Rozdział 39

30.1K 3.2K 1.7K
                                    

Kilka dni po pierwszym zadaniu Turnieju Trójmagicznego nadeszła ta wyczekiwana przez Callie lekcja zielarstwa, na której mieli dokańczać pracę z ostatnich zajęć. Profesor Sprout ponownie wysłała jedną osobę z każdej pary do sąsiadującej cieplarni, by zabrali stamtąd odpowiednie paczki z nasionami.

Znowu tymi osobami ze swojej pary byli George i Callie. Chłopak od razu do niej podszedł, by zadać jej pytanie, które wiedział, że jego bliźniak będzie prawdopodobnie bał się zadać, a na które będzie chciał znać odpowiedź.

- No to prosto z mostu, z kim nasz mały Snape idzie na bal? - zapytał cicho, sięgając po torebkę z nasionami.

- Ha, ha - odparła sarkastycznie Callie, na wszelki wypadek nawet nie unosząc na niego wzroku. - Z Adrianem.

- Oj, z Puceyem? Naprawdę? - George zmarszczył czoło.

- Nie miałam zbyt dużego wyboru, wiesz...Mogę co najwyżej Draco poprosić. Pójdziemy jako radosna rodzinka - i choć dziewczyna powiedziała to bez cienia uśmiechu, George zachichotał.

- Ty z kim idziesz? - szepnęła, udając, że nie może znaleźć odpowiedniej paczki.

- Z Alicią.

- A Fred?

- Z Angeliną.

Na te słowa Callie westchnęła głęboko, w końcu łapiąc za dobrą paczkę, bo robiło się to podejrzane. Spodziewała się takiej odpowiedzi, a mimo to i tak w pewnym sensie ją to dobiło. Spuściła głowę, a George, widząc to, zapytał:

- Co jest?

- Nic, po prostu...Ona jest jedną z tych osób, które patrzą się na mnie tak, jakbym wymordowała im rodzinę - i po tych słowach nie dała George'owi szansy na odpowiedź, szybko wracając do głównej cieplarni.

- Jak idzie wam sprzedaż eliksiru? - spytała cicho Freda, gdy znalazła się już obok niego, nie patrząc mu w oczy, by nie wyglądał to tak, jakby z nim rozmawiała.

- Bardzo dobrze. Chyba niedługo znowu będziemy potrzebować więcej - odparł od razu.

- Jak coś, to zawołajcie po prostu Cudkę. Powiedziałam jej, że może przekazywać mi wiadomości od was - dodała, patrząc na niego ukradkiem, na co skinął tylko głową.

Chwilę pracowali we względnej ciszy, bacznie obserwowani przez George'a po drugiej stronie, który tylko co chwilę kręcił głową. Callie dokładnie układała ziarenka na palecie wypełnionej ziemią, podczas gdy Fred podlewał kilka donic, które już wcześniej przygotowali. Skończył to dosyć szybko i zauważył wtedy, że dziewczyna wyglądała na nieco przygnębioną. Dlatego przykucnął, po czym lekko pociągnął ją za dół szat, by zwrócić jej uwagę i dać jej do zrozumienia, żeby też się zniżyła.

Ślizgonka przewróciła oczami, ale i tak odłożyła ziarna i ugięła nogi.

- No co? - wyszeptała.

- Pokazać ci magię?

- Żeś se moment wybrał - dziewczyna pokręciła głową. - Ale dobra. Zaskocz mnie, Weasley - dodała, w środku umierając z ciekawości, by dowiedzieć się, co wykombinował.

Wtedy Fred wstał i rozejrzał się po cieplarni, po czym zauważył za sobą małe poletko z rozwijającymi się stokrotkami. Urwał jedną z nich, po czym znowu kucnął przed Callie, która obserwowała go skołowana.

- Takiej magii jeszcze nie widziałaś - powiedział, kładąc stokrotkę na otwartej dłoni. Ta była nierozwinięta, jednak już po chwili magicznie się otworzyła.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz