Callie nie odezwała się, bo naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć. Sądziła, że po Ann mogła już się spodziewać wszystkiego... Mimo tego i tak zdziwiły ją słowa, które od razu od niej usłyszała:
- Przyszłam tu, bo chcemy ci dać ostatnią szansę.
Tego Callie nie przewidziała. Pokręciła głową z niedowierzaniem, podnosząc się na łokciach do pozycji siedzącej.
- Słucham? - powiedziała tylko, patrząc na Ann wielkimi oczami.
- Melanie powiedziała, że jeśli teraz do nas wrócisz i zerwiesz kontakty z Gryfonami, to może być tak jak dawniej - oznajmiła sucho okularnica.
Callie roześmiała się, bo tak bardzo niedorzeczne wydawały się jej słowa dziewczyny, że aż uważała to za zabawne.
- Po pierwsze, od kiedy potrzeba mi pozwolenia Melanie na cokolwiek? - powiedziała Callie, poprawiając swoje włosy po drzemce. - A po drugie, naprawdę sądzisz, że chcę do was wrócić?
- A nie? Powiedz, że przyjaźnisz się z nimi bezinteresownie - odparła jej Ann, mrużąc oczy.
Callie znowu wybuchła śmiechem.
- Mam wracać do chowania się, do dostosowywania się do waszych poglądów tylko po to, żebyście się ze mną zadawali? Ja w końcu znalazłam ludzi, którzy nie narzucają mi niczego i nie muszę przed nimi udawać. Życzę ci, żebyś też znalazła kogoś takiego - powiedziała Callie szczerze i z uśmiechem.
- Nie potrzebuję twojego żalu, nie zależy mi już na tobie - syknęła Ann w odpowiedzi.
Callie zdziwiła się. Nigdy nie widziała Ann tak złej i niemiłej, ale miała zamiar mimo wszystko wyjść z tego z twarzą.
- Na pewno znajdziesz kogoś, kto będzie cię kochał. Ja myślałam, że to niemożliwe, a...
- Mówiłam już, że nie potrzebuję twojego żalu - przerwała jej, zakładając ręce.
Callie westchnęła. Nie rozumiała całej tej rozmowy i chciała ją już zakończyć, bo wracały do niej nieprzyjemne wspomnienia. Jednak wtedy Ann zaskoczyła ją jeszcze raz.
- A ty co tu leżysz tyle, wzbudzasz w nich litość, żeby mówili jaka to Callie biedna i skrzywdzona? Może jeszcze powiesz im, że my ci to zrobiliśmy? - i tu okularnica bez żadnego ostrzeżenia odsłoniła kołdrę szatynki, odkrywając także jej szpetną ranę.
- Oszalałaś?! - zawołała kompletnie zaskoczona tym czynem Callie, nakrywając się z powrotem. - Co ty robisz, Ann?
- Jemu to byś pokazała, co?
- Co tu się dzieje? - za kotarę wpadła Madame Pomfrey, którą zwabił krzyk Callie. - O, panna Irving, obudziła się pani, doskonale, weźmie pani kolejne leki. A pani powinna stąd iść, panno Deeming! Pacjentka musi odpoczywać!
Ann wstała bez słowa i posyłając Callie ostatnie wredne spojrzenie, ruszyła do wyjścia ze skrzydła.
- Kto by pomyślał, jej siostra była taka uzdolniona, taka miła, zawsze pomagała tu w skrzydle... - Madame Pomfrey kręciła głową, przygotowując dla Callie kolejny eliksir do wypicia.
- Mogłaby pani już jej do mnie nie wpuszczać? - zapytała dziewczyna z nadzieją. - Ani żadnych Ślizgonów.
- Jeśli tego sobie życzysz... - odpowiedziała matrona, patrząc na pacjentkę ze zdziwieniem.
- Dziękuję - odparła cicho szatynka, przytulając do siebie swoje własne ręce.
- Pijemy do dna - nakazała kobieta, podając jej w kubeczku niebieskawy eliksir.
CZYTASZ
Węże nie śmieszkują • Fred Weasley
Fanfiction🍊 Callie Irving nie jest zbytnio lubianą czarownicą w Hogwarcie, ale wie, że może winić za to tylko siebie i swoje złośliwości, które wśród Ślizgonów uznawane są za wzorowe. Kiedy dziewczyna chce się zmienić, los zsyła jej dwie rude czupryny, które...