Rozdział 22: Nie wspominajmy o tym, okej?

692 63 9
                                    

Obudziłam się w jakimś białym pokoju. Czy ja umarłam? Bo tak się właśnie czułam. Niechętnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Całe szczęście nie było to niebo, a naprawdę czysty, hotelowy pokój. Aaron i Rachel wynajęli jeden nad salą weselną, aby przenocować zmęczone dzieci. Zamiast tego wyspałam się tu ja. Sama nie wiem, kiedy tak mnie ścięło z nóg, że nic nie pamiętam. 

Spojrzałam przed siebie, dalej nie podnosząc się z wygodnego materaca. Obok mnie leżał Ryder. Mimowolnie zaczęłam gładzić jego miękkie włosy. Cofnęłam dłoń dopiero, gdy chłopak odwrócił się w moją stronę. Nasze oczy się spotkały. Momentalnie poczułam przeszywający mnie dreszcz. Brunet podniósł się do pozycji stojącej i dopiero w tym momencie mogłam dostrzec jego pogniecioną i rozpiętą w połowie koszulę. Jego włosy nie wyglądały znacznie lepiej. Moje serce na chwilę stanęło.

- Nie mów mi, że my... - Odezwałam się, łącząc swoje palce, mając nadzieję, że zrozumie mój przekaz. 

Brunet spojrzał na mnie i kodował w głowie mój gest. Prychnął głośno, aby następnie wybuchnąć głośnym śmiechem. Tymczasem ja dalej siedziałam na łóżku i próbowałam przypomnieć sobie noc. 

- My? Razem... w..? - Sam nie mógł przestać się śmiać, przez co nie rozumiałam części jego słów.

Gdy ten nie przestawał przez dłuższą chwilę, a ja uświadomiłam sobie, co właśnie przyszło do mojej głowy, cisnęłam w niego poduszką. Ja i Ryder razem w łóżku to zdecydowanie za dużo, jak na moje głupie serce. Uderzyłam się parę razy w miejsce serca. Dopiero w tym momencie poczułam okropną suchość w gardle i przeszywający ból głowy. Złapałam się za skronie z grymasem na twarzy. Przyjaciel od razu podał mi szklankę wody, która swoją drogą nie wiem skąd się wzięła, widząc mojego porannego kaca. Westchnęłam głośno, wypiłam napój i runęłam z powrotem na materac. 

- Wczoraj, gdy poszliśmy znowu na salę Rachel od razu podbiegła do nas z whisky. Oczywiście nie mogłaś odmówić, ja za to zachowałem się dojrzale. - Zaczął. Przewróciłam oczami, słysząc tą przekoloryzowaną historyjkę. - Później Aaron wyleciał z jakimiś zabawami, w których nagrodą był, a jakże, alkohol. Nie wiem, czy muszę ci o tym przypominać, ale szykuj się na swoje wesele. - Spojrzałam na niego pytająco. - Złapałaś bukiet. - Wyjaśnił. - Tak się spiłaś, że nie wytrzymałaś do wschodu słońca i musiałem cię tutaj przytachać. Chwilę siedziałem przy tobie, ale szybko też zachciało mi się spać, więc położyłem się obok ciebie. 

Przytakiwałam głową na każde jego kolejne zdanie. Moja pamięć powoli się odświeżała. Byłam tak narąbana, że gdyby nie Ryder zbłaźniłam się przed całą rodziną. Podejrzewam, że i tak to już zrobiłam. 

Niechętnie wstałam z łóżka, a świat dookoła mnie zaczął wirować. Cholera. Nie powinnam tyle pić zwłaszcza z moją słabą głową do alkoholu. Gdy tylko wszystko wróciło do normy, weszłam do łazienki, zostawiając Sama w sypialni. Stanęłam przed lustrem i ujrzałam ogromne wory pod oczami i rozmazany eyeliner. O Boże. Wyglądałam jak zombie. Przemyłam twarz chłodną wodą, jeszcze bardziej rozmazując resztki makijażu. Po niecałych dwudziestu minutach stopniowo doprowadziłam się ładu. Wyszłam z łazienki, dalej mając na sobie jasnoniebieską sukienkę, która była mocno pognieciona. Niestety nie wzięłam żadnych ubrań na zmianę. Wyszłam z toalety. Ryder wyglądał na zniecierpliwionego. Spiorunował mnie wzrokiem i wszedł do łazienki, wymijając mnie. 

Usiadłam na łóżku, uprzednio zabierając telefon z etażerki. Spojrzałam na wyświetlacz. Jedenaście SMS od Ethana i trzy nieodebrane połączenia. Że też chciało mu się siedzieć tak długo w nocy. Odpisałam mu na wszystkie wiadomości, w których przeprosiłam za swoją nieaktywność. Odłożyłam telefon i położyłam się na miękkim materacu. Ból głowy mnie nie opuszczał, całe szczęście szklanka wody na chwilę zaspokoiła moje pragnienie. 

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora