Rozdział Dwudziesty Dziewiąty

2.1K 102 0
                                    

Londyn, 2013

   Przez jednych święta były lubiane; przez innych trochę mniej. Zazwyczaj większość ludzi, w przedświątecznej gorączce, szalała po galeriach w poszukiwaniu odpowiedniego prezentu dla swoich najbliższych, ale nie Perrie. Młoda blondynka wolała spędzać ten czas ze swoim narzeczonym albo siedząc w Pepper Mint, gdzie zapach cynamonu, świeżo zaparzonej kawy i mandarynek wprawiał ją w świąteczny nastrój.

    Było po jedenastej rano, gdy Edwards po raz kolejny tego dnia sprzedała ciasto z makiem, które zrobiła pani Horan, korzystając ze specjalnego przepisu polskiej znajomej, która mieszkała kilka bloków obok. Perrie uwielbiała próbować nowych rzeczy, a kiedy jej kubki smakowe przyjęły coś tak dobrego jak powyższy wypiek; dziewczyna nie potrafiła nie rzucać tęsknego spojrzenia w kierunku szklanej lady, za którą znajdowało się kilka kawałków maku zawiniętego w ciasto.

    Tak to już z nią było. Jak nie lubiła pewnych rzeczy, to najlepiej jakby każdy wokół niej tego nie jadł, ale jeśli coś jej bardzo posmakowało - chciała zdobyć jak najwięcej przysmaku, aby zadowolić się nim do znudzenia. Jednak dumania Perrie na temat polskiego ciasta zostały przerwane przez dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Zerknęła w lewo, w poszukiwaniu źródła tegoż hałasu. Spostrzegła Niall'a; ubrany był w białą bluzkę z rękawami 3/4, której górny guzik przy szyi był odpięty, czarne spodnie, standardowo: dopasowane oraz Vansy, na których widok blondynka wywróciła oczami. Mimo to, zauważyła jego idealnie ułożone włosy oraz sympatyczny błysk w tych błękitnych tęczówkach.

    - Jest zima. - stwierdziła Perrie, odwracając swój wzrok od Irlandczyka.

    - No wiem? - słychać było po tonie głosu chłopaka, iż miał dobry humor.

    - Więc dlaczego ubrałeś się jakby był środek wiosny?

    Horan uniósł swoje brwi ku górze, nie do końca wiedząc, co miała na myśli jego pracownica. Właśnie wtedy, Edwards wskazała brodą na jego buty.

    - Przecież nie ma śniegu. - wzruszył ramionami - Z resztą, patrz - wyrzucił dłoń w powietrze, pokazując na okno - świeci słońce.

    - Niall, jest zimno. - powtórzyła swobodnie blondynka nic sobie nie robiąc z uwagi szefa.

   - Naprawdę chcesz mi matkować, Pezz? - głos Niall'a brzmiał jakby chłopak powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.

    - Nie - pokręciła głową blondynka - po prostu jesteś moim kolegą i się o ciebie martwię.

    - To bardzo miłe z twojej strony, ale serio - Horan posłał jej przyjazny uśmiech - nie musisz. Jestem już dużym chłopcem, umiem o siebie zadbać.

    Perrie bardzo chciała kontynuować tę pogawędkę, jednak przeszkodził jej w tym klient, który właśnie wszedł do lokalu i zamówił dużą Latte Macchiato z podwójną pianką. Musiała zrealizować jego zamówienie, a to, iż Niall stał obok wysokiego mężczyzny o surowych rysach twarzy, wcale nie dodawało jej pewności siebie. Gdy w końcu, udało się jej podać zamówienie klientowi, przyjęła od niego pieniądze i uśmiechnęła się do niego sympatycznie, tak jak miała to wyćwiczone przy większości kupujących. Następnie, kiedy gość wyszedł, przeniosła ponownie spojrzenie na Horan'a, który bawił się swoją komórką. Tym razem nie wyglądał na skorego do jakichkolwiek żartów, co odrobinkę zaskoczyło blondynkę.

    - Perrie, chciałbym porozmawiać, ale tak... - zrobił dosłownie sekundową przerwę - na poważnie.

    Edwards przyjrzała się uważnie twarzy chłopaka; naprawdę chciał odbyć z nią poważną rozmowę i to nie wyglądało na coś błahego, więc przyjęła, iż musiało stać się coś na tle zawodowym. Podparła swoją głowę na dłoniach, opierając się o ladę i wlepiła swoje niebieskie oczy w Irlandczyka, oczekując jakieś akcji.

Another time, another life // l.t.Where stories live. Discover now