Rozdział 32.

36.6K 1.2K 270
                                    

~Hugh~

Siedziałem właśnie w swoim gabinecie i przeglądałem papiery, którymi zostałem zawalony z samego rana, gdy usłyszałem krzyk na korytarzu.

- Ja muszę z nim rozmawiać! Nie rozumiesz tego, ty wredna jędzo, że przeze mnie ma problemy?! - otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia i wstałem z fotela. To jest poważna korporacja i tutaj nie ma miejsca na takie krzyki.

Otworzyłem drzwi i poczułem jak bym dostał czymś prosto w twarz. Moja sekretarka właśnie szarpała się z jakąś blondynką, hojnie obdarzoną przez naturę. I dopiero po chwili zobaczyłem, że tą blondynką była Larisa.
Lepiej być nie mogło...

- Czy ja mam wezwać ochronę i obydwie wywalić na bruk, czy może w końcu się uspokoicie?! - starałem się brzmieć spokojnie i poważnie lecz patrząc na to, nóż sam otwierał się w kieszeni.
Moja sekretarka odskoczyła gwałtownie od Larisy i momentalnie przybrała minę przerażonej zwierzyny na środku autostrady.
Nienawidzę tego...

- Ja bardzo pana przepraszam. Wiem, że moje zachowanie jest niedopuszczalne, ale ta pani nie była umówiona! - pokręciłem głową dając jej do zrozumienia, że jestem wkurzony i to zachowanie odbije się na jej pensji, po czym pozwoliłem wejść do gabinetu blondynce.
Dziewczyna poprawiła włosy i delikatnie się uśmiechając weszła do mojego królestwa.
Zamknąłem drzwi i udałem się na swój fotel pokazując jej by ona również usiadła.

- Co cię do mnie sprowadza? - spytałem przygotowując się mentalnie na to co może się teraz wydarzyć. Nie lubiłem jej, a wręcz nienawidziłem, jednak nauczyłem sie, że nawet największego wroga trzeba wysłuchać jeżeli on tego oczekuję.

- To co teraz powiem może być dla ciebie szokiem, ale przez wyrzuty sumienia muszę to z siebie wyrzucić. Pewna kobieta nasłała mnie bym zrobiła tą całą akcję z zaciągnięciem cię do łóżka - wydusiła. Przewróciłem oczami i powróciłem do przeglądania papierów. Ameryki to ona nie odkryła, więc nie rozumiałem po co mi zawracała głowę.

- Nie jesteś zły? - spytała widząc moją reakcję na jej słowa.

- Nie jestem zły, gdyż to, że zostałaś nasłana wiem doskonale. Potrzebuję konkretnych informacji o tym kto kazał ci to zrobić i dlaczego - Larisa ściągnęła brwi myśląc nad czymś intensywnie po czym uśmiechnęła się jakby wpadła na genialny plan, dzięki któremu dzieci w Afryce przestały by głodować.

- Ta kobieta miała długie rude włosy i zielone oczy. Nie powiedziała dlaczego mam to zrobić, ale widać było po niej, że jest bardzo zdeterminowana. Miałam wrażenie, że ciągle się za czymś ogląda, tak jakby ktoś miałby patrzyć się na nią z ukrycia - słowa blondynki momentalnie wbiły mnie w fotel. Zdałem sobie sprawę, że byłem w ogromnym błędzie posądzając Charlotte o zaplanowanie tej całej intrygi. Rude włosy i niesamowicie zielone oczy miała tylko jedna osoba.

Szybko wyjąłem z kieszeni komórkę i zadzwoniłem do menadżera. Właśnie odkryłem coś, dzięki czemu moje życie może wrócić do normalności i nic innego nie było dla mnie tak ważne.

- Stephen! Do jasnej cholery wiem kto to zrobił! - krzyknąłem na co blondynka siedząca obok drgnęła przestraszona.
- Kto? - spytał zdziwiony. Nigdy zapewne nie spodziewałby się, że to ja pierwszy to odkryję.
- Moja była sekretarka...

***

~ Cheryl ~

– Alex, skarbie, co ci jest? – spytałam gdy maluch po raz kolejny kaszlnął.
– Gardło – powiedział wskazując na bolące miejsce.
– Otwórz buźkę, mama zobaczyła co tam się dzieje – mały posłusznie wykonał moje polecenie i już po chwili mogłam zobaczyć całe czerwone gardło.
– No pięknie – jeknęłam i pobiegłam do apteczki po syrop, który choć na chwilę złagodzi ból.

He's Your SonWhere stories live. Discover now