Fred roześmiał się i ponownie pokręcił głową. Bywały momenty, że nie potrafił uwierzyć w to, że dziewczyna przy jego boku miała już siedemnaście lat i cóż - według prawa była dorosła.

- Czasem zachowujesz się jak pięciolatka, wiesz?

- Akurat na twoim - tu ziewnęła - poziomie - skończyła, przymykając oczy, wyraźnie zmęczona.

I choć Fred miał wtedy ochotę odgryźć się (a także prawdopodobnie zacząć łaskotkową wojnę na śmierć i życie), wiedział, że Callie była na skraju zaśnięcia, więc postanowił zostawić ją w spokoju. Rzeczywiście chwilę później Ślizgonka już spała. Zanim Gryfon wstał, by dać jej leżeć tam samej, do dormitorium wpadł George.

- Co za impre...

- Zamknij się, czubku - pół krzyknął, pół wyszeptał Fred, nieco zbyt gwałtownie wstając z łóżka i wskazując głową na śpiącą Callie.

- No, no, trzeba było od razu mówić, że chcecie zostać sami - powiedział George tym razem szeptem, zakładając ręce.

Fred zdzielił go w głowę.

- Idź spać, kretynie, tak będzie lepiej dla wszystkich - odparł mu i ruszył w z powrotem w stronę swojego łóżka.

- Bardzo chętnie - przyznał George, ziewając, po czym rzucił się na swoje łóżko, nadal w ciuchach z całego wieczoru. - Nie budzić mnie przed kolejną nocą - dodał i zakopał twarz w poduszce. Tymczasem Fred za pomocą różdżki przykrył swoją dziewczynę kołdrą i już miał zamiar zająć łóżko Lee, ale wtedy wpadł na - według siebie - lepszy pomysł.

Użył zaklęcia Wingardium Leviosa, by przysunąć posłanie Jordana do Callie. W ten sposób powstało swego rodzaju jedno wielkie łóżko, dzięki czemu Gryfon mógł ułożyć się obok dziewczyny, nie zabierając ani jej, ani sobie miejsca. Przebrawszy się, sam poszedł spać, gdy jego brat bliźniak już dawno chrapał.

Około siódmej rano Freda obudził George, który spadł z łóżka i uderzył się w szafkę. Callie spała na tyle mocno, że tylko przekręciła się na drugi bok, przodem do niego. Podczas gdy George zajęty był przeklinaniem pod nosem i masowaniem się po głowie, jego bliźniak spojrzał na leżącą obok niego dziewczynę. Zadał sobie wtedy pytanie, czy nie chciałby, żeby to był widok, którym będzie zaczynał każdy dzień...I szybko zdał sobie sprawę z odpowiedzi.

Fred pomyślał wtedy, że chyba powoli się w niej zakochiwał. Najpierw było mu jej po prostu szkoda, później spodobała się mu fizycznie - bo na balu naprawdę wyglądała ślicznie. W końcu zauroczyło go to, jak pomogła najpierw im, a potem też tej małej Ślizgonce, ujawniając to, że wcale nie przypominała Malfoyów, których znał. Dlaczego jej znajomi tego nie doceniali? Tego nie potrafił zrozumieć.

Z zamyśleń Freda wyrwał go ogłuszający wrzask połączony z dźwiękiem drzwi od dormitorium uderzających o ścianę.

- Ej, ludzie! - głos należał do Lee, który wpadł do dormitorium jak burza. Nadal miał na sobie ciuchy z poprzedniej nocy, ale zdawał się być w miarę wyspany, co miało sens - w końcu odpadł jako jeden z pierwszych.

- No ty to masz wyczucie - stwierdził Fred, widząc, że jego przyjaciel obudził dziewczynę.

- Ugh...On zawsze się tak drze, czy to jakaś specjalna okazja? - wymamrotała zirytowana Callie, nakładając tygrysa na swoją głowę, żeby zasłonić sobie uszy.

- Zawsze - odparł jej George, który siedział na łóżku i nadal się masował po głowie. - Co się znowu stało?

- Bo wiecie, nie przewidzieliśmy, że dziś jest ostatnia lekcja teleportacji przed testami za dwa tygodnie - wyjaśnił chłopak.

- I po to nas wszystkich prawie przyprawiłeś o zawał? - zapytał zirytowany George.

- Tak, bo to już za trzy godziny, a pewnie... - Lee nie dokończył, bo Fred i George niemal symultanicznie rzucili w niego poduszkami, trafiając idealnie w twarz przyjaciela.

- Nie, ja na pewno nie wstaję - jęknęła Callie, nadal nie unosząc głowy. - Nie ma szans.

- Lee, jeszcze raz taka akcja i zamienimy cię w kaczkę, przysięgam - zagroził Fred, odwracając się do niego tyłem.

- Trzy godziny? A co ty jesteś, top modelka, że się nie wyszykujesz? - dopytał George, z powrotem nakrywając się kołdrą.

Callie zaśmiała się i w końcu uniosła głowę, chcąc zobaczyć minę Jordana, ale zatkało ją, gdy zdała sobie sprawę, że leży przed nią Fred. Potarła oczy, bo wydawało się jej, że nadal śniła.

- Witamy w świecie żywych - powiedział Fred po tym, jak ta mrugnęła kilka razy, nadal przyswajając widok przed sobą.

- Żeby nie było, że wam nie mówiłem! - zawołał pokonany Lee i wycofał się z pola walki.

- Spałeś tu całą noc? - zapytała szeptem, kompletnie zdumiona.

- Nawet nie zauważyłaś? Cios prosto w serce.

Callie zmierzyła go zaspanym wzrokiem. Cieszyła się, ale nie chciała się do tego przyznać.

- Wiesz, nie ma co zauważać... - stwierdziła, wzruszając ramionami.

- Aż żałuję, że zmarnowałem tę poduszkę na Lee - powiedział Fred złowieszczo, na co Callie ponownie przymknęła oczy.

- Nie bije się dziewczyn, Weasley - odparła, ziewając.

- Takie potwory jak ty można - dodał, wiedząc, że nadeptuje jej na odcisk.

- Chcesz wyjść stąd cały? - zapytała groźnie, ponownie nakrywając głowę tygrysem.

- Typowa Ślizgonka. Nie ma już siły, ale dalej będzie się kłócić o swoją rację - zaśmiał się Fred, co poskutkowało kolejnym kopniakiem w piszczel.

Trzy godziny później szóstoklasiści rzeczywiście udali się na lekcję teleportacji. Choć Callie doprowadziła się do porządku, nadal zasypiała na stojąco najbardziej ze wszystkich. Przy pierwszej próbie zarówno ona, jak i bliźniacy z sukcesem teleportowali się do rozłożonych przed nimi obręczy, jednak za drugim razem dziewczyna nie była już w stanie się skupić. Fred deportował się pierwszy, George drugi, a na końcu ona...i Fred zamarł.

Callie się rozszczepiła.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin