- Po prostu… - miałam wrażenie, że wręcz wypluwa słowa zza zaciśniętych zębów – Skrzywdził moją siostrę. Muszę się na nim odegrać, ponieważ tutaj nie chodzi tylko o mnie. Więcej ci nie powiem, dopóki ty tego nie zrobisz.

Siedziałam obok niego przez chwilę w zupełnej ciszy, chłonąc usłyszane słowa. A więc jednak nie był takim zdegenerowanym skurwysynem, za jakiego od początku go uważałam. Tutaj gra toczyła się o kogoś, na kim mu zależało. Środki, którymi chciał wyegzekwować zemstę były pojebane, podobnie jak, że musiałam w tym uczestniczyć. Widocznie… bardzo kochał swoją siostrę. W miarę normalną miłością, skoro nie chciał jej skrzywdzić i nie pozwalał na to nikomu innemu. Ja czegoś takiego nie zaznałam i poczułam na myśl o tym lekkie uczucie rozczarowania. I zazdrości.

Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk jego dłoni na mojej talii.

- Chodźmy spać – mruknął, zmuszając mnie do położenia się.

Chwilę później leżeliśmy w takiej samej pozycji, jak dziesięć minut temu, tym razem jednak towarzyszyły mi nieco inne uczucia. Zmieniło się też coś w zachowaniu Malika. W jego dotyku, sposobie, w jaki wtulał twarz w moje włosy. Przebiegła mi przez głowę jedna, niebezpieczna myśl.

Jego plan mógł być cholernie niebezpieczny w skutkach. Dla nas obojga.

***

Dochodziła ósma, ale ja nie spałem już od godziny. Postanowiłem nie budzić Celine i w spokoju zapalić papierosa. Wątpiłem, aby należała do zwolenniczek tego nałogu. Wręcz przeciwnie.

Uchyliłem mocniej okno i oparłem się plecami o wysoki parapet. Patrzyłem na śpiącą blondynkę, chociaż stanowczo nie powinienem był tego robić. W zamyśleniu zaciągałem się kolejnymi porcjami nikotyny i w roztargnieniu strzepywałem popiół, sięgając do tyłu, za okno.

Na początku zamierzałem wcisnąć jej jakąś bajeczkę na temat powodu, dla którego tak bardzo nienawidzę Stylesa. Popełniłem jednak błąd, pozwalając jej spojrzeć na moją twarz. Miała cholernie przenikliwe, zielone oczy. Bardzo ładne oczy, które przewiercały mnie na wylot. Nie powiedziałem zbyt wiele, chociaż gdyby nie ostatnie wysiłki woli – zdradziłbym dużo więcej. Nie chciałem budzić w niej sztucznej sympatii wywołanej współczuciem. I litością. Gardziłem litością.

Bardzo rzadko spałem z jakąkolwiek kobietą. Miałem tutaj na myśli zwykły sen. Bez żadnych dodatków. Z nią jednak… czułem, że muszę tego spróbować. Powstrzymać na chwilę instynkty i tak po prostu… spać. Nie zawiodłem się. Obejmując ją, czułem, jak mój rozszalały pod wpływem głupich wyznań puls się uspokaja. To nie był dobry znak jeszcze ze względu na jedno spostrzeżenie.

Mogłem się do tego przyzwyczaić.

Poruszyła się lekko na łóżku, mocniej zaciskając powieki i delikatnie marszcząc nos. Kiedy otworzyła oczy, przez chwilę patrzyła na mnie nieprzytomnymi, zielonymi tęczówkami. Miały taki wyraz, że mocniej złapałem się za parapet, błagając jednocześnie w duchu, aby nie spojrzała niżej.

Jedną dłonią sięgnęła do policzka i potarła go lekko, jakby zdezorientowana. Patrzyłem beznamiętnie na jej twarz, tłumiąc dziwne emocje, które się we mnie tliły. Dopiero po dłuższej chwili zobaczyłem na niej zrozumienie. Odruchowo spojrzała w dół, wywołując tym na moich ustach gorzki uśmiech. No tak, najwyraźniej bała się, że jakimś cudem wykorzystam ją we śnie. Byłem skurwysynem, ale nie w aż takim stopniu.

- Cześć – mruknęła, siadając na łóżku i opierając się plecami o jego ramę.

Kiwnąłem oszczędnie głową, jednocześnie chwytając w dłoń jej telefon. Pieprzony, dzwonił przez całą cholerną noc. Musiałem coś z tym zrobić, zanim wyślą za Celine listy z nagłówkami „ZAGINIONA”. Jeszcze tego mi tylko brakowało. Bez zbędnych słów rzuciłem aparat na łóżko. Spojrzała na mnie, zdziwiona.

- Zadzwoń do swojej cholernej przyjaciółki – wycedziłem – i poproś, żeby przestała dzwonić.

- Niby co mam jej powiedzieć? – zapytała, zaczepnie wysuwając brodę do przodu. Nigdy się nie nauczy.

- Wymyśl coś. Jesteś bystra, skarbie – zakpiłem, wzruszając ramionami.

Rumieniąc się lekko, chwyciła niepewnie telefon i wyszukała numer tej całej Victorii. Mimo, że jej nie znałem, to już nie darzyłem wielką sympatią. Strasznie upierdliwa babka.

- Um… hej, Victoria – zaczęła patrząc prosto na mnie. Odsunęła na kilka milimetrów telefon od ucha, a ja nawet z tej odległości byłem w stanie usłyszeć natłok pretensji, jakie tamta jej wywrzaskiwała – Uspokój się, do jasnej cholery – warknęła w końcu, a ja opuściłem głowę, uśmiechając się lekko – Nic mi się nie stało. Jestem… cała i zdrowa. Po prostu… wczoraj dostałam telefon od koleżanki z pracy, poszłam na imprezę, telefon mi się rozładował i nie miałam jak oddzwonić.

Przewróciła oczami, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Kiepskie kłamstwo, cholernie kiepskie. Victoria byłaby głupia, gdyby to kupiła.

Cóż, najwyraźniej tak właśnie było, sądząc po uldze malującej się na twarzy Celine. Z kim ona właściwie się zadawała? Chociaż… z drugiej strony… to było nawet wygodne. Czasami tępy znajomy to skarb.

- Wiem, przepraszam… - mruknęła, pocierając dłonią kark – Nie pomyślałam o tym, wiesz, że mam słabą głowę – tym razem roześmiałem się głośniej, a ona spiorunowała mnie wzrokiem – Z kim jestem? No właśnie, zapomniałam ci powiedzieć… Musiałam wyjechać. Ze znajomym. Mam kilka spraw związanych ze studiami i stażem i muszę trochę pojeździć. No i… pewnie wyskoczymy nad morze odpocząć – i znowu wymówki. Ce najgorsze kłamstwo umiała jej wcisnąć cholernie przekonująco – Tak, wiem, że nic nie powiedziałam. Wiesz, tyle się ostatnio działo… sama rozumiesz. Tak, będę się odzywać. Nie, nie wiem, kiedy wrócę. Będziemy w kontakcie, dobrze? – spojrzała na mnie wymownie, a ja już wiedziałem, że będę jej musiał czasami dawać ten cholerny telefon – Będziemy w kontakcie, obiecuję. Gdyby dzwoniła Smith… powiedz, że musiałam wyjechać w pilnej sprawie i bardzo przepraszam, dobrze?... Tak, tak, dzięki, jesteś kochana… Uhm, odwdzięczę się . Do zobaczenia.

Odetchnęła z ulgą, kończąc rozmowę. Bez słowa wyciągnąłem dłoń, a ona ze zrezygnowana miną odrzuciła mi telefon. Z pełnym satysfakcji uśmiechem schowałem komórkę do kieszeni dżinsów.

- Wiesz, że musiałam rzucić praktyki? – zapytała.

Wzruszyłem ramionami.

- Stać cię na coś znacznie lepszego, skarbie – wiedziałem, że irytuje ją mój protekcjonalny ton – Zbieraj się, musimy stąd spadać.

Tym razem to mój telefon zawibrował. Rzuciłem okiem na ekran.

Od: Louis Tomlinson:

Pospiesz się, kurwa. Wysłałem kilka fałszywych tropów, zaczynają cię szukać. Musicie być w Doncaster SZYBCIEJ.

- Jedziemy – rzuciłem, naciągając na siebie koszulkę – Ubieraj się, po drodze kupimy ci coś ładnego.

1000 ways to hell | z.m.Where stories live. Discover now