Rozdział Czwarty

3.7K 205 2
                                    

Londyn, 2013

Mer trzasnęła drzwiami i osunęła się po nich aż do samej podłogi, na której podciągnęła do siebie kolana i westchnęła cicho. Louise poleciała od razu do łazienki, ponieważ była zmęczona, więc Margaret mogła spokojnie ochłonąć po jej spotkaniu z Louis’em.

Poznał. Na pewno zdał sobie sprawę z tego, iż Padolsky go okłamała, co do pokrewieństwa jej i Louise. To przecież byłoby zbyt łatwe dla Mer, aby powiedzieć mu prawdę. Przecież nie powinna bać się odrzucenia, czy też czegoś podobnego. Zawsze, kiedy jakiś chłopak, na którym jej zależało, dowiadywał się, że jest matką siedmioletniego dziecka – odchodził. Tak po prostu ją zostawiał z krótkim ‘cześć’. Ale, tak właściwie, czy zależało jej na Louis’ie? Przecież znała go raptem tydzień, a rozmawiała z nim może z cztery razy. Gdzie tutaj mówić o zależeniu na kimś, skoro tak naprawdę go nie znała. Co z tego, iż był osobą publiczną i cały Internet od niego wręcz huczał? Mer bała się tego, że znowu zostanie odtrącona. Zmieszana z błotem za jeden błąd siedem lat temu, w Doncaster.

W przedpokoju rozbrzmiały pierwsze takty piosenki The Rolling Stones, które sygnalizowały, że ktoś właśnie próbował się połączyć z dziewczyną. Wyjęła swoją komórkę z torebki, wstając z podłogi i nacisnęła zielony przycisk, unosząc go do ucha.

– Słu-słucham? – Otarła swoje policzki ze słonych łez, które pojawiły się znikąd i przeszła do kuchni, uprzednio zamykając drzwi na klucz.

– Margaret. – Rzekł ciepły głos po drugiej stronie – Wszystko w porządku? Płakałaś?

Mer odkaszlnęła.

– Nie, nie, wszystko jest dobrze, Danielle. – Odparła spokojnie, wyjmując z szafki kubek i herbatę, po czym postawiła wodę na napój i oparła się o blat. – Stało się coś?

– Słyszałaś o Liam’ie? Jak wracał do domu, oczywiście pieszo, to uderzył w niego samochód.

– Boże, wszystko w z nim dobrze? – Mer wyłączyła czajnik z wodą i zaniepokojona, zalała sobie herbatę, po czym posłodziła ją i wlała odrobinę mleka.

– Ma lekki wstrząs mózgu i złamaną nogę, jednak jest uziemiony przez najbliższe 5 tygodni. – jej głos wydawał się być zmartwiony – Leży w salonie na sofie i marudzi, że nie ma, kto zająć się hotelem, och, na miłość boską! Liam nie wstawaj!

– Przecież ma zastępcę-

– Oddanie Grand Payne Hotel w ręce mojej siostry to istne samobójstwo! – Usłyszała krzyk chłopaka, na co wywróciła oczami.

– Czyli wszystko z nim okej. – Powiedziała sama do siebie Margaret – Danielle, a ty? Wpadniesz na godzinę, czy dwie i podpiszesz parę dokumentów i-

– Mer, bardzo bym chciała pomóc mojemu mężowi, jednak jestem umówiona do ginekologa. – Margaret mogłaby przysiąc, iż właśnie w tym momencie dziewczyna po drugiej stronie ściszyła swój głos – Mogłabyś ty się tym zająć? Podrzucę ci jutro rano wszystkie potrzebne rzeczy, które da mi Liam.

Padolsky westchnęła w duchu, jednak nie mogła zostawić koleżanki na lodzie.

– O 9 ci pasuje? – Zaproponowała szatynka, całkowicie zapominając, iż jej córka nie będzie miała, z kim zostać w domu.

– Doskonale! Prześlij mi esemesem adres i będę punktualnie! – Usłyszała po drugiej stronie i pożegnała się z Payne.

Mer rozłączyła się, a w tym samym momencie po kuchni rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Brunetka spojrzała na wyświetlacz i momentalnie się uśmiechnęła.

Another time, another life // l.t.Where stories live. Discover now