Rozdział Dwunasty

2.9K 156 7
                                    

Londyn, 2013

Kiedy Louis, następnego ranka, zjawił się pod mieszkaniem Mer, dziewczyna od razu zaprosiła go do środka, na herbatę, której szatyn nie odmówił. Miło spędzili poranek, przy stoliku, pijąc gorącą, cytrynową Yorkshire Tea oraz zajadając się croissantami, które przywiózł ze sobą piłkarz. Mimo obaw Margaret, które przede wszystkim nawiązywały do lekkości ich rozmowy, o jaką się bała po ostatnich wydarzeniach – ich konwersacja płynęła swoim własnym, płynnym torem, bez grama niezręczności. Niby się tylko całowali, jednak nie był to niewinny pocałunek; ich, był pełen namiętności i czegoś, co z pewnością dla Mer było obce – czyli uczucie.

Dwadzieścia minut po przybyciu Tommo, obecnością zaszczyciła ich Louise, która na widok swojego idola, od razu rzuciła mu się na szyję, wesoło się śmiejąc z łaskotek, inicjatorem których był szatyn. Chłopak bardzo lubił przebywać, nie tylko w towarzystwie brunetki, ale także jej córki. Wtedy czuł, że jego szybkie tempo życia nieco zwalnia, a i możliwe nawet, iż wraca do normy. Od zawsze pamiętał, że jego świat krążył tylko wokół piłki. Zazwyczaj na drugim miejscu była przyjaźń, ‘miłość’. Teraz, w zaledwie kilka miesięcy, zrozumiał, iż postępował niewłaściwie. Doszedł do wniosku, iż właśnie przyjaciele sprawiają, że jego życie było lepsze i z pewnością bogatsze w doznania, niż sport. Mimo tego, kochał piłkę nożną nad życie. Pozostawała tylko jedna osoba, która konkurowała z jego miłością. Dziewczyna o szarych oczach, bladej cerze, brązowych włosach oraz cudownie malinowych ustach. Dziewczyna, która pracowała w hotelu jego dobrego znajomego; dziewczyna, która miała córkę z jego najlepszym przyjacielem, dziewczyna, będąca jednocześnie jedyną, której pragnął, a której bał się dotknąć, by nie wywołać u niej bólu, by nie sprawić, iż zniknie. Bał się jej kruchości, delikatności i wrażliwości. Louis po prostu bał się ją skrzywdzić.

Lulu poszła się przebrać do swojego pokoju, a w tym samym czasie, para nie spuszczała z siebie kontaktu wzrokowego. Byli tylko oni; otaczający ich świat nie istniał. Wtedy Louis, przymknął na chwilę powieki, by na powrót je otworzyć. Otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak nie przychodziło mu to z łatwością.

- Mer, pamiętasz moją byłą dziewczynę? – zapytał wprost, a brunetka skinęła mu głową, na potwierdzenie. Osobiście zamieniła z nią kilka zdań, gdy kupowała córce sukienkę, ale nigdy oficjalnie nie zostały sobie przedstawione. Jednak wtedy, Padolsky by nie przypuszczała, że zakocha się w Louis’ie. – Eleanor jest moją przyjaciółką i… zaprosiłem ją na dzisiejszy mecz..

Szatyn zmieszał się trochę. Bał się reakcji Margaret na jego wyznanie. Bał się, że zareaguje w jakiś przesadzony sposób i będzie miała mu to za złe. Zamiast tego, Mer położyła swoje dłonie na dłoniach piłkarza. Teraz, ich splecione ręce leżały na stole, a odległość jaka ich dzieliła, wynosiła zaledwie metr.

- Dlaczego mi to mówisz? – szepnęła z troską w głosie brunetka.

- Chciałem, żebyś wiedziała, ponieważ jesteś dla mnie ważna i… wiedz, że między mną, a nią już nic nie ma. W sumie nigdy nie było. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, jak dalej i… - chłopak zaczął mówić bez ładu i składu.

- Lou – przerwała mu brunetka, głaszcząc opuszkami palców jego dłoń – Nie musisz mi się tłumaczyć. Mi także na tobie zależy i z pewnością nie mam zamiaru mieć ci za złe tego, że przyjaźnisz się z Eleanor.

Margaret uśmiechnęła się, co też udzieliło się szatynowi. Jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze. Rozmowa z Mer uświadomiła mu, że naprawdę zaczynał, coraz bardziej, zakochiwać się w brunetce.

- Dziękuję – szepnął Tomlinson.

- Mamo, gdzie jest mój plecak? – do kuchni wbiegła Louise, szukając po kątach swojego czerwonego tornistra. – Nigdzie go nie mogę znaleźć.

Another time, another life // l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz