Rozdział Czterdziesty Drugi

1.6K 99 10
                                    

Londyn, 2014

W głowie Niall'a zaczęło coś niemiłosiernie głośno pikać i właśnie ten dźwięk nie dawał mu spokoju. Słyszał też kilka głosów dochodzących gdzieś z oddali, jednak żadnego z nich nie potrafił rozpoznać. Czuł się jakby był w połowie głuchy. Chciał poruszyć ręką, dać komuś jakiś znak, żeby tylko ktoś zwrócił na niego uwagę, jednak nie był w stanie zrobić jakiegokolwiek ruchu. Jedyne, co udało mu się zrobić, to otworzyć oczy. O tak, jego turkusowe tęczówki z początku widziały tylko biały sufit, jednak kiedy ostrość wróciła, chłopak mógł przekręcić głowę trochę w lewo i ujrzeć maszyny szpitalne, a gdy spojrzał w drugą stronę, ujrzał brunetkę siedzącą na krześle i trzymającą w jego dłoni swoją własną. Kąciki jego ust ledwo widocznie drgnęły ku górze; Eleanor tutaj była. Jej głowa spoczywała na łóżku, podobnie jak połowa jej ciała; widać było, iż spała. Niall nie zamierzał jej wybudzać, spożytkował ten czas bardzo dobrze, mianowicie, zaczął się jej przyglądać. Może nie widział wyrazu jej twarzy, ale samo to, że tu była, z nim, podnosiło go bardzo na duchu.

Właśnie, dlaczego był w szpitalu?

Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią na swoje pytanie. Ostatnią rzeczą, jaką pamięta było wysiadanie z samochodu przed wielkim, starym budynkiem, który kiedyś uznawano za najlepszą galerię w Londynie. Później... Właśnie, później ujrzał Harry'ego kiwającego mu głową na znak. Znak? 

Po chwili skupienia dotarło do niego, iż powodem, dla którego trafił do więzienia był jeden człowiek, który od dłuższego czasu uprzykrzał życie jego przyjaciołom. 

W momencie jak wraz z Harrym wszedł do środka starej siedziby Harrods, u ich boku stanął napakowany szatyn, który zaprowadził ich do jednego z opuszczonych gabinetów, gdzie czekał na nich Ashton. Chłopak miał sprzedać im kokainę, a gdy Niall rzucił mu na stół pieniądze, ten wywrócił oczami i prychnął.

- Tylko tyle? - zakpił ze swoich klientów - Brakuje dwóch tysięcy.

- Co?! - Horan powoli tracił cierpliwość - Mówiłeś, że ten towar kosztuje pięć stów! 

- Niall, spokojnie. - Harry dotknął jego ramienia i sam postanowił włączyć się do rozmowy - Mój kolega ma rację, powiedziano nam, że tyle musimy zapłacić. 

- W takim razie źle was  poinformowano. - zaśmiał się Ashton  - Dwa tysiące, albo nici z koki.

Ta jedna chwila wystarczyła, by Styles zrobił trzy kroki do przodu i wyjął z kieszeni swoich spodni sztylet. Z perspektywy czasu, Niall musiał stwierdzić, iż to był naprawdę głupi pomysł, bo to, co stało się później samo tego dowiodło.

- Co chcesz mi tym zrobić, co? - ponownie po sali rozbrzmiał głos prawej ręki Bennetta - Przestraszyć?

Złość w oczach Harry'ego mówiła Ashtonowi, iż nie powinien igrać z ogniem, jednak któż by tego nie zrobił, jeśli miał pod sobą czwórkę umięśnionych kolesi, gotowych do ataku? Skinął głową na nich, a kilkanaście minut później, po wyczerpującej dla dwóch chłopaków bójce, Niall wylądował z sztyletem Styles'a w swoim udzie, a sam Harry wił się z bólu z powodu ciosów zadanych przez osiłków.

- Amatorzy. - usłyszeli obcy głos, dochodzący zza nich, a gdy blondyn otworzył jeszcze na sekundę oczy, ujrzał przed sobą wysokiego bruneta; najbardziej zadbanego z całego zgromadzenia, więc musiał stwierdzić, iż to właśnie on był Bennettem; osobą, która zraniła Eleanor. Jednak na jego nieszczęście, nie był w stanie nic mu zrobić. Stracił wiele krwi i to go osłabiło. Jedyne, co słyszał przed straceniem przytomności to wrzaski i dźwięk broni.

Another time, another life // l.t.Where stories live. Discover now