41. Życie i jego niespodzianki

4.3K 342 222
                                    

Smutne spojrzenie oczu własnej matki nigdy nie zależało do jego ulubionych. Te piękne piwne tęczówki zasługiwały na coś o wiele bardziej pogodnego. Ze smutkiem wcale nie było jej do twarzy, a wręcz przeciwnie - tylko dodawał jej lat i dokładał zmartwień.

I choć Yuri nie chciał, aby tak było, nie mógł zostać na stałe w Japonii. Nie, gdy znalazł swoje małe miejsce na Ziemi, którym były ramiona Victora Nikiforova.

To, że musieli wyjechać szybciej niż chcieli, nie było ich winą. Nie mogli przecież odkładać obowiązków w nieskończoność, obligując do ich wykonywania Vienę. Nie wszystko mogła za nich zrobić i nie wszystko chciała. A bankiet, na który zostali zaproszeni, bezwzględnie wymagał ich fizycznej obecności. Dla Victora było to istotne wydarzenie - pojawiał się na nim każdego roku w okolicach Stycznia. Będąc przyzwyczajonym do tej daty, nie brał pod uwagę jej ewentualnej kolidacji z przyjazdem do Japonii. Zaproszenie w schludnej, kremowej kopercie przyniesionej przez Aleksa, zaszczyciło ich zdecydowanie zbyt szybko.

A on nie mógł przecież przewidzieć, że pora eventu ulegnie tak drastycznej zmianie w porównaniu do roku poprzedniego. Dwa miesiące różnicy miały znaczenie i rozwaliły im urlop w połowie jego trwania. Półtora tygodnia nie wystarczyło, aby Hiroko nacieszyła się synem po jego pięcioletniej nieobecności. Dlatego z tym większym żalem patrzyła, jak ten niedbale wsadza walizki do bagażnika taksówki. Pierworodny znów jej uciekał, tym razem w dodatku wraz z sympatycznym partnerem.

Wyjazd Nikiforova również nie był dla niej obojętny. Polubiła go bardziej, niż powinna w tak krótkim czasie i myśl o tym, że nie zdołała poznać go lepiej, wpływała na jej ambicje. Czuła niedosyt. Nie ugościła go tak, jak chciała. Mało brakowało, aby zaczął jej mówić ,,mamo", ale teraz to wszystko właśnie szło na marne. Poza tym nie była też pewna, czy zaszczepiła w nim tyle serdeczności, aby ochoczo chciał tutaj wrócić.

Zrobiła się przez to markotna, co nie uszło niczyjej uwadze. No może wyjątek stanowił Victor, który nie ogarniał większości rzeczy związanych z zachowaniami w rodzinie.

- To ostatnia, czy mamy coś jeszcze? - zapytał rzeczowo Yuri, aby upewnić się, czy słusznie przymierza się do zamknięcia bagażnika. Rosjanin zamyślił się na dłuższą chwilę, marszcząc przy tym brwi. Robił właśnie wirtualny przegląd ich tymczasowej sypialni w poszukiwaniu czegoś, co mógł pominąć. Zasadniczo jego Alzheimer dziś nie dobrał się do niego i pakowanie walizek poszło niemal wzorcowo. W końcu jedne zapomniane bokserki Katsukiego leżące pod łóżkiem nie były końcem świata i mężczyzna nie musiał o nich pamiętać.

- Myślę, że to wszystko- potwierdził, powodując u stojącej przy wejściu Hiroko kolejną falę zrezygnowania. Czas uciekał, a jej zostało zaledwie kilka chwil w ich towarzystwie. Trzask bagażnika kategorycznie jej się nie podobał, a przepraszający wzrok Yuriego wzbudzał w niej poczucie winy. Bo powinna pożegnać ich z ciepłym uśmiechem na ustach, obiecując, że zawsze są tutaj mile widziani, a zamiast tego tylko przysparzała synowi trosk. Chłopak jednak nie miał jej niczego za złe i w pełni rozumiał jej rozterki. Naprawdę chciał zostać i gdyby tylko mógł, te trzy tygodnie byłyby minimum spędzonego z nią czasu. Świat jednak chciał inaczej, a on był wobec niego bezsilny.

- Jeszcze dobrze nie wyjechaliśmy, a Hiroko już zaczyna za nami tęsknić - szepnął, dla pewności używając ruszczyzny. Ostatnimi czasy często tak robił, gdy potrzebował powiedzieć mężczyźnie o czymś, co wymagało dyskrecji. Oszczędzał w ten sposób czas, który mógł zmarnować na pójście w dyskretne miejsce. Miało to jednak jeden minus- zarówno Mari, jak i jego matka uważały, że bezwstydnie szepczą sobie nawzajem sprośne słówka. Co w tym wypadku było zaledwie pół prawdą. Bezpruderyjne rosyjskie zwroty wiodły swój prym tylko i wyłącznie w sprawach łóżkowych, poza nie, nie miały zwyczaju wychodzić.

Korpo || Yuri on ice Where stories live. Discover now