Prolog

4.4K 139 37
                                    

Zbieram kolejne zamówienia od klientów. Notuje nie wszystkie na średniej wielkości karteczkach samoprzylepnych. Na szczęście w naszej restauracji klientów nigdy nie brakuje, a więc pieniędzy na wypłaty również. Biznes się kręci coraz większymi obrotami. Nie mam powodów do narzekania, no chyba że podczas pory śniadaniowej, gdy ruch czasami jest wręcz przytłaczająco duży, a obsłużenie go sprawnie jest potwornie męczące.

Podchodzę do dwójki mężczyzn w garniturach, którzy przychodzą do nas od paru miesięcy, gdy mają przerwę na Lunch. Witam ich z uśmiechem, po czym wyjmuję ołówek z kieszeni fartuszka i zapisuję w moim notesiku zamówienie. Jedna kawa Americano z rogalikiem francuskim i Latte Macchiato z drożdżówką z budyniem waniliowym i rodzynkami. Znakomity wybór.

Już mam wracać do środka kawiarni, gdy nagle słyszę potężny huk. Wszyscy ludzie wokół mnie ze zdziwieniem, wręcz szokiem patrzą i wskazują palcami na niebo. Robię po chwili to samo co oni. Nie dowierzam własnym oczom, gdy widzę nad miastem w którym spędziłam całe życie, ogromną niczym czarna dziura, perfekcyjnie okrągłą wyrwę nad jednym z wieżowców. Po chwili wylatują z niej szkaradne stwory na dziwacznych pojazdach. Słyszę paniczne krzyki, wołanie o pomoc. Widzę uciekających w popłochu ludzi. Część z nich jest zapłakana. No i miasto... Miasto zmieniające się w gruzowisko.

Stoję na środku ulicy i patrzę na to wszystko, niczym narrator z opowieści, którego wydarzenia przez niego opisywane, kompletnie nie dotyczą. Tak jak ja jest tylko ich biernym obserwatorem. Nagle nad moją głową przelatuję parę kosmicznych pojazdów, a za nimi widzę człowieka w porządnie poturbowanej, czerwono złotej zbroi, goniącego za nimi... Iron Mana? Ten miliarder i za razem wariant mieszkający w jednym z wieżowców w naszym mieście.

Następnie słyszę przerażający ryk, jakby należący do jakiejś legendarnej bestii, od którego prawie pękają mi bębenki w uszach. Gdy je zasłaniam widzę jak po ścianie budynku przede mną, niczym jakąś małpa zsuwa się ogromne, zielone, człowiecze monstrum. Przeskakuje on z niego na drugi budynek, ponownie przy tym rycząc na całe gardło

Na nieboskłonie pojawiają się pioruny. Niczym świetlna pajęczyna pokrywają je całe. Ich blask odbija się w moich tęczówkach. Obserwuję to niezwykłe zjawisko z zafascynowaniem. Wyciągam rękę ku niebu, wręcz mając wrażenie, że mogę poczuć na opuszkach palców iskierki elektryczności, mrowienie jakie wywołują.

Tą niezwykłą chwilę przerywa dźwięk rozsypującego się na kawałki szkła i gruchotanego metalu. To jedna z tych szkaradnych istot go wywołała, skacząc na dach samochodu obok mnie. Celuje w moją stronę jakby włócznią, której koniec zaczyna  świecić się na niebiesko. Powinnam pewnie uciekać, ale jedyne co robię to kucam i osłaniam rękami głowę. Laserowy promień z broni najeźdźcy nie uderza jednak we mnie. Ktoś mnie osłania. Osłania swoją tarczą, którą po chwili rzuca, a ta niczym jakieś super frisbee odbija się od kosmity, powalając go, a następnie wraca do swojego właściciela.

Unoszę ostrożnie głowę. Przez oczami mam szerokie, męskie plecy i ramiona, odziane w kobaltowo niebieski materiał. Mężczyzna odwraca się do mnie przodem, jednak ja nie koncentruję wzroku na jego twarzy, a na niezwykłej tarczy. Żałuję tego, ponieważ ostanie co pamiętam to biała, pięcioramienna gwiazda na niebieskim tle. Później budzę się...

Nieznośne pikanie mojego budzika, zmusza mnie do otworzenia oczu, a co za tym idzie przerwania jakże niecodziennego snu. Przecieram ręką oczy, przeciągam się, po czym siadam i wyłączam to nieznośnie urządzanie, które już od dwóch miesięcy przerywa mój błogi sen. Szkoda że nie stawia mnie również na nogi. To drugie robi kawa mojej mamy. Właśnie woła mnie zza drzwi mojego pokoju, pukając w nie lekko.

Jej głos całkiem wyciąga mnie ze świata nocnych fantazji. Zakładam na stopy moje miękkie kapcie, po czym wstaję, jeszcze raz się przeciągając. Czas się przyszykować do pracy i zapomnieć o tym dziwnym śnie, a w szczególności o twarzy mojego wybawcy, której pewnie nigdy nie będzie mi dane ujrzeć.

•°•

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto i moje już czwarte fanfiction o Avengers, i tym razem oparte trochę na wydarzeniach z filmów, ale tylko na początku. Później już naprawdę nieźle popłynę. Pierwszy rozdział ujrzycie za dwa tygodnie. Mam nadzieję, że będziecie cierpliwie czekać a ten prolog to będzie taka mała zachęta, przedsmak, czy coś w tym stylu.

Także bardzo proszę was o opinię i zostawienie jakiegoś znaku po sobie, żebym wiedziałam, że książka się wam podoba. A teraz zapraszam was do zapoznania się z postaciami, albo raczej aktorami, które mają je zagrać w następnym rozdziale.

Na razie kochani 😘

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOnde histórias criam vida. Descubra agora