Rozdział 43. Nie zabijaj go. Niech zostanie to między nami.

385 23 7
                                    

Mark zaplanował masę treningów. Obecnie siedze na trybunach, znajdujących się w hali i przyglądam sie treningowi. Chłopaki dają z siebie wszystko.

- Samanta, nie uwierzysz, ci sie stało! - krzyknęła Celia przychodząc wraz z Silvią.

- Celia, spokojnie. Opowiedz od początku.

- Mamy kolejną menagerke.

- Jak to? Nie za dużo ich?

- No właśnie. Jest nas już pięcioro, a właśnie szósta dołączyła.

- Jak ma na imię? - zapytałam.

- Lucy. - odpowiedziała Silvia.

- A nazwisko?

- Nie podała.

- Dzięki za info. - gdy to powiedziałam, odeszłam, żeby powiedzieć to Kate.

Bałam się, że Lucy jest ową siostrą Soni, która chcę mnie zabić. Nie mogę dopuścić, ażeby zbliżyła się do Jude'a.

Jednak nie mam pewności czy to na pewno ona. Zobacze. Być może jest podobna do Soni. Podczas treningu wróciłam samochodem do domu chłopaka, aby przygotować mu kolację. Lecz kiedy jaszcze nie weszłam do środka, oberwałam czymś w głowę i straciłam przytomność.

Obudziłam się w ciemnej uliczce. Stała przede mną jakaś postać. Miała na sobie kominiarkę i czarny dres.

- O! Obudziła sie nasza zabójczyni? Cudnie! Mam dla ciebie smutne wiadomości... Nie zabije cie teraz, lecz cie uwięże. Twój kochaneczek z przyjaciółmi tu przyjedzie, a wtedy zabije was wszystkich.

- Czemu?! Zabij mnie. Zostaw ich w spokoju! Zostaw Jude'a. Masz mnie!

- Wiem, ale chcę, żebyś cierpiała bardziej. - zaśmiała się jak psychopatka.

- Nie! Nie zgadzam się. - wstałam o własnych siłach.

Bez zastanawia naskoczyłam na tamtą psycho - dekielke, przypominając sobie, o tym, jak babcia uczyła mnie walczyć. Gdy udało mi się ją oszołomić, uciekłam do domu.

-Samanta, co sie stało?! - przywitał mnie głos Jude'a.

- To ta... Napadła mnie przed TWOIM domem! A potem zaciągnęła do jakiejś uliczki.

- Trzeba zadzwonić na policję...

- Ani mi sie waż! Nie teraz. Puki mamy kontrolę, nie róbmy afery.

Nie oczekując odpowiedzi poszłam się wykąpać. Potem wlekłam się na łóżko.

- Chcę porozmawiać. - rzekł Jude, siadając obok miejsca, na którym leżałam.

- O czym? - spytałam, ledwo żywa.

- Chodzi o to, że... - zwiesił wzrok na podłogę. - Jesteś dla mnie bardzo ważna. A nawet najważniejsza na świecie. Cenie sobie twój charakter, staram się nie naruszać twojej prywatności... Ale chciałbym ci udowodnić jak bardzo cie kocham. Chcę to z...

- Przestań! - ożywiałam. - Czy ty myślisz tylko o jednym? Mamy po 16 lat! Jesteśmy ze sobą jakiś miesiąc, lub mniej, albo więcej, a ty chcesz już... Czy słowo ci już nie wystarcza? Czyli jak też nie będę wystarczała?

Wstał z łóżka i wybiegł z pokoju, przewracając przy tym ławę, lampkę i kwiatka. Czy musiał mówić o tym teraz? Teraz, gdy moje życie jest zagrożone. Kiedy jestem wszystkim wykończona. Chcę na razie być nienaruszona. Uważam, że to za wcześnie. Mam nadzieje, iż mamy jeszcze dużo czasu...

Następny dzień zaczął się płaczem. Dostałam okresu i strasznie bolał mnie brzuch. Chłopak najprawdopodobniej robił śniadanie. Potrzebowałam z kimś porozmawiać. Lecz nie mogła to być Kate. Potrzebowałam dorosłego. Mamo, help me please...

- Zejdziesz na śniadanie?

- Nie jestem głodna. - odpowiedziałam oschle, na pytanie Jude'a.

- Trudno. - wrócił na dół.

Jakimś cudem sie wyszykowałam i pojechałam do domu rodziców.

Drzwi otworzyła mi mama, trzymając w ręce kieliszk z winem.

- Sam, co się stało? Wyglądasz jakbyś otruła sie szczurem.

- Piłaś?

- Jaszcze nie, a co?

- Musimy porozmawiać.

- Wiedziałam, że w końcu po to przejdziesz...

Poszłyśmy do salonu. Tam wybiłam sok i poczekałam, aż mama przyjedzie z łazienki.

- A zatem opowiadaj, dziecko.

- No bo mamo... Jude chciałby...

- Dunga, Dunga?

- Tak... Ale ja... Chyba nie jestem na to gotowa.

- Kochanie jeśli mu ufasz i go kochasz to powinnaś sie zgodzić, ale musicie być ostrożni.

- Halo! Mamy po 16 lat.

- I? Ja, po, byłam już, kiedy miałam 15 lat.

- Mamo!

- Ale ciebie stworzylismy, w wieku... Chyba 27 lat. I to...

- Nie chcę wiedzieć gdzie! Dziękuje za rozmowę. - wstałam z sofy.

- Nie ma za co. A i bądźcie ostrożni i weź coś na ten okresowy ból, bo to widać.

- Momo, bez komentarza. - wyszłam i wróciłam do domu mojego kochasia.

Szybko znalazłam leki przeciwbólowe i je zażyłam.

- Aż tak źle? - zapytał dredowaty, stając za mną.

- Jak widać. - chciałam odejść, lecz on mnie delikatnie pocałował.

- Kocham cię. Słowo wystarczy. Przepraszam.

- Kocham cię, głuptasie.

Po południu udałam sie dopingować chłopaków na trening. Były tam również wszystkie menagerki. Podczas przerwy Jude nie przyszedł do mnie, ale razem z Axel'em poszli do tej nowej. Cudownej Lucy, ubranej jakby tylko czekała, aż ktoś ją... Nie dokończe.

- Kochana, czy ty to widzisz? - spytała Kate. - Ta tapeciara podbiera nam chłopaków.

- Już jej nie znosze. Chyba obraże sie na Jude'a.

- A ja zrobię Axel'owi awanturę.

- Widzisz jak ich kokietuje?

- Jude się nie daję, ale Axel'owi ślinka cieknie. IDE po niego - to powiedziawszy poszła.

Axel poszedł z Kate porozmawiać, a Jude nadal tam sterczał. Coraz bardziej mnie to irytowało. CO?! Ona coś szepcze mu na ucho! Tego już za wiele! Ale nie chcę wyjść na zazdrośnice.

Po treningu wróciliśmy do domu. Przez całą drogę nie zamieniliśmy nawet słowa. Z resztą w domu było to samo. Czy tamta dziewczyna, zaczęła rujnować fundament naszego związku?

Buahahaha! Jak po wigilii? 800 słów! Związek Sam i Jude'a zaczyna sie kruszyc. Trochę jak ząb od próchnicy.

Do następnego!

Ezjuu •() •

Ile Trwa Wieczność...? (Inazuma Eleven) Where stories live. Discover now