Rozdział 65

27.4K 3.2K 1.5K
                                    

DUŻE spoilery co do PWTD. Wg mnie są dość oczywiste (wg mnie jasne, że jak czytamy ff o Woodzie, to bohaterka skończy właśnie z nim, no ale ok), ale jak ostatnio napisałam lekkie spoilery, to dostałam ochrzan, więc piszę duże 😂

~

Callie na kilka sekund zapomniała o swojej sytuacji i z lekkim strachem spojrzała na ojca.

- Co takiego, tato? - zapytała cicho, pociągając nosem.

Pan Irving westchnął i przejechał ręką przez włosy, po czym na chwilę przymknął swoje niebieskie oczy.

- Posłuchaj...Wiesz, że byłem bardzo zżyty z twoją babcią, zwłaszcza przez to, że wychowywałem się bez ojca. To ona pokazywała mi działanie wszystkiego w tym świecie. Dlatego dla mnie wszystko, co ona mówiła, było święte. Skoro ona tak powiedziała, to tak musiało być. I babcia zawsze powtarzała, jak zresztą wiesz, że status krwi i to wszystko jest nieistotne, zatem tak uważam. Potrafisz więc chyba sobie wyobrazić, jak przeciwna była ślubowi z twoją mamą, której rodzina miała - cóż, nadal ma - takie radykalne poglądy na ten temat. Zresztą, rodzice mamy też się sprzeciwiali.

- Rodzice mamy? - zapytała zdziwiona Callie, zakładając kosmyk swoich długich włosów za ucho. - Ale dlaczego, przecież jesteś czystej krwi i ze Slytherinu i w ogóle?

Ojciec dziewczyny westchnął i unikał jej wzroku.

- Callie prawda jest taka, że...ja nie byłem Ślizgonem.

Szatynka wytrzeszczyła oczy i z wrażenia wypuściła tygrysa z rąk.

- Co? - powiedziała zdumiona. - Ale jak to?!

Mężczyzna w końcu uniósł głowę, by spojrzeć na córkę.

- Byłem Puchonem. I Malfoyom to się bardzo nie podobało..."Uratowała" mnie moja czysta krew i fakt, że twoja babcia była kiedyś...bardzo bliską przyjaciółką najważniejszej osoby w kręgach Sama Wiesz Kogo.

Callie w zaledwie paru zdaniach usłyszała rzeczy, które kompletnie zmieniały jej dotychczasowe postrzeganie wszystkiego, co (tak się jej wydawało) dotąd doskonale znała. 

- Babcia znała Sam Wiesz Kogo? - zapytała z niedowierzaniem. Miała o wiele więcej pytań, ale to było wtedy najbardziej niecierpiące zwłoki.

- Babcia chodziła z nim do szkoły.

- Co?! Ale babcia nie chciała do niego....wiesz...dołączyć...? - Callie wiedziała, że jej przodkini niemal na pewno nigdy w życiu nie chciałaby tego zrobić, ale dopiero co dowiedziała się takich rzeczy, że już niczego nie była pewna.

Pan Irving pokręcił głową.

- Nie - powiedział, a jego córka odetchnęła z ulgą. - Ale...słyszałaś o Czarnej Pani?

- Przecież to podobno legendy, ona nie istnieje... - mówiła Callie, ponownie przytulając do siebie wcześniej upuszczonego tygrysa. - Nikt jej tak naprawdę nie widział, nie?

- Taka legenda, że twoja babcia się z nią przyjaźniła - wyznał pan Irving, a Callie zajęło parę ładnych sekund przyswojenie tego.

Nastała chwila ciszy, którą przerwał znowu mężczyzna.

- Zatem tak jak mówiłem, to mnie uratowało. Dzięki temu mogę być z mamą. I ja rozumiem, że ty teraz czujesz to samo, co ja te kilkanaście lat temu...Mama myśli po prostu, że jesteś za młoda na poważną miłość i Lucjusz na nią naciska. Ona liczy, że za jakiś czas ci przejdzie i zapomnimy o sprawie.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz