Rozdział 3 " Człowiek zwany Rahimem "

713 39 2
                                    

- Ale na pewno? Jesteś tego pewna?- zapytała Jade
- Tak wolę być z wami niż z tymi co doprowadzili mojego brata do tego stanu! -krzyknęłam ludzie wokoło popatrzyli się na mnie dosyć dziwnie.
- Skoro tak zabieram cię na test parkouru zawsze trzeba też przechodzić test walki ale widziałam już jak walczysz, więc nie musisz go przechodzić- chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła na dach budynku nagle zaczęła kogoś wołać- Rahim! Rahim! Gdzie jesteś!?
Za ściany wyszedł chłopak z lekko wygolonymi po bokach , czarnymi włosami , zielonymi oczami i wielkimi okularami spawalskimi na czole. Był dość podobny do Jade.
-Co?- spojrzał się na mnie i natychmiast odskoczył- Jade.......kto to jest ?
-To jest nasz nowy biegacz musisz sprawdzić jej umiejętności parkouru.- powiedziała i wyszła
-Hej ja jestem Mary a ty jesteś ......-nie mogłam za wszelką cenę przypomnieć jak się nazywa
-Rahim, brat Jade, miło mi cię poznać mam nadzieje , że szybko nie zginiesz- uścisnął mi rękę i poczułam że ma suche dłonie- Dobrze chodź na dźwig tam przejdziesz prawdziwy sprawdzian.
Przeszliśmy po żółtym dźwigu na drugi budynek prawie się zwaliłam na dół ale w ostatniej chwili się złapałam, kiedy wisiałam serce waliło mi niemiłosiernie strasznie się bałam. Dotarliśmy na drugi budynek.
-Mary skacz na dół na te worki.... - nie zdążył dokończyć a ja już byłam na dole.
-Rahim idziesz?!-krzyknęłam a on też znalazł się na dole
Obje biegliśmy przez różne przeszkody nawet raz próbowałam go wyprzedzić, ale on mi się nie dał. Widać, że jest w tym naprawdę dobry.
- (dyszy) Świetnie sobie poradziłaś dawno nikt nie próbował mnie wyprzedzić- powiedział z maleńkimi kropelkami potu na czole
- (dyszy) Dzięki - uśmiechnęłam się do niego
Wróciliśmy z powrotem na dach wieży. Tam na nas już czekała Jade .
- Dobra Mary chodź teraz do Breckena musi cię poznać- powiedziała Jade
- Czekaj a siła musimy jeszcze sprawdzić jej siłę!- wykrzyczał Rahim
- Nie trzeba ona zabiła 3 ludzi Raisa, kilka zarażonych i... Tahira. - powiedziała z pocer facem na twarzy
- Acha okej- Rahim spojrzał się na mnie z lekkim przerażeniem na twarzy- Do zobaczenia Mary
- Do zobaczenia Rahim- Pomachałam mu na pożegnanie
Zeszłam z Jade po schodach do pokoju 190. Trochę się stresowałam tym co powie Brecen ale starałam się tego nie okazywać. Al i tak moje ręce trzęsły się jak galareta.
- Stresujesz się?
- Trochę...- włożyłam ręce do kieszeni aby nie było widać co się z nimi dzieję
- Spokojnie Brecen tylko trochę mniej przerażający od przeciętnego zarażonego.- "super" mnie pocieszyła
Weszliśmy do pokoju. A raczej można powiedzieć, że to mieszkanie była to kuchnia połączona z salonem. Na kanapie siedział mężczyzna wielki i potężny o krótkich brązowych włosach i zielonych oczach a na sobie miał żółtą koszulkę.
-Brecken!- Jade krzyknęła
-Co je.........Jade kto to jest ?!- nagle jego oczy zrobiły się niczym 5 złotych
- Mary Crane...- powiedziałam lekko zestresowana
- Jesteś zarażona?
- Co to znaczy zarażona?
- To znaczy... czy nie ugryzł cię jeden z nich...
- Aaaa to nie.- kamień spadł mi z serca 
- To dobrze , ale kim jesteś?- zapytał a jego oczy przywróciły normalny kształt
- Mary jest nowym biegaczem Rahim i ja ją sprawdziliśmy.- powiedziała Jade
- No dobrze, ale spójrz ile ona ma lat jest 2 lata młodsza od Rahima...- Mówił gdy nagle Jade mu przerwała
- Brecen! Ona zabiła Tahira!- Jade aż krzyknęła
- Tahira ? Jak?- był cały osłupiały
- Tak jakoś wyszło, no po prostu się broniłam
- Dobrze okej zaraz pójdziesz do Spike on da ci jakąś misję- powiedział spokojnie
Miałam już wychodzić gdy nagle Jade powiedziała
- O i idź do kwatermistrza on da ci rzeczy przydatne na zewnątrz.
- Ok- powiedziałam i wyszłam
Zjechałam windą na parter podeszłam do człowieka który był kwatermistrzem. Dał mi dużo przydatnych rzeczy. Wzięłam je wyszłam i na zewnątrz . Wdrapałam się na dach aby ominąć jak najwięcej zarażonych. Stanęłam na nim, rozglądałam się za miejscem do którego miałam dotrzeć gdy nagle za sobą usłyszałam:
- aaaaaarghh
Odwróciłam się i na moje usta nasuneło się słowo cholera, bo zaraz za mną stał zombiak któremu zwisała skóra na szyi. Mimo wielkiego strachu wyjęłam moją macztę miałam już go uderzyć, ale on zrzygał się na mnie jakimś kwasem. Piekło jak gdybym przeleciała 10km/h po asfalcie gołą ręką. Mimo to podbiegłam i odcięłam mu głowę. Skóra zaczęła się dziwnie marszczyć, więc użyłam apteczki. Przeskoczyłam na samochodzik następnie na budynek, przeskoczyłam siatkę i byłam już prawie na miejscu. Weszłam do maleńkiego domku w którym siedział czarnoskóry mężczyzna imieniem Spike. Podeszłam do niego:
- Spike?- zapytałam
Koniec 3 rozdziału

Dying light : SiostraWhere stories live. Discover now