Epilog

37.3K 1.4K 436
                                    

~Cheryl~

– Pamiętaj skarbie, jak tylko ktoś będzie ci podskakiwał, to sprzedaj mu kopa w sam środek dupy – poinstruował już setny raz Alexa jego ojciec.

Przewróciłam oczami i powachlowałam się ulotką jakichś środków antykoncepcyjnych, która była rozdawana na mieście.
Dziś pierwszy dzień szkoły i nasz synek idzie do pierwszej klasy. Jesteśmy z niego bardzo dumni, właśnie zaczyna się w jego życiu nowy etap. Oby wszystko było w porządku i by mały odnalazł się w tej prywatnej szkole.
Po raz kolejny spojrzałam się na gmach budynku i przełknęłam zdenerwowana ślinę. Bałam się o niego, widać było, że w tej placówce nie uczą się zwykli zjadacze chleba. Alex co prawda jest synem absurdalnie bogatego milionera, ale jest też zwykłym malcem, który nie potrafi odnaleźć się wśród rówieśników.

– Tato, ale ja nie potrafię się bić – oznajmił chłopiec, poprawiając swój plecaczek z autami. Kilka tygodni temu oznajmił nam, że już nie lubi Kubusia Puchatka, ponieważ jest już na tę bajkę za duży.

– Spokojnie, wszystkiego cię nauczę w domu, teraz sprawiaj przynajmniej wrażenie, że umiesz się bić.

Przewróciłam po raz kolejny oczami na słowa mężczyzny. Hugh naprawdę przesadzał. Rozumiałam to, że się denerwował, ale przecież nic złego nie może się stać już pierwszego dnia szkoły.

– Hugh, daj mu spokój, niepotrzebnie go tylko stresujesz – upomniałam mężczyznę i pociągnęłam go za rękaw jego czarnej koszuli. Uwielbiałam, gdy się tak elegancko ubierał.

– Kobieto, ja tylko instruuje go, co ma robić w przypadku zagrożenia!

Zaśmiałam się na jego słowa i odepchnęłam go, po czym sama kucnęłam przed Alexem.

– Skarbie niczym się nie martw, wszystko będzie w porządku, staraj się uśmiechać do wszystkich i być po prostu sobą. Mama i tata bardzo cię kochają i są z ciebie dumni – powiedziałam malcowi i pocałowałam go w czółko. Wiedziałam, że sobie poradzi. Był zdolny i bardzo spokojny.

Chłopiec pokiwał głową i uśmiechnął się, po czym odszedł w stronę wejścia do szkoły. Miał dokładnie wszystko wytłumaczone, gdzie powinien się udać, więc byłam przynajmniej o to spokojna, pomimo że na nic innego już niestety nie miałam wpływu.

– Boję się o niego, a jak nie da sobie rady? – spytał nagle Hugh. Pogładziłam go dłonią po plecach i ucałowałam w policzek. Też się denerwowałam, ale nie mogliśmy popadać w paranoję.

– To tylko szkoła, a nie wojsko – wytłumaczyłam, odciągając go od budynku. Jeszcze chwila, a wbiegłby tam zabierając Alexa na rękach.

Hugh otworzył szerzej oczy na moje słowa i pokręcił gwałtownie głową.

– Nie puszczę go do wojska! Nie ma mowy!

Wybuchnęłam śmiechem i splotłam nasze dłonie.

– Dobrze tatusiu, dobrze, a teraz chodź, musimy zajechać do apteki – oznajmiłam, wyciągając z jego tylnej kieszeni spodni kluczyki od samochodu, po czym otworzyłam nasze nowy autopilotem.

– Po co chcesz jechać do apteki? Źle się czujesz?

Wzruszyłam ramionami, poprawiając okulary przeciwsłoneczne.

– Chyba się czymś zatrułam, wymiotowałam wczoraj i dziś.

Mężczyzna pokiwał głową i otworzył mi drzwi od strony pasażera, a następnie sam usiadł za kierownicą.

– Zajedziemy do Starbucksa po kawę? – spytał, wycofując auto z parkingu.

Skrzywiłam się i zaprzeczyłam głową.

– Nie chcę kawy, wolę jakiś sok, najlepiej z grejpfruta.

Pogłośniłam radio, bo właśnie leciała moja ulubiona piosenka. Hugh co prawda nienawidził, gdy w aucie było za głośno, ale czasami był zdolny się poświęcić.

– Nienawidzisz grejpfruta –  prychnął, kierując się do najbliższej apteki.

– Smak mi się zmienił – stwierdziłam i położyłam jego dużą, szorstką dłoń na swoim kolanie, na co zareagował uśmieszkiem. Uwielbiał mnie dotykać.

***

– Cholera... – jęknęłam, gdy już na trzecim teście pokazały się dwie kreski.

Niemożliwe bym była w ciąży, przecież zazwyczaj się zabezpieczaliśmy.

Wytarłam papierowym ręcznikiem pot z czoła i wyjęłam kolejny test z siatki. Farmaceutka, gdy dowiedziała się o moich objawach, uśmiechnęła się pod nosem i wcisnęła mi cztery testy ciążowe, twierdząc, że to nie jest żadne zatrucie.

Dobrze, że nie było przy tym Hugh, bo prawdopodobnie dostałby zawału.

Bardzo chciał kolejne dziecko, ale jeszcze nie teraz. Dopiero od kilku miesięcy byliśmy małżeństwem. Bardzo długo z tym zwlekaliśmy, bo chcieliśmy się najpierw poznać.

– Kochanie muszę jechać do firmy, moja siostra znowu coś... – urwał, gdy wchodząc do łazienki, zobaczył testy ciążowe leżące na umywalce.

Zakryłam je czym prędzej, mając nadzieję, że nie domyślił się co to, jest.

– Powiedziałam ci, żebyś nie wchodził mi do łazienki. To, że widziałeś mnie nago, nie oznacza, że możesz mi odbierać prywatność! – wykrzyknęłam, ale on mnie nie słuchał. Podszedł do mnie i wyciągnął za moich pleców jeden test.

Przypatrzył mu się dokładnie, po czym wyjął kolejny i zrobił to samo.

– Hugh, nie jestem w ciąży, te testy są jakieś zepsute – zaczęłam się tłumaczyć.

– Nie są zepsute – stwierdził, kręcąc głową – Będziemy mieli dziecko...

****

Miał być jutro, ale jest dziś.

gunsloveroses

He's Your SonWhere stories live. Discover now