22. Svieta to suka

7.7K 597 457
                                    

Victor Nikiforov, słysząc to wyznanie z ust swojej sympatii, nie posiadał się ze szczęścia. Jego wewnętrzne dziecko skakało z radości, zupełnie tak, jakby otrzymało upragnionego lizaka. Lecz te słowa oferowały więcej niż zwykła słodycz. Było w nich coś kuriozalnie  ważnego. 

Odpowiedzialność - to właśnie zawierały. Z chwilą, gdy Yuri postanowił mu zaufać, nic już nie było takie samo. Czas na popełnienie błędów się skończył, teraz ich wypadkowa nie mogła wynosić niczego poza okrągłym zerem. Victor momentalnie spoważniał, pławienie się w gwałtownej euforii nie było obecnie na miejscu. Mężczyzna musiał pokazać, że zdaje sobie sprawę z ciężaru, jaki został nałożony na jego barki i że jest w stanie go udźwignąć. 
Dla Japończyka był w stanie zrobić wszystko. 

- Dziękuję, że mi zaufałeś. Nie zawiodę cię - szepnął bardzo spokojnie, otaczając chłopaka ciaśniej ramionami. Powaga i opanowanie, jakie z niego biło sprawiło, że brunet odetchnął z ulgą, osuwając się lekko po jego mokrej klatce piersiowej. Mógł mu zaufać. Czuł to całym sobą. Mimo tego nie opuścił całkowicie gardy, jeszcze naprawdę wiele czasu musiało minąć, zanim Katsuki w pełni odda się w victorowe łaski. By dać mu to do zrozumienia prychnął lekko, kręcąc z politowaniem głową. Choć był cholernie szczęśliwy, nie zamierzał okazywać tego w żaden sposób. W końcu był dupkiem, nie mógł wyjść z tej roli. 

- Jeszcze wiele pracy przed tobą, Vicia - mruknął, uśmiechając się zadziornie. Stawiał sprawy jasno, przez co Nikiforov bardzo szybko wziął sobie jego przesłanie do serca. Jeszcze bardziej niż wcześniej chciał przekonać do siebie bruneta. W głębi duszy uważał to za swój mały cel, którego nie mógł tak po prostu odrzucić. 

Napędzany tym uczuciem, oblizał kusząco swoją dolną wargę - było mu gorąco, okropnie duszno i słabo. Lecz bynajmniej nie było to spowodowane zaparowaną łazienką i gorącą wodą, w której spoczywał. To Yuri siedzący pomiędzy jego nogami doprowadzał go wręcz do szaleństwa. Teraz gdy zaakceptował jego uczucia, mężczyzna nie potrafił stłumić rosnącego w nim pożądania. Nigdy tego nie umiał. Każda komórka jego ciała krzyczała wręcz, aby znów skosztował jego bladej skóry, z uwagą wsłuchując się w każdy rozkoszny jęk ulatujący z ust swojego kochanka.
Rosjanin nie zorientował się nawet, kiedy jego żądze wzięły nad nim górę, a on sam, wilgotnymi wargami, pieścił skórę na karku chłopaka. To wszystko było po prostu impulsem, niezwykłe żywym i nieustępliwym. Tak ciężko było mu przestać, więc nawet nie próbował. Sunął bezwstydnie językiem po jego skórze, wdychając jej odurzający zapach. 

Yuri sapnął rozkosznie, gdy dłoń jego szefa obrała sobie za cel jego ukrytą pod wodą nogę, muskając opuszkami palców wewnętrzną stronę jego uda. Zawsze go to kręciło. Dotyk w tamtym miejscu wzniecał w nim spazmatyczne dreszcze, których nie potrafił opanować. Victor szybko się uczył, Japończyk miał czasem wrażenie, że zbyt szybko. Obdzierał jego ciało z sekretów, nie pozwalając mu na chwilę wytchnienia. 

Katsuki z każdym kolejnym dotykiem zdawał się tonąć, choć fizycznie był nad powierzchnią wody, jego serca zachłysnęło się dawno odrzuconym uczuciem rozpalając je w nim na nowo. Brunet znów kochał. Tak nieporadnie i niepewnie, zupełnie jakby znów miał te dziewiętnaście lat. Choć w zbliżeniach wyzbył się już dawno delikatności i czystości, to jego zgorzkniałe jak dotąd serce potrafiło żywić uczucia w niezwykle niewinny sposób. 

Już nie było w nim złości i obrzydzenia, nie było nienawiści do własnej osoby. Była tylko wielka ulga, którą mógł się raczyć wraz z obecnością cudownego mężczyzny obok siebie. Zaakceptował to, czego zaakceptować z początku nie chciał. 

Korpo || Yuri on ice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz