Rozdział 40: Tak!

1.1K 65 20
                                    

Zaraz po przylocie do Anglii pojechałem do rodziny. Spędziłem trochę czasu z ojcem, jednak nie mogłem posiedzieć u niego zbyt długo, bo musiałem jechać na uczelnię zawieźć papiery. Muszę przyznać, że ludzie na Oxfordzie są znacznie bardziej wyluzowani niż myślałem. Poznałem już parę fajnych osób. Imprezy są również przednie. Niestety jest trudniej niż przypuszczałem. Będę musiał się nieco spiąć i posiedzieć przy książkach, więc przepraszam jeśli nie będę dawał znaku życia przez następne parę dni. Postaram się napisać jak najszybciej. Tym razem już e-mailem. Pozdrów wszystkich ode mnie. 

Twój Ethan Strauss.

Mimowolnie uśmiechałam się szeroko, czytając list od Ethana. Tak jak obiecał, zdawał raport z wszystkiego, co robił po przylocie do Anglii. Prosiłam go o pisanie mi e-maili, jednak jego pierwsza wiadomość przybyła do mnie pocztą. Dokładnie list zapakowany był w kopertę z wielką, czerwoną pieczęcią niczym z filmów dziejących się w średniowieczu. Schowałam list do szuflady. Później zastanowię się, gdzie go schować, aby się nie zniszczył. Chciałabym zachować go jako pamiątkę. 

Podczas gdy zachwycałam się kopertą, którą wysłał mi blondyn, dostałam SMS. Wzięłam telefon w dłoń i sprawdziłam, kto do mnie napisał. "Ja, ty i jezioro. Co ty na to?". Wiadomość była od Rydera. Prędko odpisałam mu, że się zgadzam. Niedługo po tym usłyszałam otwierające się drzwi. Zeszłam na dół. W progu stał Sam, a przed nim Aaron. Prowadzili jakąś rozmowę, której nie byłam w stanie usłyszeć. Próbowałam zbliżyć się do nich, ale szybko zostałam wykryta. 

- Przecież cię widzę. - Powiedział brunet, opierając się o framugę. 

Mruknęłam niezadowolona. Brat zmył się szybko i poszedł do swojego gabinetu. Ubrałam na nogi trampki i złapałam dres w rękę. 

- Miałeś być później. - Odezwałam się i włożyłam telefon do kieszeni. - Możemy iść. 

Wsiadłam do samochodu Sama. Zapięłam pasy i chwilę później ruszyliśmy. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby chłopak tak szybko jechał. Nie dowiedzieć się ile, bo z pewnością bym się przeraziła. Nie pytałam się o powód. Po prosty modliłam się, aby po drodze nie zdarzył się żaden wypadek. Dzięki jego szybkiej jeździe dotarliśmy na miejsce w ponad dwadzieścia minut zamiast w czterdzieści. Ryder wyjął z bagażnika plecak z nieznaną mi zawartością. 

- Co tam masz? - Spytałam, wskazując na torbę. 

- Pomyślałem, że zrobimy sobie piknik. - Uśmiechnął się. 

- Mogłeś mi powiedzieć. Wzięłabym coś. 

- Nie. To miała być niespodzianka. 

Przedarliśmy się przez gęsty las. Moim oczom ukazał się jak zwykle piękny widok na jezioro oraz koc, dookoła którego rozstawione były świeczki. Nic nie mówiąc, szłam za brunetem, który po chwili zapalił wszystkie z nich. Usiadłam na kocu. Ryder położył na nim jedzenie, min: paczkę chipsów, paluszki, żelki, kanapki i sałatkę w pojemniku. Zaśmiałam się. 

- Było tak romantycznie, a do jedzenia mamy same przekąski i kanapki. - Uśmiechnęłam się. 

- Myślisz, że jaką kolację mogę przenieś w plecaku? - Odparł oschle. 

Kolacja zaczynała się rozkręcać i robiło się coraz później. Zerknęłam na godzinę w telefonie. Z przykrością stwierdziłam, iż niedługo powinniśmy się zbierać. Stwierdziłam również, że skończyło nam się jedzenie. Sam wypijał właśnie ostatnie łyki kawy z termosu. 

- Jest po jedenastej. - Odezwałam się. - Ile jeszcze chcesz tu siedzieć? 

- Przecież nie przeszliśmy jeszcze do punktu kulminacyjnego. 

- Hmm? - Mruknęłam. 

Ryder przybliżył się do mnie, aby po chwili położyć mnie na plecach. Znajdowałam się pod nim. Złączył nasze usta. Miarowo przygryzał moją dolną wargę. Złapał moje biodra. Jedną dłonią zjeżdżał coraz niżej, aby następnie wodzić ręką po moim udzie. Z każdym kolejnym ruchem sprawiał mi coraz większą przyjemność. Aż trudno pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu, nigdy nie pomyślałabym o takich rzeczach z najlepszym przyjacielem. Jego dłoń przenosiła się coraz wyżej aż dotarła do materiału moich majtek, do których brunet miał łatwy dostęp, bo miałam na sobie spódniczkę. Zrobiłam się czerwona na twarzy, podczas gdy Sam bawił się w najlepsze. 

- Ryder co robisz? Jesteśmy na widoku. - Zganiłam go, próbując odepchnąć jego ręce. 

- Przecież nikt tu nie przychodzi. - Mruknął, przenosząc się z pocałunkami na moją szyję. 

Dalej nie byłam przekonana, ale dałam chłopakowi pełny dostęp do mojego ciała. Po czasie naciskania na moją kobiecość, znudził się tą częścią ciała i przeniósł się nieco wyżej. Pozbył się mojej bluzki. Namiętnie całował najpierw moją szyje, później obojczyk, aby ostatecznie zatrzymać się przy biuście. Uciskał lewą pierś dłonią. Długo kontynuował swoje pieszczoty. Po dłuższym czasie zszedł ze mnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Sam rzucił mi koszulkę, którą z trudem złapałam. Uniosłam pytająco brwi. 

- Już się znudziłeś? - Zaśmiałam się. 

- Mówiłaś, że chcesz wracać. 

Przyznałam mu rację, jednak w brunet pozostawił mnie z pewnym niedosytem. Szybko wzułam na siebie bluzkę. W tym czasie byłam odwrócona do Rydera tyłem. 

- Może wprosiłabym się do ciebie i dokończylibyśmy... 

Nie zdołałam dokończyć swojej myśli, gdyż odwróciłam się do bruneta. Klęczał przede mną na jednym kolanie. W dłoni trzymał małe, czerwone pudełeczko. Zakryłam usta dłońmi, starając się nie krzyknąć. Poczułam duszności. 

- Co powiesz na przestanie nazywania mnie przyjacielem? - Spytał łamiącym się głosem. Na jego twarzy widać było zmieszanie i duże rumieńce, z którymi wyglądał naprawdę uroczo. - Pomyślałem, że skoro znamy się tak długo to...

- Tak! - Krzyknęłam, przerywając Ryderowi. 

Chłopak uśmiechnął się szeroko. Wyjął pierścionek z białego złota z pudełeczka i ostrożnie włożył na mój serdeczny palec. Podskoczyłam ze szczęścia, po czym rzuciłam się na Sama. Pocałowałam go czule i namiętnie. W pewnym momencie oderwałam się od niego, gdy uświadomiłam sobie pewną ważną rzecz. 

- Co na to Aaron? Przecież on cię nie znosi. 

- Zgodził się. - Odparł dumnie. - Rozmawiałem dzisiaj z nim o tym. Postawił tylko jeden warunek. 

- Jaki? 

- Mam cię dzisiaj pieprzyć całą noc. - Mruknął mi do ucha, po czym przerzucił mnie przez ramię. 

- Wcale tak nie powiedział! - Wyrywałam się z uścisku bruneta, przy tym głośno się śmiejąc. 

~Koniec~

Cóż za niesamowity zwrot akcji. Niespodziewane to było. Dziękuje wam bardzo za czytanie mojej książki, wspieranie i wzdychanie. Mam nadzieję, że tutaj się nie pożegnamy i zaczekacie na moją kolejną opowieść, która już kiełkuje mi w głowie. Myślę, że wcielę ją w życie gdzieś we wrześniu bądź październiku. 

Dziękuję :D

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Where stories live. Discover now