- A ja cukierki.

- A ja potrzebę zjedzenia czegoś - stwierdziła dziewczyna, czując, że burczy jej w brzuchu. - Chyba już trzeba się zebrać na kolację. Ale zanim to, to dobrze, że mam jeszcze coś - dodała, zakładając sobie na ramię torbę, przez co Fred ją puścił.

- Co? - zapytał z zaciekawieniem.

Wtedy Callie zebrała całą swoją odwagę i, leciutko wspinając się na palcach, pocałowała Freda w policzek.

- Ciebie - powiedziała cicho i zaczęła odchodzić, czując się bardzo zawstydzona, ale jednocześnie zadowolona z siebie.

A Fred stał tam jeszcze przez chwilę, szczerząc się jak głupi.

Drugie zdanie Turnieju Trójmagicznego przyszło szybciej, niż wszyscy się tego spodziewali, zwłaszcza sam Harry, który w wieczór przed nadal nie wiedział, co zrobić z tym, co usłyszał w Złotym Jaju. Callie zaciekawiła się tym, że odbywało się ono nad jeziorem, przygnębiał ją jednak fakt, że przecież musiała spędzić zadanie w towarzystwie Ślizgonów. Inaczej byłoby podejrzanie...

Dotychczas Ella oczywiście nie zorientowała się, kto był tą "dziewczyną Weasleya", mimo to Callie nieco bała się z nią przebywać, by czegoś nie palnąć. Dlatego kiedy wylądowała pomiędzy nią a starszymi Ślizgonami na trybunach, nie była do końca wniebowzięta. Zwłaszcza, że Ann, która do niej się prawie wcale teraz nie odzywała, stała po drugiej stronie blondynki. Pewnym pocieszeniem był fakt, że Ślizgonka nie potrafiła w tłumie odnaleźć bliźniaków - przynajmniej nie łapała się na uciekaniu do nich wzrokiem.

Zadanie dla uczestników turnieju polegało na tym, żeby wydobyć z dna jeziora swój skarb - osobę, za którą najbardziej by tęsknili. Gdy Viktor Krum wyłonił się spod wody z Hermioną przy swoim boku, Ella niemal dostała histerii.

- Krum miał Granger?! Nie wierzę, nie wierzę! - krzyczała, patrząc, jak tamtych dwoje wchodzi na specjalnie wybudowaną na jeziorze platformę. - To przecież szlama! - powiedziała takim tonem, jakby to było niezaprzeczalnym argumentem. - Przecież tam mógł być każdy, dlaczego ona...No błagam, no kogo ty byś tam miała, Cal? Wiesz?

Callie uśmiechnęła się szeroko i spojrzała w dal, gdzie było widać zamek Hogwartu spowity lekką mgłą.

- Wiem doskonale - odparła pewnie i zgodnie z prawdą. - André, rzecz jasna - dodała, co już niestety było kłamstwem.

- A no tak, zapomniałam, że on w ogóle istnieje... - Ella podrapała się w głowę. - Jak ty możesz z nim tak...no nie wiem, nie widzisz się z nim i w ogóle?

- Zobaczę się z nim niedługo. I piszemy do siebie cały czas. Ciekawe, czy będzie pamiętał o moich urodzinach... - mówiąc to, Callie oczywiście myślała o Fredzie, choć prawdziwy André też powinien o tym pamiętać.

- Właśnie! Bo ty za chwilę dorosła! - zawołała blondynka, jakby doznając olśnienia.

Właśnie. Dorosła. Dziewczyna zastanawiała się, czy - skoro będzie już pełnoletnia - rodzice nadal będą mogli jej zabraniać kontaktów z (według nich) "gorszym sortem"?

- Za jakieś dziesięć dni, Ella - odparła szatynka, poprawiając swój szalik Slytherinu i nie spuszczając wzroku z jeziora, nadal się zastanawiając nad tym, co jej ta pełnoletność może dać...

W końcu zadanie zakończyło się tak, że wygrał je Cedrik, drugie miejsce zajął Harry - mimo że przypłynął ostatni, ale uratował zarówno Rona, jak i siostrę Fleur - trzeci był Krum, a ostatnia Fleur, która nie go nie ukończyła. Gdy schodzili z trybun, Ella cały czas niemiło komentowała fakt, że Hermiona była osobą, za którą znany zawodnik tęskniłby najbardziej. Callie patrzyła tylko pod nogi, licząc na to, że się nie wywróci na zatłoczonych schodach i jednym uchem wpuszczała, a drugim wypuszczała agresywny monolog blondynki.

Szatynka uniosła wzrok dopiero wtedy, gdy wszystkie trzy (bo Ann szła cały czas za nimi) usłyszały przed sobą radosny śpiew. Byli to bliźniacy, Harry, Ron, Hermiona i Ginny Weasley, którzy świętowali sukces Pottera. Callie chciała stamtąd jak najszybciej zniknąć, żeby się nie wydać i nie musieć się powstrzymywać. Tak bardzo chciała wtedy pójść z nimi...

- Z drogi, Weasley! Diggory wygrał, nie ma się z czego cieszyć! - wrzasnęła, na co wszyscy odwrócili się w jej stronę. Twarz Freda rozjaśniła się na jej widok, ale ona nie mogła na niego patrzeć. Szybko przemknęła między wszystkimi Gryfonami, zawzięcie unikając kontaktu wzrokowego, a za nią Ella z Ann. Czuła się okropnie.

- Uwielbiam, jak tak spotanicznie rykniesz, Cal - przyznała blondynka, a Callie ledwie skinęła głową, załamana.

Przyswoiwszy to wszystko, George wybuchł śmiechem, klepiąc bliźniaka po ramieniu.

- To jest takie śmieszne, jak ona na ciebie krzyczy, zważając na to, że to nie jest na serio.

Fred nie podzielał jego rozbawienia i patrzył tylko z przygnębieniem na odchodzącą szatynkę.

- To jest bardziej smutne, że ona nadal musi to robić.

-
3. miejsce w ff i prawie moje drugie w historii 100K wyświetleń - jeju, jesteście niesamowici 😶😶

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora