•15•

2.6K 434 98
                                    

Nie słyszał nic innego, poza głośnym biciem swego zagubionego serca i szumem letniego wiatru, odbijającego się w uszach. Czuł, że brakuje mu sił, czuł, jak przełyk go pali, a płuca powoli wysiadają z pracą. Przystanął na chwilkę, by uspokoić drżące dłonie i kołatające serce. Na dodatek kolka, która złapała go akuratnie teraz, nie pomagała a wręcz przeciwnie, uniemożliwiała mu ucieczkę. Nie był pewien, czy mężczyzna znajduje się gdzieś obok, a może całkowicie odpuścił? Bardzo wątpliwe.

Gdzie on był? Czy uda mu się wrócić?

Las wydawał się mu być krętym labiryntem, z którego nie było wyjścia. Dookoła identyczna roślinność i ten sam krajobraz, który był tak bardzo mylny. Mylny dla jego oczu, które poraz pierwszy widziały ten teren. Zaczął rozglądać się dookoła, oddychając już nieco spokojniej. Musiał myśleć racjonalnie, by udało mu się wyjść z tego bagna, musiał oszczędzać siły do ewentualnego biegu bądź ucieczki.

Nagle z oddali usłyszał odgłos łamanych pod obuwiem gałęzi, jednakże nie potrafił odróżnić, z której strony dźwięk dobiega. Ponownie tego dnia zerwał się do ucieczki, biegnąc przed siebie. Jego wzork się rozmazał przez krystaliczne łzy, które powoli wypływały z jego opuchniętych, smutnych oczu. Był przekonany, że to jego oprawca go pragnie dorwać. Przez intensywne rozmyślanie i zamazany widok, niespodziewanie wpadł na coś, a konkretnie na kogoś.

- Mój boże, Jungkook?! - pisnął uradowany Hoseok i wtulił jego drżące ciało w te swoje, głaszcząc je delikatnie, by się uspokoił. - Nie wierzę, że udało mi się ciebie odzyskać. Moje kochanie, żyjesz! - nie mógł nacieszyć się widokiem blondyna, który wtulony był w jego tors. Jungkook spojrzał zamglonym wzrokiem na Junga, a jego źrenice się rozszerzyły w zaskoczeniu. Kompletnie się tego nie spodziewał.

- Hoseok? To ty czy moja wyobraźnia? - zapytał cichutko i ułożył swoją dłoń na jego policzku. Nie mógł uwierzyć, w to co widzi. Był w ogromnym szoku, zarazem piszcząc wewnętrznie z euforii. Tracił już nadzieję, a tu nagle jego deska ratunku rzuciła mu się prosto pod nogi.

- Tak, to ja, mały. Już jestem, będziesz bezpieczny - uspokajał go, by zaraz powstać i złapać jego twarz w swoje, znacznie większe dłonie. Delikatnie odwracał ją, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku i czy przypadkiem nie jest poważnie ranny. Skrzywił się, widząc brzydkie zadrapania i rozciętą wargę, po której przejchał delikatnie opuszkiem, nie spuszczając z niej wzroku. Wzroku, który był tak głęboki, tak przejęty, pełen żalu i współczucia. Gdyby tylko odnalazł go wcześniej...

- Wszystko w porządku? Kto ci to zrobił? Boli cię? A może masz jakieś urazy większe niż te brzydkie zadrapania i siniaki? - dopytywał z troską i obawą usłyszalną w głosie. Zaraz swój wzrok z ust przeniósł na oczy, gdzie w ciemnych tęczówkach niegdyś zawsze odbijał się blask i szczęście, dziś widniał jedynie strach i ból.

- Ktoś...nie wiem, kto...- powiedział cichutko.- On, on tu może być...idźmy stąd, błagam - załkał cichutko i mocno się wtulił w szatyna ciało. Calutki się trząsł. W głowie pojawił się istny mętlik, nie widział, co ma ze sobą zrobić, co powiedzieć i uczynić. Bał się, że jego każdy krok jest obserwowany, a szatyn zaraz zniknie.

- Spokojnie, jesteś ze mną, a ja nie pozwolę, byś był w niebezpieczeństwie, słyszysz? - odsunął delikatnie jego ciało i spojrzał mu zapewniająco w oczy. -Ale hej, nie płacz, jesteś już bezpieczny. - starł kciukiem jego słone łzy. Widok zapłakanego Jeona, łamał mu serce, dosłownie kruszył na małe kawałeczki. Może i Taehyung się tym nie przejmuje, ale on wręcz gotuje się wewnętrznie na całą tą okrutną sytuację.

- Tak się cieszę, że żyjesz...Dlaczego odszedłeś? A może cię ktoś porwał? Powiedz, proszę, skarbie - poprosił błagalnym tonem. Musiał poznać powód, by na przyszłość móc zaradzić podobnej sytuacji. Chciał poznać powód, aby udowodnić innym, a nawet w razie porwania zająć się tym.

- Opowiem ci wszystko, ale na spokojnie. Nie teraz...nie mam siły, nie spałem...jestem głodny -

- Właśnie! Boże, przecież jesteś głodny, racja - zerwał się szybko i pomógł mu wstać. - Zaprowadzę cię do reszty, odpoczniesz, zjesz, prześpisz się - zaczął panikować odrobinkę. Zupełnie zapomniał o jego samopoczuciu, ciągle dopytując o to, co się wydarzyło.

- Poczekaj, Hobi. Ja muszę to przemyśleć. Nie wiesz, jak bardzo cierpiałem. Nie wiem nawet, który mamy dzień, którą godzinę, jaki dzień tygodnia, nic nie wiem - westchnął przeciągle, zerkając na swoje buty. Miał plątaninę w głowie, stos niepoukładanych myśli. Czuł się tak obco, jak odcięty od rzeczywistości, co było w prawdzie racją.

- Prawda. Po co ja cię teraz męczę tymi pytaniam, musisz najpierw odpocząć - pokiwał ze zrozumieniem głową i złapał blondyna za rękę, deliktanie ciągnąc w stronę namiotów. - Na szczęście pamiętam drogę. Szukaliśmy cię z Jiminem. Wiedziałem, że jesteś i żyjesz...Nie straciłem nadziei choćby na moment, nawet na ułamek sekundy! Miałem rację! - krzyknął podekscytowany i zarazem dumny z siebie i swoich poczynań. Dobrze, że nie odpuścił.

- Zaczekaj - zatrzymał się, spoglądając ślepo przed siebie- Muszę o coś zapytać, ale proszę o szczerą odpowiedź - odparł cichutko. Tak bardzo go to dręczyło, ta myśl... Tak bardzo bolesna dla niego myśl, o której nie mógł patrzeć rozmyślać.

- Słucham cię. Obiecuję, z ręką na sercu, że odpowiem ci najszczerszą prawdą - na potwierdzenie wiarygodności swoich słów, ułożył dłoń w miejscu, gdzie znajdowało się jego serce, bardzo szalejące w tej chwili serce.

- Czy Taehyung martwił się o mnie? Czy szukał mnie? Błagam, szczerze - spojrzał mu w oczy, oczekując na najgorsze. Miał skrycie nadzieję, że usłyszy, że jego obiekt westchnień a zarazem najlepszy przyjaciel, stawał na głowie, by go odnaleźć, prawda? Bo to przecież się nazywa przyjaźń. Uczucie tak głębokie, że rozpala dziurę w sercu i umyśle. Uczucie przynależności sercem do serca drugiego, obdarowując go ogromnym uczuciem. Przyjaźń podobno jest ważniejsza niż miłość, a przynajmniej to wmawiał sobie Jeon. Był przekonania, że Taehyung zrobiłby dla niego wszystko, poszedł w ogień, tak jak on poszedłby za nim. Szkoda, że nie miał pojęcia, że uczucie, jakim darzył bruneta było zupełnie inne niż te, którym darzył go on sam.

Bo Jungkook widział w Taehyungu wszystko, cały świat a Taehyung w Jungkooku obecnie nic, żyjąc zaślepiony przez swoją ukochaną.

Jung spojrzał na młodszego z wymowanym strachem na twarzy. Jak on miał go powiadomić o tym, że jego ukochany miał go przez całe cztery dni totalnie gdzieś, że nie obchodziło go jego życie, zdrowie, a kobieta, która korzystała z zamieszania, tylko i wyłącznie mydliła mu oczy.

- Kookie, ja -

- Obiecałeś mówić prawdę! Zainteresował się moim zniknięciem czy nie?! - zapytał zły i zarazem oburzony. Desperacko chciał znać odpowiedź, nawet jeśli była ona najgorsza i bolesna.

- Przykro mi, ale nie. Yeri...ona ma na niego zły wpływ. Tłumaczyliśmy mu, że to wredna, kłamliwa...Ale on wolał wierzyć jej. Powiedziała, że spotkała cię tego dnia i chciałeś odejść, że nienawidzisz go, a wasza przyjaźń była jednym, wielkim błędem.

- Uwierzył jej? - zaśmiał się sztucznie, śmiechem pełnym żalu i rozczarowania. Nie mógł uwierzyć w to, że jego najlepszy przyjaciel, którego znał tyle lat, uwierzył jakieś dziewczynie niż jemu. Nie słyszał już nawet nawoływania Junga, był głuchy...

jedynie co usłyszał to dźwięk łamanego serca.

niespodzianka?

Truth or dare 》✦ Taekook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz