Rozdział 33: Jestem przerażony.

696 42 0
                                    

Obudziłam się rano w żelaznym objęciu Sama. Niechętnie otworzyłam oczy. Klatka piersiowa chłopaka unosiła się w spokojnym, równomiernym tempie. W dalszym ciągu spał, więc zachowywałam się jak najciszej, żeby go nie zbudzić. Poziom adrenaliny w moim organizmie gwałtownie się zwiększył, gdy w głowie zaczęły pojawiać się obrazy z zeszłej nocy. Uspokoiłam swoje rozszalałe serce i delikatnie zdjęłam ze swoich ramion rękę bruneta. Mruknął, ale się nie obudził. Postawiłam dwie stopy na zimnej podłodze i wzdrygnęłam się pod jej dotykiem. Mimo, że byłam pewna uprawiania seksu z Ryderem to dalej nie mogę się pozbierać. 

Zorientowałam się, że nadal jestem naga, więc czym prędzej wskoczyłam do łazienki. Gdy już miałam zamykać drzwi, wystraszyło mnie szamotanie się Sama na łóżku. Odwrócił się w moją stronę całym ciałem, a pościel tylko w niewielkim stopniu go okrywała. Głównie jego przyrodzenie. Zaczerwieniłam się na ten widok i zanim zdołał coś powiedzieć, zatrzasnęłam drzwi łazienki. 

- Umyję się! - Krzyknęłam bez celu. 

Usłyszałam miarowe kroki bruneta w moją stronę, przez co moje serce zaczęło bić znacznie szybciej niż wcześniej. Chłopak położył dłoń na powłoce drzwi i przychylił się delikatnie nad nimi. 

- Zejdź na śniadanie, gdy skończysz. - Oznajmił, po czym szybko wyszedł z sypialni. 

Wzięłam parę głębokich wdechów i dopiero w tym momencie zorientowałam się, że w pośpiechu nie zabrałam ubrań porozrzucanych na podłodze koło łóżka. Uchyliłam nieznacznie drzwi, aby upewnić się, że nie ma tu Rydera. Zaczęłam zbierać swoją garderobę z podłogi, wypinając się przy tym na wszystkie strony. Na moje nieszczęście brunet postanowił wrócić do pomieszczenia w najmniej odpowiednim momencie. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, który jak zaczarowany wpatrywał się w moje wypięte pośladki. Całe ciało przeszła fala gorąca. Momentalnie wyprostowałam się i zakryłam ubraniami. Na twarzy chłopaka pojawił rumieniec, przez co przypominała dojrzałego pomidora. Całe szczęście był już ubrany w czarne dresy, opuszczone zbyt nisko, eksponując jego męskie V. 

- Przepraszam, nie wiedziałem, że wyjdziesz. - Wyjąkał, zakrywając oczy, aby w jakimkolwiek stopniu nie patrzeć się na moją pucołowatą sylwetkę. Mruknęłam coś niezrozumiale i znów popędziłam do łazienki. 

Wzięłam ekspresowy prysznic i ubrałam się w wczorajsze ciuchy. Nie jest to zbyt schludne, jednak nie miałam wyboru, jak założyć to co miałam. Gdy odklepałam poranną toaletę, powoli poszłam w stronę kuchni, z której czuć było przyjemny, nieco słodki zapach. Wychyliłam się zza rogu. Na twarz od razu wpłynął mi uśmiech, gdy zobaczyłam przepyszne naleśniki, smażone przez równie pysznego mężczyznę. W podskokach podeszłam do Sama i spojrzałam mu przez ramię. 

- Kiedy nauczyłeś się tak gotować? - Powiedziałam, poważnie strasząc chłopaka. Podskoczył z przerażenia razem z patelnią naleśników. 

- Nie podchodź do ludzi od tyłu, Hikari. - Pouczy mnie i dał pstryczka w czoło, jak miał w zwyczaju robić. - Poza tym olej pryska. Jeszcze się poparzysz. 

Z nadętą miną odeszłam od Rydera i usiadłam przy stole, czekając na smaczne śniadanie, które po chwili mi zaserwował. Oczywiście nie mógł obejść się bez swojej ulubionej, czarnej kawy, która szczerze mówiąc, już mi zbrzydła, ale nie chciałam mu o tym mówić. Jeszcze by się na mnie obraził. Zaśmiałam się na samą myśl o tym. Zaklaskałam w dłonie, jedząc naleśniki. 

- Skoro już mamy szansę porozmawiać w tak miłej atmosferze... - Zaczęłam, przełykając ostatni kawałek śniadania i bujając się na krześle. - ... pomyślałam, że dzisiaj powiem Ethanowi. - Ryder wydał się niewzruszony moimi słowami i dalej popijał kawę. - Słuchasz mnie w ogóle? - Dopytałam, machając mu przed twarzą. - Halo? 

- Jak mam zareagować? - Odparł i odłożył pustą szklankę na bok. - Jestem przerażony. Na samą myśl mam mokro w gaciach. Co mogę ci więcej powiedzieć? 

Rozumiem obawy Rydera. Sama jestem wystraszona i nie wiem jak mam się zachować. Nigdy nikomu nie mówiłam, że go zdradziłam z najlepszym przyjacielem i zachowałam się jak ostatnia szmata. Jak to się mówi: raz kozie śmierć. 

Sprawdziłam godzinę na zegarze ściennym i z przykrością stwierdziłam, że nadeszła godzina sądu i muszę się zbierać. Ostatnio wcale nie przejmowałam się nauką, a to właśnie po to poszłam na studia. Zabrałam swoją walizkę i pośpiesznie zaczęłam zakładać buty. Powinnam wstąpić jeszcze do domu, odmeldować się u mamy i przebrać w świeże ciuchy. Stanęłam w progu z zamiarem wyjścia. 

- Powinieneś też się zbierać! - Krzyknęłam w stronę bruneta, który zaraz pojawił się przede mną. - Z tego co wiem, masz zajęcia na dziesiątą. 

- Zdążę. - Oparł się o ścianę, skanując mnie wzrokiem. - Może cię podwieźć? - Zaproponował, wskazując na moją walizkę. 

 - Poradzę sobie. - Machnęłam ręką. - Mam pięć minut, jeśli przejdę parkiem. 

- Jak chcesz. - Burknął. Poczułam jego urażoną godność. 

Podeszłam bliżej niego, stanęłam na palcach i złożyłam na ustach krótki, pożegnalny pocałunek. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc jak się czerwieni, co podbudowało moją pewność siebie. Śpieszyłam się, więc czym prędzej opuściłam dom Sama i w mgnieniu oka dotarłam do swojego mieszkania. Otworzyłam drzwi, a w progu powitał mnie niezadowolony Aaron. 

- Nie miałaś wrócić wczoraj? - Spytał stanowczo. 

- Przenocowałam u Mai. -  Wytłumaczyłam prędko, nie chcąc się z nim droczyć. Dzisiaj mam jeszcze wiele spraw do załatwienia i nie chcę sobie szargać nerwów. - A teraz przepraszam cię, ale za trzydzieści minut mam zajęcia. Przesłuchanie zrobisz mi jak wrócę. 

Wyminęłam brata w przejściu i skierowałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w świeże ubrania i przepakowałam książki oraz zeszyty. Rozczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Wyszłam z mieszkania i wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, gdyż wszystkie odjeżdżające spod mojego domu jadą na uniwersytet w Madison. 

W dziesięć minut dojechałam na zajęcia i niechętnie weszłam na sporą salę, gdzie miały się odbyć. Szybko znalazłam Mai wzrokiem w tłumie studentów. Przysiadłam się do niej. Dziewczyna położyła głowę na ławce i westchnęła głośno. 

- Jestem padnięta. - Oznajmiła. Zaśmiałam się z jej znudzonego tonu. - Gdy wróciliśmy, przypomniałam sobie o projekcie i zarwałam nockę, aby go zrobić. 

 - Ja zrobiłam go już tydzień temu. - Odparłam pewnie i oparłam się na krześle. 

- A ty co robiłaś wieczorem? - A mało co nie spadłam z krzesła, na którym się bujałam. Zachłysnęłam się powietrzem i szybko odkaszlnęłam. - Sam zabrał cię do swojego domu... - Przypomniała, jakbym o tym nie wiedziała. Oparła się na łokciu i patrzyła na mnie wnikliwie. 

- Tak. - Starałam się zachować spokój. Mam tylko nadzieję, że Noah nic jej nie powiedział. - Obudziłam się około dziewiętnastej, a później wróciłam do domu. 

Mai nie byłaby sobą, gdyby nie zadała mi paru zbędnych pytań odnośnie mojego prywatnego życia. W sumie nie wiem, czy może coś podejrzewać. Moja relacja z Ryderem jest dość oczywista. Przyjaźnimy się od dawna i nie zmieni się to nawet po naszych ostatnich przeżyciach. 

Wykład jak zwykle mi się dłużył, jednak nie dziwię się. Nasz wykładowca jest dużo po siedemdziesiątce, a jego głos jest usypiający. Mai niejednokrotnie przysypiała na jego zajęciach. 

Zabrałam swoją torbę i żwawo ruszyłam na zewnątrz, gdzie temperatura przekroczyła dwadzieścia stopni. Szłam z głową spuszczoną w dół i obserwowałam własne nogi. Brunetka dawno zniknęła, gdzieś w poszukiwaniu wodopoju. 

Niespodziewanie wpadłam na czyiś wysportowany tors i nie mogłam pomylić go z nikim innym. Podniosłam głowę, aby napotkać piwne tęczówki Ethana. Przeszywały mnie na wylot. Poczułam jak mój żołądek zaciska się w supeł, a nogi robią się jak z waty. Spięłam wszystkie mięśnie i nie dałam się ugiąć nawet jego serdecznemu uśmiechowi. Nadszedł dzień mojej zguby. Amen. 

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora