Rozdział 2: Jesteście parą?

1.7K 91 18
                                    

Ethan podszedł do nas i machnął ręką na powitanie. Odwzajemniłam ten gest z nieco speszonym uśmiechem na twarzy. Obecność mężczyzn, zwłaszcza nowo poznanych, przyprawia mnie o niewyjaśnione napady gorąca. Sam nie podzielał mojego entuzjazmu i w dalszym ciągu podejrzliwie spoglądał na blondyna.

- Twojego przyjaciela chyba jeszcze nie znam. - Zaczął chłopak.

Ocknęłam się z transu i złapałam Rydera za ramiona. Ten skierował na mnie swój wzrok, którego emocji nie mogłam wyczytać.

- To jest Sam. - Odpowiedziałam.

Brunet podał Ethanowi rękę na powitanie. Zdziwił się tak samo jak ja. Być może źle oceniłam jego zamiary. Jeśli chodzi o Sama to nie jest to nic nadzwyczajnego. Blondyn spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku. Skrzywił się, gdy ujrzał godzinę.

- Miło było cię poznać Sam, ale muszę już lecieć. Hikari, trafisz do swojej sali? - Powiedział z zawadiackim, aczkolwiek szczerym uśmiechem.

Roześmiałam się pod nosem i zapewniłam go, że tym razem uda mi się dotrzeć na zajęcia, mimo, że sama nie byłam pewna. Śledziłam wzrokiem chłopaka, nim kompletnie zniknął gdzieś za zakrętem. Muszę szczerze przyznać, że Ethan zaskarbił sobie moje zaufanie i uwagę. Odszedł tak szybko, że nie byłam w stanie spytać się go o chociażby numer telefonu. Nie wiem, czy jest taki miły dla każdego, czy naprawdę mnie polubił. Mam nadzieję, że to drugie.

Ryder chyba nie był zbytnio zaciekawiony blondynem, gdyż przez całą naszą, krótką rozmowę nie odezwał się ani słowem. Martwi mnie to, jak bardzo ignoruje ludzi wokół siebie, jednak zdaje mi się, że muszę to zaakceptować.

- Ryder? - Odezwałam się do bruneta, gdyż ten był nieobecny. Odwrócił głowę w moją stronę. - Dlaczego cały dzisiejszy dzień wcale nie kontaktujesz? Nie odezwałeś się nawet słowem do Ethana.

- Dlaczego brzmisz jakbyś miała mi to za złe? - Oburzył się. Powoli zaczął iść w nieznanym mi kierunku. Szybko podążyłam za nim. - Leć już na salę, bo się spóźnisz i jakiś przemiły Ethan będzie musiał cię zaprowadzić. - Dopowiedział już znacznie bardziej uśmiechnięty, a nawet odsłonił swoje śnieżnobiałe zęby. - Nie zgub się po drodze. - Pstryknął mnie w nos, czym wywołał uroczy gniew na mojej twarzy.

Nie zwlekając dłużej, spojrzałam na grafik w swoim telefonie. Jestem nierozgarnięta i często zapominam o wielu rzeczach, dlatego jest to bardzo przydatna funkcja. Sprawdziłam salę, do której mam iść. Całe szczęście był to główny budynek, więc bez problemu wiedziałam, gdzie to jest. Dziarsko udałam się w owym kierunku.

Stanęłam przed wejściem do świeżo odrestaurowanego budynku uczelni. Zaczęłam wchodzić po schodach, jednak w pewnym momencie, biegnący w przeciwną stronę chłopak popchnął mnie, w wyniku czego straciłam równowagę i powoli chyliłam się ku upadkowi w tył na twardy beton. Na swoich plecach poczułam czyjeś delikatne dłonie. Były drobne, więc na pewno nie należały do żadnego mężczyzny. Gdy tylko stanęłam na równe nogi, obróciłam się w stronę nieznanej mi osóbki. Okazała się nią dość wysoka dziewczyna. Jej ciemnobrązowe, kręcone włosy rozwiewał wiatr, co utrudniało jej widzenie. Odgarnęła niesforne kosmyki z jasnej twarzy, przez co mogłam ujrzeć piegi na całej jej buzi. Wyglądała na nieznacznie starszą ode mnie.

- Następnym razem uważaj bardziej. - Odezwała się z bardzo serdecznym, dużym uśmiechem. - Gdzie się tak śpieszysz?

- Nie śpieszę się. - Próbowałam się jakoś usprawiedliwić. - Idę na główną salę. A ty? - Odparłam, usiłując nawiązać niezobowiązującą rozmowę.

- Serio? Idę dokładnie tam, gdzie ty! - Powiedziała ucieszona. - A teraz chodź. - Pociągnęła rękaw mojego żółtego swetra.

Skierowałyśmy się do pomieszczenia, gdzie odbywały się nasze zajęcia. Przybyłyśmy równo w wyznaczonym czasie. Usiadłyśmy w środkowym rzędzie obok siebie. Mimo, że próbowałam się skupić to dziewczyna cały czas ze mną rozmawiała. Nie powiem, że mi to przeszkadzało. Naprawdę wydaje się miłą osobą i chętnie ją poznam.

- Nie zdążyłam się przedstawić. - Powiedziałam szeptem. - Jestem Hikari.

- Jakie urocze imię. - Zachwyciła się. - Mam na imię Mai.

Jej imię również było przesłodkie i mile mi się kojarzyło. Nie lubię być nazywana uroczą. Czuje się wtedy nieszanowana lub traktowana jak dziecko, jednak nie mogłam złościć się na tak charyzmatyczną osobę jaką niezaprzeczalnie jest Mai.

Lekcja skończyła się niezwykle szybko, w porównaniu z poprzednią, dzięki przyjaznemu towarzystwu brunetki. W międzyczasie wymieniłyśmy się numerami. Studentka opowiedziała mi trochę o sobie i wcale nie musiałam wyciągać od niej żadnych informacji, gdyż bardzo chętnie opowiedziała mi swoją autobiografie. Tak jak się spodziewałam jest starsza ode mnie o rok. Ma dwadzieścia dwa lata, podczas gdy ja mam dwadzieścia jeden. Mieszka w jednym z wielu akademików na terenie kampusu. Obiecała mi, że w niedalekiej przyszłości będę mogła do niej zajrzeć.

Mieszkam z mamą i starszym bratem w bliźniaku niedaleko uniwersytetu. Nie było potrzeby wysyłać mnie do akademika, skoro mam niecałe piętnaście minut drogi pieszo na zajęcia. Sam ma niewielki dom niedaleko mnie, więc czasem podwozi mnie samochodem. W pewnym sensie trochę go wyzyskuję.

Zaprowadziłam Mai do Rydera, gdyż ten jak zwykle nie ma z kim spędzać swoich wolnych przerw. Brunetka powitała się serdecznie z przyjacielem. Sam był speszony. Pokręciłam głową z delikatnym uśmiechem. Zawsze się tak zachowuje przy dziewczynach. Jest naprawdę nieporadny jeśli chodzi o kontakty z laskami.

- Jesteście parą? - Spytała po chwili Mai.

Spojrzeliśmy na siebie z Ryderem z przerażeniem w oczach, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem. Brunetka skierowała na nas swój przenikliwy wzrok, tak samo jak parę innych studentów dookoła.

- My? W życiu! - Odparłam stanowczo. Brunet pokwitował mi ruchem głową.

- Naprawdę? Wydajecie się bardzo zżyci.

- To tylko pierwsze wrażenie. Jeśli dłużej z nami pobędziesz, okaże się, że ciągle cię kłócimy. - Ryder w końcu wydusił z siebie pełne zdanie, w dalszym ciągu cicho się śmiejąc.

Nie raz spotykaliśmy się ze stwierdzeniem iż wyglądamy jak para. Przyzwyczailiśmy się do tego i zawsze reagujemy śmiechem, gdyż wiemy jak jest naprawdę. Bardzo wiele nas dzieli, mogę śmiało stwierdzić, że nie jesteśmy w stanie zamówić razem chociażby pizzy, bo każdy miałby inne upodobania, jednak jakoś dalej się nie pozabijaliśmy.





Wiem, że na razie jest nudno, ale tak zawsze jest na początku książek. Muszę was wprowadzić do świata i zapoznać z postaciami i ich relacjami. Gwarantuję, że nie pożałujecie czytania dalszych rozdziałów :)





Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Where stories live. Discover now