Rozdział 30

33.9K 1.3K 383
                                    

~Cheryl~

–Alex! Oddawaj ten telefon! – krzyczałam biegnąc za tym małym urwisem. Kocham to dziecko najmocniej na świecie, ale nienawidzę gdy zabiera mi telefon i wydzwania do przypadkowych ludzi!
Przeskoczyłam przez pudło z zabawkami i szarpnęłam malca za koszulkę, po czym zabrałam mu z ręki telefon.
Tak jak sądziłam, zdążył już zadzwonić do mojej mamy
– Mamo, przepraszam, ale Alex zabrał mi telefon – zaczęłam się tłumaczyć, a mama zaśmiała się głośno.
– Tak myślałam, że to ten urwis, wycałuj go ode mnie i od taty, a teraz kończę bo makaron mi się rozgotuje – powiedziała i po chwili rozłączyła się.
Odłożyłam telefon na stolik i omiotłam wzrokiem salon. Wszędzie walały się zabawki i słodycze, modelka z okładki najnowszego Vogue miała domalowane rogi, na szybie było widać odciśnięte małe rączki, a na ścianie pojawił się kolejny rysunek.
Pokręciłam głową i poszłam do kuchni by dokończyć obiad.

***

– Charlotte powtarzałam ci już, że nie mogę do ciebie przyjść – powiedziałam mieszając sos do spaghetti. Moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie i próbowała namówić na babski wieczór z Alexem, kubełkiem lodów czekoladowych i przystojnymi aktorami w filmach. Niestety nie mogłam się na to zgodzić, Corman był zdolny do wszystkiego, a na Charlotte miał wyjątkowe uczulenie, dlatego lepiej było go nie drażnić. Tym bardziej, że mógł w każdej chwili pojawić się w moim mieszkaniu, lub po prostu wypytać o wszystko Alexa.
– Nie gadaj bzdur! Możesz tylko ci się nie chcę! – wykrzyczała, a ja skrzywiłam się mimowolnie.
– Chcę, ale rodzice mają zaraz przyjechać – skłamałam co moja przyjaciółka skwitowała głośnym prychnięciem.
– Jasne – mruknęła i zakończyła połączenie. Przewróciłam oczami na jej humorki i wepchnęłam telefon do tylnej kieszeni spodni. Może przynajmniej teraz mały mi go nie zabierze.

***

– Skarbie, najpierw zjedz obiad, a dopiero potem słodycze – zabrałam mu paczkę żelek, które ostatnio dostał od ojca i posadziłam go na krześle przy stole. Mały prychnął pod nosem i kopnął nóżką w stół. Postanowiłam jednak nie zwracać na to uwagi i z uśmiechem na ustach postawiłam przed nim talerz ze spaghetti.
– Pomogę ci zjeść, okey? – spytałam i usiadłam obok niego, po czym nabrałam na widelec trochę makaronu.
– A żelki? – spytał układając usta w dziubek.
– Dostaniesz, ale najpierw obiad – chłopiec westchnął i otworzył buzię przyjmując pierwszą porcję obiadu. Mruknął coś pod nosem i powoli zaczął przeżuwać, a ja doskonale wiedziałam, że robi to specjalnie, bym straciła do niego cierpliwość.
Kiedy miałam mu już coś powiedzieć, ktoś zadzwonił do drzwi.
– Poczekaj, mama pójdzie otworzyć – powiedziałam i wstałam od stołu, po czym otworzyłam, a z moich ust prawie wyleciało by przekleństwo.
– Charlotte, co ty tu robisz? – spytałam z wyrzutem na co ta zaśmiała się.
– Nie chciał Mahomet do góry, to góra przyszła do Mahometa! – krzyknęła i przepchnęła się obok mnie by wejść do kuchni.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, błagając w myślach, by Hugh nie dowiedział się, że Charlotte tu przyszła.

– Przecież mówiłam ci, że dziś nie możemy się spotkać – powiedziałam, kiedy po wspólnym obiedzie usiadłyśmy na sofie, uprzednio zgarniając z niej zabawki.
– Oj przestań, doskonale wiemy, że jesteś leniwą dupą i nie chciało ci się po prostu ruszyć – zaśmiała się i upiła łyk herbaty. Pokiwałam głową zrezygnowana i uśmiechnęłam się gdy Alex zaczął pokazywać jej wszystkie swoje nowe zabawki.
– Samochód – powiedział i wcisnął jej do ręki wóz strażacki. Jakiś trzydziesty w jego kolekcji...
– Nie samochód, tylko wóz strażacki – poprawiła go Charlotte na co ten prychnął i zabrał jej zabawkę.
Przyjaciółka spojrzała się na mnie zdziwiona, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Widocznie mój syn bardzo nie lubi gdy ktoś go poprawia.
– A jak tam twój chłopak? – spytałam przypominając sobie o jej gorącym romansie z jakimś Francuzem.
– Kiepsko, wczoraj mieliśmy się spotkać, ale nie mógł bo wypadło mu bardzo ważne spotkanie. Przedwczoraj była taka sama sytuacja. A jutro wyjeżdża już do Paryża. Mu chyba na mnie nie zależy – powiedziała, a mi mimowolnie zrobiło się jej przykro. Wielokrotnie jej romanse kończyły się tak nagle, jak zaczynały, a ona przychodziła potem załamana do mnie i wypłakiwała się w ramię. Nigdy nie potrafiła znaleźć sobie kogoś konkretnego na stałe. Wolała uganiać się za zapatrzonymi w siebie arogantami, którzy gdy zobaczyli krótszą spódniczkę i większe cycki momentalnie o niej zapominali.
– Wiesz, może powinnaś poszukać kogoś, kto myśli o przyszłości, a nie o tym ile panienek zaliczy w danym tygodniu – poradziłam i złapałam ją za rękę by dodać otuchy.
Momentalnie jednak zmarszczyłam brwi, gdy nie poczułam żadnej biżuterii. Spojrzałam się zdziwiona na jej wypielęgnowaną rękę.
– Gdzie masz pierścionek? – spytałam. Charlotte gdy była nastolatką na kilka dni przed śmiercią babci dostała od niej złoty pierścionek. Od tamtej pory nigdy go nie zdjęła, nie rozstaję się z nim, bo uważa, że przynosi jej szczęście.
– Chyba zgubiłam – posmutniała – Trudno, mam nadzieję, że się znajdzie – wzruszyła ramionami, a ja jedynie pokiwałam głową.

***

– I on nagle do mnie, że nie może wyjść, bo drzwi się zacięły! – wybuchłam śmiechem, a moja przyjaciółka złapała się za brzuch. Właśnie opowiadała mi jak jej wredny szef zaciął się w kiblu i siedział tam bite dwie godziny.
– Nie wierzę – wycierałam łzy z policzków, ciągle się śmiejąc. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam jak z nią. I pomyśleć, że Corman mi tego zabronił. Jednak jak taka osoba jak ona, mogłaby zrobić coś przeciwko mnie?!
– Musieliśmy wzywać dozorcę, ale nawet on nie miał zamiaru się tak tym szybko zająć i stwierdził, że teraz ma przerwę na lunch, więc szef ma poczekać! – zakasłałam gwałtownie i odstawiłam kubek z herbatą na stół z hukiem. Prawie bym się udławiła ze śmiechu.
– Laska ktoś puka do drzwi – poklepała mnie po plecach i poszła do łazienki, po drodze wpadając na jakąś zabawkę Alexa.
Wstałam i wycierając łzy poszłam otworzyć drzwi. Jednak to co zobaczyłam sprawiło, że momentalnie odechciało mi się śmiać. W progu stał Hugh z wielkim bukietem czerwonych róż i miną zbitego psa.
O cholera...

****
Mamy nowy rozdział! Dość ciężko mi się go pisało i mam wrażenie, że jest trochę sztuczny, ale może z kolejnym będzie lepiej.
Miał on się pojawić dopiero pod koniec maja, ale za bardzo was kocham. Wiem, że długość nie powala, jednak lubię być Polsatem :D
W następnym rozdziale będzie dużo miłości! A przynajmniej postaram się by ona była.
Piszcie co sądzicie, za błędy przepraszam.
Edit. Nie sugerujcie się tą zapowiedzią rozdziału trzydziestego, gdyż jak widać, postanowiłam napisać go od nowa :)

gunsloveroses

He's Your SonWhere stories live. Discover now