jej wnętrzu.

- Ja zaraz... - wysapała.

- Droga wolna.

Samanta nagle się spieła, w ogarniającej jej sile orgazmu. Mięśnie otaczające jego członka, zacisnęły się, wyrywając jęk z jego ust. Jude po kilku pchnięciach, doszedł w jej wnętrzu. Samanta poczuła jak coś ciepłego się w niej rozlewa. Chłopak opadł na nią, dysząc i czekając, aż oboje się uspokoją. Po kilku chwilach, dźwignął się na ręce i delikatnie z niej wyszedł. Opadł obok niej na łóżko... Nakrył ich kołdrą i przyciągnął ją do siebie, a ona zmęczona, wtuliła się w niego i obydwoje zasnęli.

Oto macie, to co chcieliście. Mam nadzieję że się podobało. Tego lemona napisała Nagisaaa-chan.

Ezjuu

Ile Trwa Wieczność...? (Inazuma Eleven) Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt