6. Wyłaź stamtąd

10K 854 406
                                    

Drzwi gabinetu Victora zamknęły się za Katsukim z cichym trzaśnięciem, przyprawiając go o nieprzyjemny dreszcz. Nachalne ciarki ześlizgnęły się po jego kręgosłupie, docierając aż do samych pośladków. Ten sukcesywnie kiełkujący w nim niepokój miał swoje źródło w pozornie błahym szczególe - podczas drogi do biura, nie był w stanie w dostrzec wyrazu twarzy swojego szefa. W rezultacie nie wiedział czego się spodziewać, ani jakiej reakcji z jego strony oczekiwać.

Będzie zły? Wściekły? A może puści mu to płazem?

Nie lubił tego - niepewność była dla niego najobrzydliwszym uczuciem, jakiego do tej pory doświadczył w swoim życiu. Zbyt wiele razy dał się jej wydymać na wszystkie strony jak rasowa dziwka. Tylko, że teraz było mu raczej wszystko jedno... no prawie. Bo było jednak coś, czego za nic w świecie nie chciał stracić. Wpatrując się uparcie w szerokie plecy Nikiforova, modlił się w duchu, aby los dał mu drugą szansę i pozostawił go na wymarzonym stanowisku.

Kolejne dyscyplinarne zwolnienie spowodowane jego beznadziejnym charakterem prawdopodobnie by go złamało. Poza aktywnością zawodową  nie miał niczego do czego mógłby dążyć w życiu. I choć dotkliwie zdawał sobie z tego sprawę, nie potrafił powiedzieć tego na głos.

Dlatego zamierzał się bronić w razie potrzeby. Jego myśli gorączkowo skupiały się wokół jakiegokolwiek usprawiedliwienia. Nic jednak nie brzmiało na tyle sensownie, aby wyciągnąć go z kłopotów.

- Co ty robisz po nocach? Bo na pewno nie śpisz. - Chłodny ton głosu Nikiforva w żaden sposób nie spodobał się Katsukiemu. Obojętność i karygodne pouczenie zawarte w tych słowach bezpośrednio w niego  ugodziły, tylko pogłębiając jego niepokój. Nawet, jeśli temat był trywialny, to doskonale eksponował zachowanie Rosjanina, które w końcu zaczynało przypominać te charakterystyczne dla pozycji szefa. Był władczy, wiedział czego chce, a przede wszystkim potrafił zapanować
nad pracownikami, nawet takimi jak Yuri.

- Mój pies zwariował i w środku nocy męczył mnie, bo chciał iść na spacer. – odburknął, starając się brzmieć przekonywająco. Tylko że prawda była taka, że sam sobie nie wierzył, a to znaczyło, że jego wymówka była wprost kretyńska. Miał co prawda lepszą, ale wolał się nią nie posługiwać - przynajmniej na razie. A w zasadzie aż do momentu, w którym Nikiforov bez żadnych zobowiązań postanowi skosztować jego ciała.

To nie miało nadejść tak szybko i to w gruncie rzeczy z jego własnej winy. Pomimo wielu okazji, jakie otrzymał od losu, nie wykorzystał ich w żaden sposób - takie marnotrawstwo było wręcz karygodne.

Może powinien zacząć próbować?

Nikiforov nie wyglądał mu na człowieka, który bawił się w stałe związki. Jego relacje mogły mieć jedynie charakter czysto związany z seksualnością, które jedynie w sprzyjających warunkach miały możliwość zaistnieć na dłuższą metę. Praca pochłaniała większą część jego życia, a co za tym idzie, nie miał prawdopodobnie właśnie przez to, czasu się angażować.

Chyba warto zatem było zaryzykować. Japończyk zastanawiał się gorączkowo nad tą kwestią, mimowolnie ignorując dalszy wywód własnego szefa. No bo kto by go słuchał, mając na głowie dużo ważniejsze sprawy?

Rosjanin w tym samym czasie po prostu tracił cierpliwość. Jego opanowanie, które tak skrzętnie budował w każdej sytuacji, tutaj nie miało racji bytu. Udawanie kretyna powoli mu się nudziło. Nawet głupi nie usprawiedliwiłby sytuacji w windzie zwykłym niedoborem snu. To aż nazbyt niedorzeczne. Choć to nie to denerwowało go najbardziej, drażnił go brak posłuszeństwa ze strony własnego doradcy. Nie chodziło tu jednak o potulność służbową, a prywatną. W jakiś sposób irytował go fakt, że Japończyk wykazywał względem niego tak mało uległości - był momentami zbyt arogancki i pewny siebie.

Korpo || Yuri on ice Where stories live. Discover now