Rozdział Trzydziesty Pierwszy

2K 100 2
                                    

  Londyn, 2013

    Wyjątkowo, w tym roku, Mer spędziła święta ze swoim młodszym bratem. W ten piękny, historyczny wieczór, towarzyszyła im także Blair, zaproszona przez Roberta, oczywiście za zgodą Margaret. Brunetka, znając krótki życiorys Monk, stwierdziła, iż dziewczyna nie powinna spędzać tego dnia sama, a perspektywa wspólnych świąt wręcz nadawała się idealnie dla Blair. Poza tym, w przeddzień Wigilii, Louis pojechał do Doncaster, aby móc tam, choć dwa dni, po przebywać z rodziną. Po długim pożegnaniu z Margaret, wsiadł w samochód i odjechał, obiecując, iż za dwa dni wróci do Londynu. Co jak co, nie był ze swoją dziewczyną na święta, to musi być z nią na powitanie Nowego Roku.

    Eleanor została zaproszona na kolację do Niall'a, a Harry był u Mer, ponieważ przełożył wyjazd do Holmes Chapel o trzy dni. Wolał spędzić święta ze swoją córką, ich pierwsze wspólne święta, które rozpoczęli ozdabianiem choinki, w salonie.

    Margaret rozmawiała już ze Styles'em na temat ewentualnego wyjazdu Louise do jego rodziców. Gdy Harry usłyszał ten pomysł, nie mógł opanować swojego szczęścia. Przez resztę wieczoru, szczerzył się jak głupek, co spotkało się z dziwnymi spojrzeniami rzucanymi przez Roberta i Blair, którzy jeszcze nie wiedzieli, co takiego zamierzała zrobić Mer.

    Padolsky musiała przyznać, że bardzo polubiła policjantkę. Znalazły wspólny język, mianowicie obgadując Roberta, który rzucał im kąśliwe uwagi. Obie miały niezły ubaw, drażniąc się z chłopakiem do tego stopnia, że Mer niemalże spaliła ciasto, z czego później śmiali się panowie.

    Teraz wszystko było wspomnieniem, ponieważ, gdy kolejnego dnia, do Londynu przyjechał Louis, witając się z Margaret namiętnym pocałunkiem i prezentem, dziewczyna całkowicie zapomniała, o czym myślała. Cieszyła się, że jej chłopak w końcu przyjechał i może to zabrzmi samolubnie, nie chciała, by kiedykolwiek wyjeżdżał na dłużej niż to byłoby konieczne. Oczywiście, nie zapomniała o tym, by kupić mu urodzinowy prezent; nigdy nie była za dobra w wybieraniu podarunków, więc i tym razem czuła, iż zawiodła samą siebie, wręczając Louis'owi srebrny zegarek. Niby nie był on niskiej jakości, jednak i tak to była tylko rzecz, której zazwyczaj nie okazuje się żadnych ważnych uczuć, co równało się z tym, że może szatyn zapomni o jej wtopie. Tomlinson podziękował swojej dziewczynie za cudowny, jego zdaniem, prezent i stwierdził, iż nie potrzebuje ich więcej, ponieważ ma przy sobie kogoś, kogo bardzo kocha i to się dla niego najbardziej liczy, co Mer przyjęła z gorącym uśmiechem.

    Ku zaskoczeniu Margaret, Louis kupił prezent jej córce. Louise dostała od niego notebook'a i to nie taniego. Brunetka z początku nie była zbyt zadowolona z tego, iż jej siedmioletnia córka została obdarowana czymś taki drogim, jednak odpuściła i pozwoliła Lu bawić się komputerem.

    - Na pewno wszystko wzięłaś? - dopytywała się brunetka - Pidżamę, swetry, spodnie, um-

    - Na pewno, mamo. - jęknęła siedmioletnia dziewczynka, biorąc pod pachę Wally'iego, maskotkę, którą dostała kiedyś od Louis'a - Jestem gotowa, by poznać moją babcię.

    - I ciocię. - wtrącił Harry, szczerząc się jak głupi, czyli bez zmiennie od dwóch dni.

    - W takim razie, chodźmy. - zarządziła Mer - Louis powinien już tu-

    - Czeka w samochodzie. - ponownie, wszedł jej w słowo brunet.

   - Dobra. - uśmiechnęła się słabo recepcjonistka, łapiąc torebkę w biegu. Gdy opuściła mieszkanie, uprzednio upewniwszy się, iż wszystko zostało wyłączone, zamknęła na klucz drzwi i zeszła na dół, aby dołączyć do reszty.

Another time, another life // l.t.Where stories live. Discover now