Rozdział Dwudziesty Ósmy

1.7K 106 0
                                    

 Londyn, 2013

    Autentycznie wszystkie londyńskie brukowce pisały o tym, iż Louis Tomlisnon coraz częściej spędzał noce u swojej dziewczyny. Praktycznie, nie było czemu się dziwić. W końcu piłkarz oznajmił jakiś czas temu, że ma kogoś ważnego w swoim życiu, jednak jak to na media przystało - szukały jakiegoś newsa; i go znalazły. Życie prywatne, dotychczas odpowiednio skrywane przez Tomlinson'a, przed resztą świata, powoli wymykało się spod kontroli Brytyjczyka. Paparazzi byli wszędzie, oczekując na bóg wie co. Tym razem Louis nie wytrzymał tego napięcia i, poddenerwowanym głosem odpowiedział na kilka bardzo ważnych pytań dziennikarzy. Właściwie to je olał, mówiąc coś całkowicie sprzecznego. Przybrał poważny wyraz twarzy i takim samym głosem orzekł, iż nie życzy sobie, aby obcy ludzie wchodzili mu w życie. Nie chciał, aby ktoś z jego bliskich czuł się niekomfortowo i nie chciał, aby jego fani, o ile tak można było ich nazwać, uznali, że się o nich nie troszczy; w końcu zawsze dbał o swoją prywatność.

    Piłkarz, w towarzystwie wysokiego bruneta skierował się do środka hotelu, aby jak najszybciej znaleźć się w środku swojego apartamentu. Nim szatyn poszedł w stronę wind, zerknął jeszcze na recepcję i spostrzegł swoją dziewczynę, rozmawiającą z gościem GPH. Włosy Mer były spięte w idealnego koka, dzięki czemu, szatyn mógł podziwiać twarz swojej ukochanej w całej okazałości. Kąciki jej ust uniosły się ku górze, sprawiając, iż piękny uśmiech rozkwitł na oczach Louis'a. Uwielbiał widzieć jak Margaret się uśmiecha.

    - Lou, proszę cię. Będziesz ją widział po 15, a teraz chodź. - jęknął Harry, dostrzegając, iż jego przyjaciel wcale nie podążał za nim do windy, a stał na środku hallu, szczerząc się jak głupek.

    - Hazz, tylko się przywitam. - Tomlinson zrobił krok do przodu, jednak Styles uniemożliwił mu to, łapiąc go za ramię.

    - Nie zachowuj się jak zakochany nastolatek. No chodź.

    W mniemaniu Louis'a, to Harry brzmiał jak nastolatek. Może nie zakochany, ale na pewno był bardziej wkurzający niż on sam.

    - Niech ci będzie. - mruknął szatyn, idąc obok swojego przyjaciela do wind.

    Tomlinson widział się z Margaret rano, jednak od tego czasu minęły już z cztery godziny, więc miał pełne prawo, aby się za nią stęsknić. Może to było takie, jak to określił Harry, "nastoletnie", ale Louis naprawdę kochał Mer.

    Podróż windą przebiegła w ciszy. Zagłuszała ją jedynie cicha, spokojna muzyka, puszczona z jednego głośnika. Harry na zagubionego, ponieważ po rozmowie z tą policjantką miał mieszane uczucia, odnośnie tego, czy Eleanor postąpiła odpowiednio. Niby sam ją namawiał do tego, aby coś z tym zrobiła, jednak nie sądził, że to się stanie tak szybko. I czy policja wyciągnie konsekwencje z jego nastoletnich wybryków - tego też  się obawiał.

    Louis, jakby czytał w myślach brunetowi, pokręcił przecząco głową. Styles wzruszył tylko ramionami, jednak nic nie powiedział, gdyż znaleźli się już w penthousie Tomlinson'a, gdzie czekał na nich Liam. O dziwo, był ubrany w czerwoną koszulę w kratę oraz ciemne jeansy; całkowicie inaczej niż zwykle, kiedy był w pracy.

    Harry podszedł do swojego szefa i uścisnął sobie z nim dłoń, podobnie jak zrobił następnie Louis. Ciemny blondyn uśmiechnął się ciepło w stronę dwójki przyjaciół.

    Po przywitaniu się, Louis zaproponował im coś do picia, więc poszli do kuchni, gdzie szatyn napełnił szklanki sokiem i wręczył swoim kolegom. Po krótkiej ciszy, głos zabrał ciemny blondyn, odkładając naczynie do zlewu.

    - W szkole, gdzie pracuje Danielle, poszukują do pracy na stanowisko sekretarki.

    Louis spojrzał na Harry'ego.

Another time, another life // l.t.Where stories live. Discover now