Rozdział 19

44.1K 1.8K 336
                                    

~Hugh~

Oczywiście nikt ze szpitala psychiatrycznego nie przyjechał po Rudą. Nie mógłbym pozwolić sobie na coś takiego. Moja firma jest zbyt znana i taki incydent nie mógłby mieć miejsca. Jako właściciel, a także spadkobierca fortuny, muszę dbać o dobre imię mojej rodziny, jak i tego całego interesu.
Na szczęście ta niewyżyta sekretarka odpuściła i wyszła z mojego gabinetu, uprzednio przepraszając mnie kilkakrotnie. Tłumaczyła się, że źle odebrała moje zachowanie.
Większej bzdury nigdy w życiu nie słyszałem, ale nie chciałem się z nią kłócić.
Mam jednak nadzieję, że już nie będę musiał się z nią użerać, jeden problem z głowy.

Teraz trzeba poczekać, aż Cheryl zadecyduję i mogę dalej działać. Szczerze mówiąc chciałbym pokazać światu mojego syna. Jestem po prostu dumny i nie obchodzi mnie, czy jest on tak zwaną wpadką. Kocham go bezgranicznie i każdy kolejny dzień jest lepszy, gdy mogę chociaż godzinę spędzić na zabawie z Alexem.
Gdybym mógł cofnąć się w czasie, zrobiłbym jedną rzecz inaczej. Po dyskotece odszukałbym Cheryl.
Gdybym wtedy to zrobił, dziś prawdopodobnie bylibyśmy rodziną.

Może i nie jestem przekonany do związku i małżeństwa. Może faktycznie nadal potrzebuję imprez i ciągłej zabawy.
Ale przecież z wiekiem, może w końcu bym się do tego przekonał. Kto wie, czy za miesiąc albo rok, nie będę chciał się ustabilizować?

- Stary, ja nie wiem co ty brałeś, ale polecam mniejsze dawki - Spojrzałem się zdezorientowany na mojego menagera, który nieoczekiwanie pojawił się w gabinecie.
Stał oparty o framugę drzwi, a jego wzrok był pełen przerażenia.
- O co ci chodzi? - spytałem, udając, że nie wiem o czym mówił.
Podejrzewam, że chyba bardzo dokładnie przyjrzał mi się gdy byłem myślami, trochę za daleko.
- Od piętnastu minut mówię do ciebie, a ty wpatrujesz się w tą ścianę, jak w roznegliżowaną Cheryl. Mówiłem ci, że skoro jest wolna i ładna, to ją bierz. W dodatku będziesz miał syna pod okiem - prychnąłem na jego wywód i odebrałem od niego papiery, które mi przyniósł.
- Daj spokój, myślałem o nowym kontrakcie - skłamałem, co mężczyzna przyjął z głośnym śmiechem.
- Znam cię od pięciu lat, nie okłamiesz mnie - Podszedł do barku i wyjął z małej lodówki wodę mineralną. Spytał się czy też chcę, ale odmówiłem. Mnie może pomóc tylko ulubiona whisky.
- Nadal nie rozumiem co ty wyrabiasz. Zachowujesz się jak totalna cipa, a nie facet. Powinieneś być stanowczy i powiedzieć jej, co ma zrobić, a nie dawać jej wybór. Na dodatek chcesz się jej jeszcze podporządkować. Myślisz, że moja żona może rządzić w domu? To ja jestem głową rodziny i wiem lepiej. Ona ma być moją ozdobą, ma wychowywać dzieci i najlepiej się nie odzywać. No chyba, że krzyczy podczas orgazmu - zaśmiał się, a ja schowałem głowę w dłoniach. Od każdego można brać dobre rady, tylko nie od Stephena Worna, który jakimś cudem jest moim managerem.

~Cheryl~

– Skarbie, chodź do mnie. Pójdziemy na plac zabaw – powiedziałam do Alexa, ale ten jedynie pokręcił główką na nie. Wypuściłam głośno powietrze i podeszłam do niego z bluzą.
Mały jednak jest ode mnie o wiele szybszy i uciekł głośno się śmiejąc.
Od kilkunastu minut próbowałam go przekonać do wyjścia na dwór. Tak naprawdę chciałam z nim pójść na szczepienie. Jednak gdybym mu powiedziała o tym wprost, to zapewne już nigdy w życiu nie wyszedłby ze swojego pokoju. Malec jak każde dziecko, boi się igły. Obiecałam doktorowi, że go zaszczepie jeszcze w tym miesiącu, a  już jutro trzydziesty!
Muszę z nim dziś pójść do przychodni, choćbym miała go tam zaciągnąć siłą!

– Skarbie – zawołałam go, a ten nagle wyskoczył za moich pleców. W ostatniej chwili próbowałam go złapać za rękę, jednak odskoczył, prawie się przy tym wywracając.
– Mama nie będzie cię gonić, w tej chwili masz tutaj przyjść! – podniosłam głos, tak by zrozumiał, że to już nie żarty. On jednak posłał mi tylko ten swój zdradziecki uśmieszek i wbiegł na korytarz. Już miałam za nim iść, gdy nagle drzwi gwałtownie się otworzyły i Alex wpadł z impetem w ramiona Hugh.

– Cześć szkrabie, co ty tak biegasz? – Spytał się go ojciec, a chłopczyk próbował wyszarpać się z jego uścisku.
– Zaraz idziemy na szczepienie, ale Alex ciągle ode mnie ucieka – poskarżyłam się, a mężczyzna posłał mi delikatny uśmieszek.
– Alex posłuchaj mnie, jak nie pójdziesz na to szczepienie, to będziesz chorował. Gardełko będzie cię boleć i będziesz kaszleć i kichać. A ty chyba tego nie chcesz prawda? – tłumaczył mu Hugh, jednak na chłopcu nie robiło to żadnego wrażenia. Nadal chciał wyrwać się z uścisku i zapewne uciec do swojego pokoju.
– Jak się nie zaszczepisz to nie będziesz oglądał Kubusia Puchatka – Alex momentalnie się uspokoił i przerażony wpatrywał się  w ojca. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wiedziałam, że to nie odpowiedni moment. Dlatego też podeszłam do malca i założyłam mu bluzę, a potem kurteczkę. Hugh postawił go na podłodze, by ten mógł założyć buty, ale nadal stał oniemiały i w jego oczkach, można było zobaczyć łezki.

Okey Corman, chyba przesadziłeś.
– Skarbie, tata tylko żartował. Ubieraj buciki – próbowałam go uspokoić, co raczej nie za dużo dało. Chłopiec ociągając się włożył nóżki do butów, a ja je zawiązałam. Pocałowałam go jeszcze w czółko i poszłam sama się ubierać. Corman wziął ponownie Alexa na ręce, ale ten już nawet nie chciał się do niego przytulić. Spuścił główkę i z wielkim zaciekawieniem, zaczął oglądać zamek od swojej kurtki.

***

Hugh zawiózł nas do przychodni, a nawet wszedł z nami do pokoju zabiegowego.
Pielęgniarka na szczęście doskonale rozumiała strach Alexa i ciągle go zagadywała, by ten nie zwrócił uwagi na igłę. Jednak samo wkłucie poczuł na tyle, że momentalnie się rozpłakał. Nie pomogła już pielęgniarka, nawet po wyciągnięciu igły płakał tak bardzo, że zrobił się cały czerwony na twarzy. Hugh zaczął go kołysać, mając nadzieję, że trochę się uspokoi, ale to nic nie pomogło.
– A może chcesz naklejkę? – spytała pielęgniarka, która tak samo, jak my nie wiedziała, jak uspokoić chłopca.
Wzruszyłam ramionami, a ona wyjęła z szuflady trzy naklejki z napisem „dzielny pacjent”. Alex uspokoił się trochę, wyciągnął po nie rączki i z wyraźnym zaciekawieniem zaczął oglądać tę z dinozaurem. Uśmiechnęłam się do kobiety i cichutko podziękowałam, na co ta zaśmiała się cicho. Wytarłam synkowi oczka oraz nosek i szybko wyszliśmy z przychodni, by już go nie stresować.

W samochodzie panowała względna cisza, dopóki Alex nie zobaczył sklepu z zabawkami. Przewróciłam oczami i powiedziałam, że ma już wystarczająco dużo zabawek. Chłopiec przyjął to z wielkimi oburzeniem i już po chwili ponownie się rozpłakał. Ten mały cwaniaczek widocznie wyczuł, że płaczem może wiele osiągnąć i teraz będzie nas nim szantażował. Jednak nie ze mną te numery. Powiedziałam by się uspokoił bo naprawdę nie obejrzy dziś Kubusia Puchatka, ale on wrzasnął przeraźliwie i kopnął w siedzenie kierowcy. Hugh jak na zawołanie, zawrócił na rondzie i już jechaliśmy w stronę sklepu.

– Hugh, do jasnej cholery nie rozpieszczaj go tak – oburzyłam się, ale mężczyzna wcale się mną nie przejął.
– To jest dziecko, ma swoje zachcianki i pewnych rzeczy nie rozumie – stwierdził, a ja wybałuszyłam oczy na to, co powiedział.
– On będzie ciebie teraz wykorzystywał! – krzyknęłam, przybierając najgroźniejszą minę, jaką mogłam.
– No cóż, po kimś to ma – zaśmiał się i zaparkował przy sklepie.

****
Korekta - _Patty022_

gunsloveroses

He's Your SonTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon