Rozdział 8: Zakochałeś się?!

937 61 3
                                    

Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Moje powieki przymykały się, gdy patrzyłam na mijane przez nas drzewa. W dalszym ciągu nie mogłam skojarzyć trasy, którą się kierowaliśmy. Po niecałej godzinie drogi Ryder w końcu zatrzymał się na parkingu w środku lasu. Wysiadłam z samochodu i rozprostowałam nogi, przeciągając się przy tym. Rozejrzałam się dookoła. Śpiew ptaków i szum drzew był bardzo uspokajający.

- Gdzie jesteśmy? - Spytałam.

- Chodź za mną.

Zgodnie z wolą bruneta podążyłam za nim. Przeszliśmy kawałek ścieżką, a moja pamięć powoli zaczęła się odświeżać. Gdy przed sobą spostrzegłam średnich rozmiarów jezioro w końcu poukładałam sobie wszystko w głowie.

- Przychodziliśmy tu, gdy byliśmy w gimnazjum. Pamiętasz?

- Ze trzy lata tu nie byłam. - Odparłam.

Pamiętam jak ja, Ryder i paru naszych znajomych z gimnazjum przychodziliśmy tu i robiliśmy sobie pikniki. Niekiedy kąpaliśmy się w jeziorze. Tu zapaliłam swojego pierwszego papierosa. Był ohydny, ale warto o tym wspomnieć. Wisconsin słynie z wielu jezior, ale to jest zdecydowanie moim ulubionym. Nie mam pojęcia jak się nazywa. Kto by się tym przejmował? Najważniejsze jest to, że naprawdę lubię tu przebywać. A teraz, gdy nie kontaktujemy się już z naszymi znajomymi z dawnych lat, jest to miejsce, o którym tylko ja i Sam wiemy.

Podczas, gdy ja wspominałam stare, dobre czasy przyjaciel zdążył pójść po koc i jakieś jedzenie. Przyglądałam się mu uważnie. Chłopak usiadł na kocu i uśmiechnął się do mnie serdecznie. Odwzajemniłam gest.

- Zawsze wozisz ze sobą wyposażenie na piknik? - Zaśmiałam się i wzięłam jedną kanapkę z pojemnika.

- Nie. - Odpowiedział, przygryzając jabłko. - Od początku chciałem cię tu zabrać. Tak bez powodu. Może powspominać, zjeść.

- Przepraszam, że zepsułam ci dzisiejszy dzień.

Brunet spojrzał na mnie podejrzliwie, po czym zaśmiał się dość głośno. Odwróciłam głowę w jego stronę.

- Nie przejmuj się. Należało mi się po tym, jak zostawiłem cię na imprezie. Poza tym trochę cię rozumiem.

- Co? - Spytałam. Chłopak widocznie zrobił się czerwony na twarzy.

- Pamiętasz tę dziewczynę? Rose...

- Nie gadaj! - Momentalnie podniosłam się z ziemi. - Zakochałeś się?

Ryder skulił się i odwrócił do mnie plecami. Mogłam tylko wyobrażać sobie jego zawstydzoną twarz. Uśmiechałam się mimowolnie od ucha do ucha.

- Nie mów tego na głos. Zawstydzasz mnie.

Odkąd ostatni raz Sam powiedział mi, że podoba mu się jakaś dziewczyna, minęły przeszło trzy lata. Była to pewna uczennica z równoległej klasy. Niestety nie udało mu się z nią umówić. Wszystkie twierdziły, że spędzam z nim za dużo czasu i będzie je olewał dla mnie. Dokładnie tak samo było po mojej stronie. Jeśli już spotykałam się z jakimś chłopakiem, ten szybko ze mną zrywał. Właśnie z powodu Rydera. Byli zazdrośni.

Zaczęło robić się zimno i ciemno, więc postanowiliśmy wrócić do domu. Byłam zmęczona. Sama nie wiem czym. W końcu prawie wcale nie pływałam. Jestem pewna, że zdrzemnęłam się na chwilę w trakcie podróży. Bo, gdy otworzyłam jedno oko byliśmy już na obrzeżach miasta. Później moje powieki już same się zamykały i resztę drogi do domu przebyłam kompletnie tego nieświadoma.

- Poke, poke.

Ryder widocznie dobrze się bawił, kłując mnie palcem w policzek. Ziewnęłam porządnie w celu dotlenienia organizmu. Niechętnie wysiadłam z ciepłego samochodu. Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty na wejściu. 

- Wejdź. - Zaproponowałam przyjacielowi, który nie był do końca pewny, co ma zrobić. - Aaron z pewnością cię nie pobije. - Zaśmiałam się sennie.

Brat zapewne był w swoim pokoju, które pełni również funkcję biura, i pracował. Z zawodu jest agentem nieruchomości, więc czasem przynosi pracę do domu. Pomaga tak finansowo mamie, bo gdy ojciec nas zostawił, zrobiło się nieco ciężko. Dlatego nie mieszkam w zbyt dużym mieszkaniu na obrzeżach. Całe szczęście oszczędzam na transporcie na uczelnię.

Weszłam do kuchni i mozolnie otworzyłam lodówkę. Nie wiedziałam, co zjeść i nie chciało mi się gotować. Wyjęłam z lodówki jajka i postanowiłam je ugotować. Zrobiłam nam kanapki, podczas gdy brunet siedział przy stole obok i przeglądał coś na telefonie. W jedną rękę wzięłam talerz z kanapkami, a w drugą tacę z herbatą i kawą dla Rydera.

- Chodź na górę. - Powiedziałam i skierowałam się do swojego pokoju. - Aaron teraz pracuje, więc nie chcę mu przeszkadzać.

Sam zgodził się ze mną. Ściany w mieszkaniu są bardzo cienkie, więc nasze rozmowy w salonie pewnie bardzo by mu przeszkadzały. Przyjaciel już wystarczająco naraził się Aaronowi. Brunet otworzył mi drzwi, ponieważ ja miałam zajęte obie ręce. Weszliśmy do środka, a ten po chwili je zamknął i zapalił światło. Położyłam kanapki na biurku. Oboje bezzwłocznie zabraliśmy się do jedzenia. Usiadłam na łóżku, podczas gdy Ryder kręcił się na moim fotelu.

- W takim razie jaka ona jest? - Spytałam. Sam zaczął szybciej obracał się dookoła własnej osi.

- Miła, ładna, spokojna.

- Dokładnie tak jak ty. - Zaśmiałam się.
- Jestem ładny?

- Na swój własny sposób, tak. - Odparłam. - Jeśli powiesz mi, że pachnie kawą to może być przeznaczenie.

- Nie. Ale za to ma oczy w tym kolorze. - Dopowiedział. Zaczął kręcić się w drugą stronę. - Skoro ja już się wyspowiadałem pora na ciebie. Co takiego lubisz w Ethanie?

Na moje policzki wkradł się delikatny rumieniec. Sam z pewnością to zauważył, ponieważ poruszył dwuznacznie brwiami i oparł swoją głowę na ręce, czekając na moją odpowiedź. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Właściwie to znamy się zaledwie od tygodnia.

- Jest miły. - Zamyśliłam się. - Uprzejmy, zawsze uśmiechnięty i jest gentlemanem. Nie to jak niektórzy w tym pokoju. - Spojrzałam wymownie na przyjaciela.

- Przecież drzwi ci otworzyłem! - Wzburzył się.

- Jest twoim przeciwieństwem, czymś zupełnie nowym. Do tego jest naprawdę przystojny. - Dopowiedziałam. - Jest wiele rzeczy, które mi się w nim podobają.

Ryder wziął laptopa z mojego biurka i położył się obok mnie, głowę opierając o ścianę. Przysunęłam się bliżej niego, aby widzieć ekran. Nie będziemy przecież przez cały wieczór rozmawiać o swoich zauroczeniach. Chłopak odpalił jakiś kryminalny serial. Jeden z jego ulubionych. Nie bez powodu zdecydował się być lekarzem sądowym.

Gdzieś podczas oglądania piątego odcinka pod rząd, moje powieki zaczęły się zamykać. Już przy szóstym odcinku zasnęłam. Nie mam pojęcia, co brunet robił w tym czasie. Zapewne poszedł do domu. Gdy obudziłam się rano byłam przykryta kocem, a laptop stał na moim biurku.

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Where stories live. Discover now