- Rozumiem, ale chociaż dzisiaj zapomnij o strachu, co? Choć raz.

Wtedy Callie była wdzięczna losowi, że on nie mógł jej jeszcze widzieć, bo doskonale wiedziała, że wtedy zrobiła się czerwona jak fotel, w którym siedziała.

- Hej, Fred! Mamy wszystko? - wybrzmiał nagle głos Lee Jordana, który zmierzał w ich kierunku. Fred od razu zabrał swoją rękę z ręki Callie.

- Tak, George poszedł po picie - wyjaśnił rudzielec, jakby wcale nie przejmując się faktem, że dziewczyna obok niego była już widoczna niemal do szyi.

- Co tu się... - powiedział wręcz przerażony Lee, wskazując na dziewczynę bez głowy.

- O, właśnie - Fred jakby dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że przyjaciel nie wiedział, co się działo - Lee, to jest Callie - powiedział to niemal idealnie w tym momencie, gdy pojawiła się przed nimi jej twarz.

- A, tak...Um...Cześć? - wydukał niezręcznie Lee, siadając naprzeciw niej.

- Tak, cześć - odparła równie zażenowana Callie, przytulając swoje ręce do siebie. Po tym przypomniała sobie, że miała założyć kaptur, co też niepewnie zrobiła.

Merlinie, jaki to był durny pomysł.

- Oto powracam, stęskniliście się? - zawołał George, przychodząc z powrotem z kilkoma butelkami różnych napojów w rękach, które postawił na stole. - Na początek proponuję grę w Eksplodującego Durnia, każda przegrana to dwie niedobre fasolki - dodał, wyciągając karty z kieszeni i wskazując na leżące na stoliku opakowanie Fasolek Bertiego Botta.

- O, Fred, George! Tu jesteście! - zawołała z daleka Alicia, a Callie uniosła wzrok. Za Spinnet szła Johnson - Ślizgonka już się bała, jak to się skończy.

Obie Gryfonki podeszły do stolika i stanęły jak wryte, gdy ją zobaczyły. Angelina otworzyła usta ze zdziwienia.

- Chwila, jak ona tu...

- Callie jest z nami - wyjaśnił Fred, zanim tamta mogłaby skończyć, zapobiegając kolejnej niezręcznej sytuacji. - No to co, gramy w tego Durnia? Możemy grać drużynowo.

Angelina popatrzyła na Alicię błagalnie. Jedyne dwa wolne miejsca pozostały pomiędzy Lee a Callie. Alicia zrozumiała przyjaciółkę i prędko zajęła to przy Ślizgonce - za co szatynka też była jej w duchu wdzięczna.

- Dobra, to jakie drużyny? - zapytał George, tasując karty.

- Ja nie gram, nie mam pojęcia jak - powiedziała Callie, poprawiając ułożenie kaptura na swojej głowie - na szczęście po części zasłaniał jej dziewczyny obok, tak, że nie musiała na nie patrzeć i przypominać sobie o całej niezręczności.

- Co?! - zawołali bliźniacy jednocześnie.

- Nigdy nie grałaś w Eksplodującego Durnia?! - wręcz wrzasnął Lee.

- Moi znajomi uznają to za idiotyzm - wyjaśniła cicho Callie i posmutniała na samą myśl, ile innych, fajnych rzeczy ją zapewne omijało.

- No to jest najwyższy moment, żebyś się nauczyła! Lee, wyzywam cię - powiedział George, na co jego przyjaciel zatarł ręce.

- Nie masz szans.

Czas mijał, a Callie powoli zdawała się łapać zasady całej gry. Po jakimś czasie sama spróbowała i udało się jej wygrać z Lee, przez co obaj bliźniacy zanosili się ze śmiechu, zwłaszcza, gdy ich przyjaciel tłumaczył się, że to tylko "szczęście początkującego". Dziewczyna bawiła się lepiej niż kiedykolwiek w życiu i tak jak zapowiedział Fred, na chwilę zapomniała o strachu. Nawet Alicia zaczynała z nią rozmawiać i zniknęła ta dziwna niezręczność...Może poza tym, że Angelina nadal dziwnie na nią patrzyła i w miarę możliwości unikała jakichkolwiek interakcji. Callie jednak była zbyt szczęśliwa (na co duży wpływ miał też fakt, że gdy co jakiś czas spoglądała na Freda, to niemal za każdym razem ich wzrok się spotykał), by zwracać na nią uwagę. Wszyscy jedli fasolki i inne słodycze, a Ślizgonce szczególnie przypadły do gustu czerwonaworóżowe cukierki, które po jakimś czasie doniósł George.

Węże nie śmieszkują • Fred WeasleyWhere stories live. Discover now