Rozdział 54 "Powrót"

Start from the beginning
                                    

- I my jako wyedukowani lekarzy przyjechaliśmy aby ci pomóc!- ta Andrzej jest lekarzem.... Nie wiem jak to się stało, ale nim jest!- Dobra teraz na poważnie... Masz strasznie podkrążone oczy jak byś nie spała kilka dni... Jeszcze ta noga... Cała krwawi... Izabell poszła do apteki po bandaże, bo nic nie masz.
- Innymi słowy opowiedz nam wszystko.- odparła Eveline
Wszystko wróciło wszystkie wspomnienia związane z Kyle'em... Co się z nim stało... Nie mogłam opanować łez.

W tym samym momencie ktoś wleciał do mieszkania. I było to chyba kilka osób.

Wszyscy wbiegli do salonu jak poparzeni... Była to reszta paczki czyli: Patricia, Carolina, Bartek, Alex...

Wszyscy byli przerażeni tym co mi się stało i tym, że płaczę...

- Kyle on zginął... 3 dni temu- otarłam łzy nie chciałam dalej płakać- Od tego czasu nie śpię... Po prostu nie mogę a, żeby być chociaż trochę przytomnym o poranku... Piłam dużo kawy... Jak dzisiaj wróciłam zleciałam ze schodów...

- Dobra... Masz najpewniej skręconą kostkę jest też mocno rozcięta...- mądry Andrzej
Andrzej z Eveline zabandażowali mi nogę i wtedy zaczęła się prawdziwa rozmowa.
- Na pewno dobrze się czujesz jesteś pewna, że nikt nie musi z tobą zostać na noc?- zapytała Izabell

- Nie dam sobie radę naprawdę.- przyjaciółka spojrzała się na mnie krzywo znała mnie zbyt dobrze aby mi uwierzyć

- A jak tam życie ci doskwiera?- zapytała Patricia

- W miarę.- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy

- Strasznie się baliśmy, że już do nas nie wrócisz... Nigdy więcej nas tak nie strasz.- powiedziała naburmuszona Carolina
- W ogóle co to za lekarze, że nie przyjęli cię do szpitala! Powinni ich zwolnić!- krzyczała Alex
- Nie po prostu się bali, że epidemia się rozprzestrzeni nie dziwię się im.
Rozmowa ciągnęła się w nieskończoność aż wszyscy wyszli...
Zostałam sama w wielkim  domu pełnym wspomnień.
Udało mi się wstać na nogi bez odczuwania większego bólu.
Na szafie stało zdjęcie moje i Kyle'a... Chwyciłam je w dłonie... Wszystkie wspomnienia wróciły a ja zaczęłam płakać.

- Czemu to musiało się stać?! Czemu?!- krzyczałam

Padłam zrezygnowana na kolana i ponownie przypomniałam sobie ten dzień

*2 miesiące temu*
Siedziałam na ławce zrezygnowana... Wszystko było nużące... Nikt mnie nie rozumie... Czemu chcą mnie zamknąć w  psychiatryku?! To nie moja wina, że to wszystko tak się potoczyło! Nie panuje nad sobą!

- Mary!- ktoś krzyknął nawet nie obróciłam głowy by zobaczyć kto to- Czemu uciekłaś?!

-...

- Mary powiedz coś proszę!
-...
- Wiem, że ci jest ciężko, ale nie możesz tak uciekać.

- To czemu chcecie mnie zamknąć w psychiatryku?!
- Ale... Ty nie pójdziesz do psychiatryka.

- Jak to nie? Słyszałam jak rozmawiałeś przez telefon!

Kyle zaczyna się śmiać...

- Głuptasku... Nie chodziło co ciebie! Mówiłem wtedy o filmie nie o tobie.
- Powiedziałeś! "Powinni ją zamknąć w psychiatryku, bo chyba ma problemy psychiczne!"
- Chodziło o to, że film był psychiczny, dlatego reżysera powinni zamknąć w psychiatryku za to, bo ma problemy chyba.
- Ja... Przepraszam.- łzy popłynęły mi po policzkach nie wiedziałam, że aż tak bardzo byłam w błędzie.
- Dobra zróbmy sobie zdjęcie na zgodę...

*Teraźniejszość*
Czemu ja go nie doceniałam! Czemu to tak musiało się potoczyć!?
Usłyszałam dzwonek do drzwi.

Wytarłam łzy i poszłam je otworzyć.

Kiedy je otworzyłam miałam je ochotę od razu zamknąć. W drzwiach stał Rahim

- Mary proszę porozmawiaj ze mną!- powiedział wkładając rękę między drzwi
- Nie mamy o czym..
- Słuchaj zapomnijmy o tym co się stało w Harranie i żyjmy normalnie

- Nie zapomnę tego... Jak mam to zapomnieć skoro go zabiłeś!
- Ale Mary ja cię kocham!
- Spierdalaj!- krzyknęłam i zamknęłam drzwi
Rahim się dobijał, ale ja się zamknęłam i nie dałam mu wejść. Siedziałam na ziemi i głośno szlochałam.
- Mary to ja Izabell.- usłyszałam na co się podniosłam z ziemi i otworzyłam drzwi.- Widziałam wszystko!
- Co widziałaś...
- Ciebie i Rahima. Czemu mi nie powiedziałaś?

- Nie potrafiłam... Każdę słowo o nim wywołuje u mnie potok łez.
- Mary usiądźmy pogadajmy.
Rozmawialiśmy naprawdę długo... Powiedziałam jej wszystko.
- Wiesz co wpadłam na pewien pomysł.
- Jaki?

- Zróbmy spotkanie za tydzień u mnie ze wszystkimi...

- Poza Rahimem
- Dobra poza Rahimem i to cię na pewno rozweseli.

- Dzięki Izabell.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i wyszła.

Najbliszy tydzień minął mi na gojeniu ran... Tych psychicznych i fizycznych.
Dalej nie spałam zbyt dobrze. Jedynie 3 godziny aby być w miarę przytomnym piłam dużo kawy.
Pochowałam wszystkie rzeczy związane z Kyle'em. Aby nie płakać za każdym razem. Mimo to dalej miałam jego obraz w pamięci. Każde wyjście z domu równało się ze spotkaniem Rahima. dalej nie byłam wstanie mu wybaczyć...

Pojechałam na imprezę do Izabell... Ta miało to być spotkanie, ale wiadomo jak to z nią jest.

Victoria wróciła, więc było dosyć wesoło. Alex i Patricia największe wariatki sprawiały, że impreza nabierała kolorów. Wszyscy chłopacy trzymali się w jednej grupie. Izabell, Eveline i Carolina szalały an parkiecie.

Wszystko było fajnie, lecz do domu Izabell wtargnął niechciany gość. Rahim
- Mary!- nawet nie obróciłam się w jego stronę
Nie zważając na okoliczności wybiegłam z mieszkania.
Czemu on znów tu jest?
Nie miałam nawet na nogach butów. Stanęłam przed przejściem dla pieszych. Chciałam przeczekać samochód, lecz gdy usłyszałam jego głos wybiegłam. Na samym środku drogi zatrzymał mnie Rahim.
Usłyszałam samochód i świst opon Rahim przytulił mnie do siebie. A ja zamarłam... Co teraz z nami będzie? Zacisnęłam powieki
Lecz kiedy je otworzyłam....Zamarłam... Przede mną stał duch Kyle'a. To on zatrzymał samochód. Chciałam go dotknąć, lecz on zanim całkowicie zniknął mi z oczu. 
- Wybacz mu...- odparł i zniknął
W tym momencie cały gniew ze mnie zniknął jakby wyparował... Na miejsce nienawiści wstąpiła miłość...
Spojrzałam na Rahima... Znów byłam go w stanie kochać...
Pocałowałam go mimo, że tego się nie spodziewał odwzajemnił pocałunek.
Epidemia całkowicie zniknęła. Lecz musieli zniszczyć Harran, lecz tym razem nie było tam ani żywej duszy.

Znowu jestem z Rahimem wróciliśmy do siebie i wiemy, że musimy się wspierać....

KONIEC



Dying light : SiostraWhere stories live. Discover now