43. Nie pożądaj doradcy biznesowego bliźniego swego

4K 356 281
                                    

Dziesiątki, a może setki? Ile tak naprawdę uścisków dłoni wykonał? 

Ile wypowiedział słów powitania? 

Za dwudziestym razem odechciało mu się liczyć, bo to wszystko i tak wydawało się nie mieć końca. Powinien być to tego przyzwyczajony, czuć się, jak ryba w wodzie, a jednak był tym wszystkim po prostu zmęczony. Bankiet towarzyski okazał się wcale taki nie być, czego mógł się w sumie spodziewać. Biznesmeni często mieli to do siebie, że dzień bez rozmawiania o własnym biznesie to dzień stracony. W rezultacie czego ich konwersacje przeważnie oscylowały wokół jednej rzeczy -pracy. A to tylko brutalnie przypominało Yuriemu, że lada moment będzie musiał do niej wrócić.

Pierwszy raz w życiu myślał o takim powrocie z lekką niechęcią, bo tak się składa, że jego zawodowe ambicje drastycznie zmalały odkąd stał się dla Nikiforova kimś więcej niż zwykłym doradcą. Teraz wolał spędzać czas w większej mierze właśnie z Rosjaninem, niż wdawać się w romans z komputerem i tonami papierzysk. Może i dałoby się połączyć obie te rzeczy tylko, że jego partner w biurze lubił bywać niedostępny. Zwłaszcza gdy przyjmował kontrahentów czy rozmawiał przez telefon. W takich wypadkach nie dawał namówić się tak łatwo na odrobinę bliskości.

Victor, jako pracoholik nie miał problemu ze wznowieniem pełnienia obowiązków w firmie. W zasadzie już poczynił ku temu kroki, dając wciągnąć się w te wszystkie biznesowe rozmowy. Analizy moskiewskiego rynku robione pobieżnie w toku dyskusji zawsze napawały go energią do działania. Bo nic nie motywowało go tak, jak ludzie próbujący sprzątnąć mu sprzed nosa nieformalny tytuł największego biznesmena Moskwy. Rywalizacja bywała zabawna, zwłaszcza gdy udział w niej brały młodziki - pewne swojej wygranej i ogromnego talentu. Szkoda tylko, że takie osoby nie znały jeszcze panujących w tym środowisku zasad, które egzekwowano głównie na tego typu bankietach.

Pierwsza z nich mówiła:

Nie pożądaj doradcy biznesowego bliźniego swego ani żadnego kontraktu, który jego jest.

Zadanie banalnie proste i niemożliwe do udowodnienia od zaraz. Zazdrość mieściła się więc w granicach tolerancji, jednak jawne działania na rzecz przejęcia cudzego pracownika już nie. Jeden z młodych karierowiczów albo tego nie wiedział, albo zwyczajnie o tym zapomniał.

O Yurim Katsukim zdołało się już zrobić głośno - głównie za sprawą plotkujących pracownic, prowadzących między korporacyjną wymianę informacji. Doradca, który pozostawał przy Nikoforovie tak długo, jak on, musiał być co najmniej bardzo dobry. A to wystarczyło, aby zaczął wzbudzać znaczące zainteresowanie. Victor miał wobec tego mieszane uczucia- z jednej strony pochwały w stosunku do jego pracownika napawały to dumą, ale z drugiej strony czuł się po prostu niespokojny. Obecnie był nawet odrobinę zły, bo wystarczyło, aby oddalił się od niego zaledwie na chwilę, a już któryś z młodzików "dyskretnie" podsuwał mu nową ofertę pracy.

- Dobrze pracuje ci się z Nikiforovem? Nie płaci ci przypadkiem za mało? - pierwsze dwa pytania skierowane do Katsukiego były wręcz komicznie nachalne i bezpośrednie. Nie było tam niczego, co mogło chociaż przypominać dyskrecję. I była to jedyna rzecz na tym bankiecie, która wprawiła Japończyka w przyjemne rozbawienie. Była to miła odmiana od tych wszystkich sztywnych i poprawnych do bólu rozmów, które prowadził wcześniej. Absurd zawsze poprawiał mu humor. A to bezsprzecznie nim było, bo coś tak trywialnego jak pieniądze w tym wypadku nie miały żadnej siły sprawczej. I brunet aż żałował, że nie mógł odpowiedzieć na to tak, jak chciał. Rzucenie tekstem ,,Victor płaci mi często w naturze" nie byłoby chyba zbyt poprawne w takich okolicznościach. Poza tym im mniej osób o tym wiedziało, tym lepiej. Nie każdy reagował na taką informację pozytywnie.

Korpo || Yuri on ice Where stories live. Discover now