3. Umowa STOI

10.5K 932 526
                                    

Biurowiec już dawno pogrążył się w sennym świecie, trwając w stanie nocnego uśpienia. Jak mogło się wydawać, nie było w nim praktycznie żywej duszy. Pracownicy korporacji już dawno odpoczywali w swoich domach, ciesząc się zbawienną chwilą wytchnienia. Tylko sam szef pozostał na posterunku, zresztą jak zawsze - dłużej niż reszta.

Jednak i na niego nareszcie przyszła pora, w końcu firmowy wieżowiec nie był miejscem jego zamieszkania. Choć mógł być chociażby przez to, że Nikiforov spędzał w nim zdecydowanie zbyt wiele czasu. Dziś również się zasiedział, ale mimo to zdołał wyznaczyć sobie nieco opóźnioną granicę. I tak właśnie po skończonej robocie, dzierżąc dziarsko swoją aktówkę, zamykał z ociąganiem gabinet, zatapiając się w mroku obszernego korytarza.

Odgłos jego kroków rozniósł się po pomieszczeniach, przeszywając na wskroś wszechobecną ciszę. Całkowicie zatracony w swoich myślach nie kłopotał się z zapaleniem jakiekolwiek światła. Nie potrzebował tego, znał budynek jak własną kieszeń - mógł go zwiedzać nawet na ślepo.

Świadom był również tego, że nie spotka na swojej drodze nikogo poza ochroniarzem na portierni. Zdziwił do więc naprawdę intensywnie, gdy z lewego skrzydła budynku doszedł go osobliwy szmer. Nieco zaciekawiony i nieco zaniepokojony sytuacją ostrożnie udał się w stronę, z której dochodził dźwięk, samemu starając się, nie narobić przy tym niepotrzebnego hałasu.

W jego głowie zrodziła się odruchowa i całkiem sensowna myśl o bezczelnym złodzieju, próbującym splądrować jego dobytek. Nie mógł jeszcze wtedy wiedzieć, że jego spreparowana wersja wydarzeń mijała się z prawdą. Bo sprawcą tego całego "incydentu" nie był wcale żaden kleptoman, a jego własny, japoński pracownik, który w skupieniu wstukiwał tekst do laptopa. Victor dostrzegł go dopiero, gdy stanął w framudze drzwi od jego gabinetu.

Wokół bruneta panował niewyobrażalny bałagan - tony papierów walały się na podłodze tuż obok wąskiego biurka przez brak miejsca na nim samym. Cztery kubki po czarnym napoju stały obok pracującego mężczyzny, a piąty, na szczęście już pusty, leżał koło jego nóg, czego sam Yuri zdawał się nie zauważać. Wpatrzony w jedyne źródło światła, jakie dawał mu ekran komputera, nie zwracał uwagi na otaczającą go rzeczywistość. Jego okulary dawno przestały pełnić swoją oryginalną funkcję, teraz wczuwając się w rolę opaski do włosów.

- Co ty tu robisz? - Cichy szept z ust Victora zakłócił permanentną ciszę, sprawiając, że Katsuki podskoczył ze strachu na obrotowym krześle. Jego zmęczone spojrzenie niechętnie zwróciło się w stronę Rosjanina, wyrażając zdziwienie. On też, tak samo jak Victor, nie spodziewał się spotkać tu kogokolwiek o tej porze.

- Pracuję? - Mruknął lekko zirytowany, jakby praca po godzinach była dla niego czymś równie powszechnym jak oddychanie.

- O tej porze? - Zdziwił się. Jego poprzedni doradca stłamszony i wymęczony przez obowiązki opuszczał stanowisko pracy punktualnie z końcem ustawowego czasu pracy. Właściwie nie tylko ten poprzedni tak robił, w jego dziesięcioletniej karierze przez ręce przewijali mu się różni doradcy biznesowi. Żaden z nich nie wytrzymywał presji, jaką Victor nakładał na ich barki i już z pierwszym dniem każdy oszczędzał się jak tylko mógł. A o pracy po godzinach nigdy nie było nawet mowy.

- Godzina jak każda inna, jeszcze nie uporządkowałem tego, co dostałem, ale już jestem blisko. Powoli kończę. - mruknął, wracając wzrokiem do monitora. Nikiforov intensywnie zamrugał ze zdziwienia powiekami, analizując słowa, które usłyszał.

Dwa proste wyrazy ,,powoli kończę'' rozchodziły się echem po jego czaszce, siejąc w głowie spustoszenie. Niedorzeczne. Musiał się po prostu przesłyszeć. Ilość papierkowej roboty, jaką otrzymał Katsuki, była niewyobrażalnie przytłaczająca - niemożliwym było uporządkowanie jej w zaledwie kilkanaście godzin.

Korpo || Yuri on ice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz