Rozdział 10: Nienawidzę cię!

883 59 4
                                    

Przechadzałam się szkolnym korytarzem z naręczem podręczników w plecaku, kierując się do klasy, gdzie odbyć miałam pierwsze zajęcia w siódmej klasie w liceum. Jestem teraz na juniorskim roku. Specjalnie ubrałam się dość elegancko, jak na mnie, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Założyłam żółty sweter i wsunęłam go w jeansową spódnicę. Gdy przechodziłam przy schodach jakiś chłopak wpadł na mnie, wylewając słodki napój na moje ubranie. Spojrzałam na niego nienawistnie. Nieznajomy miał ciemne, brązowe włosy, delikatnie pofalowane.

- Nie widzisz jak idziesz?! - Krzyknęłam, zwracając na siebie uwagę paru osób dookoła.

- Przepraszam. - Wydukał z siebie.

Fuknęłam głośno i skierowałam się do toalety. Miałam wrażenie, że te przeprosiny nie były szczere. Nawet jeśli to mnie to nie interesuje. Stanęłam przy umywalce. Wpierw umyłam dłonie, gdyż i one całe się kleiły. Następnie brałam jedną chusteczkę za drugą próbując zmyć z siebie napój, jednak i tak pozostał po nim ślad w postaci dość sporej plamy. Jedynym plusem jakiego się doszukałam, było iż pachniałam teraz pomarańczą. Na szkolnym korytarzu zapewne przykuwałam uwagę wielu osób, gdzieniegdzie słyszałam szmery zapewne na mój temat. Gdybym jeszcze raz znalazła tego chłopaka, wątpię, że pożyłby długo.

Weszłam do klasy chwilę przed dzwonkiem. Usiadłam w tylnej ławce przy oknie całkiem sama, gdyż nie znałam tu jeszcze nikogo. Ta szkoła była dla mnie kompletnie nowa. Starałam się wyrobić sobie dobrą opinię miłej i uśmiechniętej dziewczyny, którą niewątpliwie jestem, tymczasem już od rana jestem w złym humorze spowodowanym sytuacją sprzed chwili.

Co pewien czas zerkałam na ekran telefonu i monitorowałam godzinę, ponieważ pierwsza lekcja odbywała się z naszym wychowawcą, więc omawiał jedynie system oceniania oraz zapoznawał się z naszymi imionami. Niecałe dziesięć minut po dzwonku do sali wparował zdyszany uczeń. Cała klasa jakby ujrzała ducha i przyglądała się chłopakowi. Sama również to zrobiłam i wstrzymałam oddech, gdy okazało się iż jest to ten sam osobnik, który wpadł na mnie około dwadzieścia minut temu. Szybko odwróciłam głowę, gdy ten spojrzał w moją stronę. Nauczyciel pokręcił głową niezadowolony.

- Pan..? - Mężczyzna przeciągnął zdanie, aby wydusić od ucznia swoje nazwisko.

- Ryder. - Uśmiechnął się, łagodząc wypowiedź. - Przepraszam za spóźnienie. - Dopowiedział.

Nauczyciel rozejrzał się po klasie. Udawałam bardzo zajętą i niezainteresowaną przybyszem. Wierciłam się na krześle i bawiłam się długopisem. Na moje nieszczęście mężczyzna nie złapał aluzji.

- Usiądź obok panny... Watson. - Zrobił chwilową pauzę, próbując przypomnieć sobie moje imię.

Skinęłam niechętnie głową. Jak widać było po mimice bruneta, też nie był zadowolony z obecnego rozdzielenia miejsc. Namiętnie wpatrywałam się w ptasie gniazdo za oknem, aby nie musieć patrzyć w stronę nowego "kolegi".

- Słuchaj. - Szepnął, aby nie przeszkadzać nauczycielowi. - Przeprosiłem cię przecież. Nie wpadłem na ciebie specjalnie.

Nie odpowiedziałam mu, bo dalej byłam zła za tę sytuację. Prychnęłam jedynie, aby chłopak zrozumiał iż nie mam zamiaru z nim dyskutować. Tylko najgorszy los mógł sprawić, że trafiliśmy do jednej klasy. Przez resztę lekcji starałam się wcale nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego. Czułam, że się na mnie patrzy, ale ignorowałam to. Po najdłuższej godzinie jaką kiedykolwiek przeżyłam, zadzwonił upragniony dzwonek. Zarzuciłam plecak na plecy i zwinnie wyminęłam Rydera. Udałam się do swojej szafki w celu przełożenia książek. Niestety widocznie brunet nie miał nic lepszego do roboty, tak samo jak ja, i skierował się za mną.

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum