Rozdział 26: Co ja narobiłam?

819 51 5
                                    

Wigilia z Ethanem i moją rodziną była naprawdę dobrym pomysłem. Moja mama i blondyn bardzo dobrze się dogadywali, a nawet Aaron nie miał nic przeciwko jego obecności. Powiem więcej. Wydaje mi się, że go toleruje. Nie dziwię mu się. Ethan jest inteligenty, ma przyszłościowe studia, na których dobrze sobie radzi, a co najważniejsze nie traktuje mnie jako przelotny związek. Ładnej buźki też nie można mu odmówić. Jedyne rękaw tatuaży na jego ręce może stawiać go w złym świetle, jednak ja uznaję to za naprawdę seksowne. 

Rzucałam się na kanapie i przełączałam kolejne kanały w telewizji z sylwestrową muzyką. Jest po dziewiątej, a ja zamiast bawić się w klubie ze znajomymi siedzę w domu i się nudzę. Ethan pojechał z Noah na imprezę sylwestrową do ich wspólnego znajomego. Niestety jest to dość daleko, a ja mam zajęcia zaraz po nowym roku, więc nie mogłam z nimi pojechać. Mai spędza tę noc w rodzinnym gronie. Oprócz nich nie mam innych przyjaciół, a nie widzi mi się iść na imprezę samotnie. 

Przyciszyłam głośną muzykę. Napisałam krótką wiadomość o treści "Nudzi mi się" do Rydera bez żadnego konkretnego powodu. Po prostu miałam nadzieję, że to odczyta. On zapewne też nie ma co robić. 

Już po około dziecięciu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam się z kanapy, uprzednio poprawiając rozwichrzone włosy. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Sam. W jednej ręce trzymał butelkę szampana, a w drugiej pudełko lodów. Przechyliłam głowę pytająco, jednak w duszy cieszyłam się z jego przybycia. W dodatku tak szybkiego. Oparłam się o framugę i uśmiechnęłam się zawadiacko. 

- Wpuścisz mnie do środka czy każesz czekać na zewnątrz? Zimno tu. - Powiedział z niecierpliwością. 

Zaśmiałam się pod nosem i wypuściłam gwałtownie powietrze z ust. Zaprosiłam gościa do środka i zamknęłam drzwi. Poszłam do kuchni, podczas gdy Ryder rozgościł się w moim salonie i delikatnie podgłośnił muzykę. 

- Myślałam, że nie lubisz takiej rozrywkowej muzyki. - Zagadałam, wyjmując kieliszki. 

- Dzisiaj przebolę. - Odparł. 

Postawiłam dwa naczynia na stoliku przed nami i dosiadłam się do przyjaciela. Po drodze wyciągnęłam białe wino z barku i ochoczo nalałam nam trochę na spróbowanie. 

- Masz zamiar się upić? - Spytał, krzywo patrząc na alkohol. 

- To jedyna noc, kiedy mogę trochę zaszaleć. Z resztą jesteś tu ze mną, a ja nigdzie nie wychodzę. Co złego może się stać? - Wzruszyłam ramionami. 

Wzięliśmy po łyku wina. Nie było takie złe jak się spodziewałam. Kompletnie straciliśmy jakiekolwiek hamulce i nalewaliśmy sobie kolejne kolejki. Nie łatwo jest się upić samym winem, więc jeszcze przed otworzeniem szampana o północy, wyciągnęłam z barku whisky. Z resztą moje ulubione. Wzięłam tym razem inne szklanki i nalałam nam do pełna. 

- Jeśli tak dalej pójdzie to nie dotrwamy do nowego roku. - Uprzedził mnie brunet. 

- Dotrwamy. - Odparłam pewnie, dalej lejąc alkohol. 

- Mam na myśli na trzeźwo. Jutro nie będziemy nic pamiętać i pewnie obudzimy się z kacem, a mamy zajęcia. Mam zamiar jakoś się na nich trzymać. Wszyscy studenci na moim kierunku to jacyś sztywniacy. - Rzucił, rozkładając się na kanapie. Spojrzałam na niego wzrokiem, którego zamiaru nie mogłam określić. 

- Przygadał kocioł garnkowi. - Mruknęłam, mając nadzieję, że nie usłyszy. 

- Ze mną nie jest tak źle jak z nimi... - Dopowiedział jakby urażony moimi słowami. 

Jego obrażona mina naprawdę mnie rozśmieszyła i zaczęłam chichrać się sama nie wiem z czego. Alkohol chyba już na dobre zagościł w mojej krwi. Niedługo będzie go więcej niż powinno być. Przyjaciel spojrzał na mnie tępo i odwrócił głowę w inną stronę. Klepnęłam go w ramię, polewając kolejną kolejkę. 

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Where stories live. Discover now