Rozdział 34

29.7K 3.4K 1.6K
                                    

Callie wróciła do Freda zdezorientowana tym, co powiedział jej George. Dlaczego ona? Przecież to nie były eliksiry, nie dawała im żadnej przewagi... Postanowiła nie marnować czasu i od razu zadać trapiące ją pytanie.

Cieszyła się, że chłopak wybrał stanowisko, które było bardzo daleko od tego Ann (pracującej z Lee Jordanem) i Elli (w parze z Adrianem). Najbliższym Ślizgonem był Ryan, partner Angeliny Johnson, ale on i tak nigdy zbytnio nie przyglądał się swojemu otoczeniu, więc nie stanowił dla Callie zagrożenia. Dziewczyna odstawiła dwie przyniesione donice, po czym kucnęła przy stole, udając, że bierze coś z dolnej półki. Po tym wymownie spojrzała na stojącego obok niej chłopaka, dając mu do zrozumienia, żeby też się zniżył, a wtedy Fred tak też zrobił.

- Twój brat powiedział mi, co zrobiliście z losami - szepnęła Callie, na co rudzielec pokręcił głową.

- A to zdrajca...

- Dlaczego? - zapytała dziewczyna, patrząc na niego, a on uniósł brwi.

- Co dlaczego?

- Dlaczego je podrobiliście?

- Żeby wylosować ciebie, nie? - powiedział Fred, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Callie popatrzyła na niego wielkimi oczami. Czemu mówił o tym tak, jakby to było całkiem zwyczajne, jakby znali się od zawsze i pracowali ze sobą w parze przy każdej okazji, jakby wcale nie rozmawiali wtedy w ukryciu...?

- Dlaczego mnie...? Przecież mogliście wylosować siebie nawzajem czy coś... - powiedziała jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej.

Fred poprawił swój przysiad, drapiąc się po nosie.

- No w sumie unikałaś nas prawie cały tydzień i zasumowałem, że...

- A co to za pogaduszki pod stołem?

Callie i Fred spojrzeli w prawo, skąd dochodził głos. Oboje ujrzeli George'a, który wsadził głowę pod stół i szczerzył się do nich.

A niech cię, Weasley, już go prawie miałam.

- Och, naprawdę - jęknęła Callie, przewracając oczami, po czym się wyprostowała.

Zaraz po tym zrobił to Fred, a George od nich odszedł, śmiejąc się pod nosem. Callie podwinęła rękawy swojej szaty i sięgnęła po paczkę ziemi, by ją otworzyć. Jej partner zrobił to ułamek sekundy później, przez co jego dłoń wylądowała na jej - i wtedy Ślizgonka zdała sobie sprawę, jak małe i zimne były jej ręce w stosunku do tych Gryfona. Wymieniła z nim nieco zirytowane spojrzenia i szybko krzyknęła:

- Zabieraj tę łapę, Weasley! - po czym zrzuciła jego dłoń ze swojej.

- Panno Irving! Proszę się uspokoić! - zawołała profesor Sprout, która to usłyszała. - Macie się integrować, nie szerzyć tę całą nienawiść.

- O, proszę. Tu sobie krzyczy, a jeszcze kilka dni temu se ich wybrała - prychnęła Ella, stojąca po drugiej stronie cieplarni, a słuchający jej Adrian załamał ręce.

- Możesz się zamknąć, Ella? Nie robisz na nikim wrażenia - burknął, na co blondynka założyła ręce, nie będąc w stanie znaleźć dobrej odpowiedzi.

- Zostaw już ten temat, Ella, błagam - szepnęła Ann ze stanowiska obok, na co jej przyjaciółka mrugnęła kilka razy w kompletnym szoku.

- Tak jest, pani profesor - mruknęła tymczasem Callie daleko od nich, spuszczając głowę i odsuwając się od Freda, gdyż krzyk nauczycielki zwrócił uwagę niemal wszystkich w cieplarni.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz