Rozdział 12

43.7K 1.8K 180
                                    

~Hugh~

Przez całe swoje życie sądziłem, że nigdy nie uda mi się założyć rodziny. Lubię sobie czasem wyjść na imprezę, wypić kilka drinków i przelecieć przypadkową panienkę.
Jak wiadomo, gdybym miał żonę coś takiego, by nie wchodziło w grę. Zapewne, czułbym się uwiązany na smyczy, jak jakiś pies.
Dlatego też nie wiem co mi strzeliło do głowy, wczoraj z tym głupim pomysłem, zaproszenia na randkę Cheryl.

Nie zgodziła się i wyszedłem na jakiegoś palanta. A teraz siedzę u niej w domu i przyglądam się jak mały ogląda jakieś durne bajki w telewizji.

Pokochałem go od pierwszej chwili. To było tak niespodziewane i tak piękne.
Alex ma w sobie to coś, co sprawia, że jest niesamowitym dzieckiem. Jego matka też ma to coś..
Szkoda tylko, że życie nie może być prostsze. Gdyby chęć imprezowania i pieprzenia nie była tak duża, to Cheryl już teraz wybierałaby sobię suknię ślubną.

Chociaż, co prawda nie ma między nami żadnego uczucia. Jednak to akurat, może się w każdej chwili zmienić. A przy okazji, miałbym dziecko cały czas przy sobie.

– Tata! – Alex pojawia się nagle przede mną z paluszkiem skierowanym w stronę telewizora.
– Co się stało? Baja się skończyła? Chcesz nową? – maluch kiwa główką zgadzając się, a ja wkładam kolejną płytę do odtwarzacza, co powoduje, wielki uśmiech na twarzy mojego synka.

***

– No synku, zjedz trochę – mówię do malucha próbując nakarmić go zupą. Jest pora obiadowa, a ja jakieś piętnaście minut temu pozwoliłem mu zjeść dwie paczki żelek. Cheryl stanowczo zabroniła robić coś takiego. Jednak jestem ojcem od niedawna i szczerze mówiąc nie potrafię się sprzeciwić Alexowi.
– Leci samolocik, leci – udaje, że łyżka z jedzeniem to samolot i musi wylądować w buzi chłopca. Jednak on jest mądrzejszy, niż myślałem, zaciska usta i kręci głową. Wzdycham i wyciągam na łyżkę kawałek marchewki. Może lubi warzywa?
Chłopiec patrzy się na nią i znowu kręci główką.
Okey, nic w niego nie wcisnę. Odstawiam miskę do zlewu i wyjmuje Alexa z fotelika.
Noszę go na rękach po czym kładę do łóżka. Po obiedzie ma popołudniowa drzemkę. Może kiedy się wyśpi w końcu zgłodnieje.
– Nie! – piszczy, po czym sam wstaje i wybiega z pokoju.
Poddaje się...

***
~Cheryl~

– Może zadzwonię i zapytam się, jak sobie radzi? – pytam Caroline, moją koleżankę z pracy. Kobieta ma dwójkę dzieci i trzy małżeństwa za sobą. Jest chyba najbardziej obeznana w tych tematach. Jeśli czegoś nie jestem pewna, ona zawsze mi doradzi, bo zapewne już przerabiała podobną sytuację.

– Niee, daj sobie spokój. On jest dorosły, więc powinien wiedzieć co robić. W dodatku, wiedział jak wpakować cię w dziecko, więc niech teraz się męczy.
Przygryzam wargę starając się nie wybuchnąć śmiechem. Nie powiedziałam jej kim jest ojciec Alexa. Gdyby się dowiedziała kto za tym wszystkim stoi, zapewne inaczej by mówiła.
– Taaaa – wzdycham i wychodzę na zapleczę. Sprawdzam telefon, ale jak się okazuje nie ma żadnych wiadomości, ani nieodebranych połączeń.

Kręcę głową i wrzucam smartfon do torby. Caroline ma rację, powinnam dać sobie spokój, jeśli Hugh nie będzie czegoś wiedział to zadzwoni.
Z uśmiechem na ustach skierowuję się do wyjścia, jednak w ostatniej chwili zawracam gdyż słyszę znajomą melodie.

– Co się stało? – pytam. Corman jednak nie ze wszystkim daje​ sobie radę.
– Co mam zrobić, gdy mały jest nadpobudliwy, nie chce nic jeść, ani spać?
Mrużę oczy nie rozumiejąc o czym on do mnie mówi. Alex jest nadpobudliwy?
Zaraz, zaraz...
– Jadł słodycze?
– Nie – wybucham śmiechem słysząc jego zdawkową odpowiedź. Już wszystko wiadomo.
– Pójdź z nim na plac zabaw, o tej porze tam nikogo nie ma, więc nie musisz się martwić. Albo po prostu poczekaj. Uspokoi się i może wtedy go nakarmisz. Natępnym razem nie dawaj mu słodyczy przed obiadem, bo cię zatłukę – warczę i rozłączam się nie dając mu nawet dojść do głosu. Wiedziałam, że coś zrobi nie tak.

****
Korekta - _Patty022_

gunsloveroses

He's Your SonWhere stories live. Discover now