Rozdział 46

1.3K 68 1
                                    

James Arthur - Recovery

To dziś. Nie sądziłam, że to będzie tak szybko. Czas leci nieubłaganie szybko. Nie zdążyłam nacieszyć się życiem. Jeśli któremuś z nas coś się stanie nie wiem czy to przeżyje. To jest drugi najgorszy dzień w moim życiu. Pierwszy oczywiście to śmierć matki.

Wtedy czułam ból, stratę, niechęć do życia. Dziś głównym uczuciem jest strach. Strach przed stratą bliskich. Powodem do sprowokowania Harry'ego i zmuszeniem go do oddania walki jestem ja. Jeśli nie ja to moi bliscy. Z tego co się orientuję to nie obchodzi ich rodzina Hazzy. To jedna z wielu rzeczy, których nie pojmuję. Może jest jakiś regulamin, który zabrania tykania rodziny walczącego.

Wstałam z samego rana. Nie mogłam zasnąć, bo kto normalny jest wstanie zasnąć kiedy jest przesiąknięty na wskroś strachem. Pół nocy się trzęsłam. Nie byłam w stanie zamknąć oczu. Przydałby się mój chłopak, który mówiłby mi, że wszystko będzie dobrze, gładząc mnie przy tym po plecach. Ale go nie było. Odwiózł mnie pod dom i zniknął.

Może chciał się przygotować do walki?

Podpowiada mi moja podświadomość. Na to wychodzi. Zwlekłam się z łóżka i weszłam pod prysznic, próbując zmyć ten cały ciężar z moich barków. Nawet zapewnienie Harry'ego, że będę mieć obstawę nie poprawia mi humoru. Zeszłam na dół gdzie byli już JJ i Charlie.

-Hej mała – przywitał mnie JJ.

-Cześć – powiedziałam ospale.

-Ktoś tu się nie wyspał – aleś ty spostrzegawczy Charlie.

-No, nie mogłam zmrużyć oka.

-Coś się stało?

-Nie nic. Po prostu, tak jakoś... no.

-Mhm.

-Chcesz śniadanie?

-Jasne.

Położył przede mną talerz z jajkiem sadzonym, bekonem i dwoma tostami.

-Smacznego.

-Dziękuje.

***

O trzynastej zadzwonił do mnie Harry.

-Mogę wpaść?

-Tak, muszę z tobą pogadać.

-Będę za piętnaście minut.

Jak powiedział tak było, przyszedł nawet wcześniej.

-Hej – pocałował mnie na przywitanie.

-Chodź na górę, muszę z tobą omówić kilka rzeczy.

-Okej.

-Otóż – zaczęłam kiedy byliśmy w pokoju. Zamknęłam drzwi i dołączyłam do Harry'ego na łóżku.

-Od czego zacząć?

-Jak twoja sprawa z Niall'em?

-Przeprosił mnie, ale i tak nie chce żeby był na Beatdownie.

-Czemu?

-Bo widok walki na niego źle wpływa. Rozkręca się kiedy na to patrzy.

-Okej...

-O której to?

-Zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Finały są chyba o północy.

-Yhy. Dużo jest zawodników?

-Ośmiu. Są trzy rundy. W pierwszej są cztery starcia. Potem są półfinały i dwie walki, które typują finalistów, a w finale dwie osoby konkurują o miano najlepszego.

-Czyli każdy walczy 3 razy?

-Zależy czy się przejdzie. Ci co odpadną w pierwszej tylko raz.

-Masz zamiar dotrwać do finałów rozumiem?

-Jak najbardziej.

-Kto mnie pilnuje?

-Ren i Luke.

-Kto?

-Luke to mój przyjaciel, a Ren to mój były trener.

-Rozumiem.

-Nie będą cię spuszczać ze wzroku. Luke robi tam jako taki ochroniarz. Pilnuje czy nie ma zamieszek poza ringiem.

-Gdzie to jest?

-W starym hangarze, koło opuszczonego lotniska. Z dala od policji rzecz jasna. Najbliższy posterunek jest 20 kilometrów od hangaru, więc zanim dojadą to już nic tam nie będzie.

-No to cóż. Mogę ci życzyć jedynie powodzenia.

Invincible || h.s [1/3] ✔Where stories live. Discover now