DUŻE spoilery co do PWTD. Wg mnie są dość oczywiste (wg mnie jasne, że jak czytamy ff o Woodzie, to bohaterka skończy właśnie z nim, no ale ok), ale jak ostatnio napisałam lekkie spoilery, to dostałam ochrzan, więc piszę duże 😂
~
Callie na kilka sekund zapomniała o swojej sytuacji i z lekkim strachem spojrzała na ojca.
- Co takiego, tato? - zapytała cicho, pociągając nosem.
Pan Irving westchnął i przejechał ręką przez włosy, po czym na chwilę przymknął swoje niebieskie oczy.
- Posłuchaj...Wiesz, że byłem bardzo zżyty z twoją babcią, zwłaszcza przez to, że wychowywałem się bez ojca. To ona pokazywała mi działanie wszystkiego w tym świecie. Dlatego dla mnie wszystko, co ona mówiła, było święte. Skoro ona tak powiedziała, to tak musiało być. I babcia zawsze powtarzała, jak zresztą wiesz, że status krwi i to wszystko jest nieistotne, zatem tak uważam. Potrafisz więc chyba sobie wyobrazić, jak przeciwna była ślubowi z twoją mamą, której rodzina miała - cóż, nadal ma - takie radykalne poglądy na ten temat. Zresztą, rodzice mamy też się sprzeciwiali.
- Rodzice mamy? - zapytała zdziwiona Callie, zakładając kosmyk swoich długich włosów za ucho. - Ale dlaczego, przecież jesteś czystej krwi i ze Slytherinu i w ogóle?
Ojciec dziewczyny westchnął i unikał jej wzroku.
- Callie prawda jest taka, że...ja nie byłem Ślizgonem.
Szatynka wytrzeszczyła oczy i z wrażenia wypuściła tygrysa z rąk.
- Co? - powiedziała zdumiona. - Ale jak to?!
Mężczyzna w końcu uniósł głowę, by spojrzeć na córkę.
- Byłem Puchonem. I Malfoyom to się bardzo nie podobało..."Uratowała" mnie moja czysta krew i fakt, że twoja babcia była kiedyś...bardzo bliską przyjaciółką najważniejszej osoby w kręgach Sama Wiesz Kogo.
Callie w zaledwie paru zdaniach usłyszała rzeczy, które kompletnie zmieniały jej dotychczasowe postrzeganie wszystkiego, co (tak się jej wydawało) dotąd doskonale znała.
- Babcia znała Sam Wiesz Kogo? - zapytała z niedowierzaniem. Miała o wiele więcej pytań, ale to było wtedy najbardziej niecierpiące zwłoki.
- Babcia chodziła z nim do szkoły.
- Co?! Ale babcia nie chciała do niego....wiesz...dołączyć...? - Callie wiedziała, że jej przodkini niemal na pewno nigdy w życiu nie chciałaby tego zrobić, ale dopiero co dowiedziała się takich rzeczy, że już niczego nie była pewna.
Pan Irving pokręcił głową.
- Nie - powiedział, a jego córka odetchnęła z ulgą. - Ale...słyszałaś o Czarnej Pani?
- Przecież to podobno legendy, ona nie istnieje... - mówiła Callie, ponownie przytulając do siebie wcześniej upuszczonego tygrysa. - Nikt jej tak naprawdę nie widział, nie?
- Taka legenda, że twoja babcia się z nią przyjaźniła - wyznał pan Irving, a Callie zajęło parę ładnych sekund przyswojenie tego.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał znowu mężczyzna.
- Zatem tak jak mówiłem, to mnie uratowało. Dzięki temu mogę być z mamą. I ja rozumiem, że ty teraz czujesz to samo, co ja te kilkanaście lat temu...Mama myśli po prostu, że jesteś za młoda na poważną miłość i Lucjusz na nią naciska. Ona liczy, że za jakiś czas ci przejdzie i zapomnimy o sprawie.
CZYTASZ
Węże nie śmieszkują • Fred Weasley
Fanfiction🍊 Callie Irving nie jest zbytnio lubianą czarownicą w Hogwarcie, ale wie, że może winić za to tylko siebie i swoje złośliwości, które wśród Ślizgonów uznawane są za wzorowe. Kiedy dziewczyna chce się zmienić, los zsyła jej dwie rude czupryny, które...