Rozdział 49 "Powrót do Harranu"

196 15 1
                                    

Dziewczyny odwiozły mnie na lotnisko wojskowe. Pożegnałam się z każdą z nich i starłam się w tym momencie nie płakać.
- Postaraj się nie zginąć.- powiedziała Izabella przytulając mnie

- Postaram się.- odparłam

-Jak już znowu z nami będziesz masz nam przedstawić nam tego swojego Rahima.- powiedziała Patricia

- Ty tylko o tym Particia... ty tylko o tym.- odparłam śmiejąc się- Do zobaczenia.

Powiedziałam i oddaliłam się z Caroliną w stronę służbowego parkingu tam podobno miał czekać jej ojciec. Tego mogliśmy się spodziewać stał tam i czekał na nas.

- Tato przyprowadziłam Mary.- powiedziała do wysokiego mężczyzny i o ciemnych blond włosach

- To jest ta co była wcześniej w Harranie?- zapytał mężczyzna paląc papierosa i analizując mnie wzrokiem ubrałam się w cichy mojego brata były trochę za duże, ale przeżyję miałam na głowię hełm na nogach czarne buty wojskowe a na sobie wojskową kurtkę moro na której była oznaka GRE a na nogach spodnie także moro.

- Tak tato.

- Dobra nie powinni się czepiać. Pożegnajcie się zaraz będziemy lecieć.- odparł mężczyzna i rzucił na ziemie papierosa, którego trzymał w ustach

- Wróć tu żywa Mary.- odparła przyjaciółka przytulając mnie

- Postaram się Carolina. Żegnaj.- powiedziałam i ruszyłam za mężczyzną

Kiedy dotarłam przed samolot, którym wrócę do Harranu zaczęła mnie dręczyć niepewność. Chcę tam wrócić, ale mam pewne obawy... A co jeśli już o mnie zapomnieli...

Nie Mary dasz radę. Pamiętaj już raz tam byłaś.

- Właź zaraz startujemy.
Bez żadnych słów weszłam do samolotu. Po stracie lecieliśmy dosyć długo wydaję się, że dłużej niż ostatnio aż usłyszałam głos pilota:

- Harran jest blisko!- od razu stanęłam

- Skok za 10 sekund.- śluza się otworzyła a ja przygotowana i pewna siebie stanęłam przed nią

- Teraz.- powiedział a ja skoczyłam 

Otworzyłam spadochron i zaczęłam powoli spadać w dół.
Te miasto prawie się nie zmieniło. Wygląda identycznie. Powoli wszystko zaczęło wracać wszystkie wspomnienia...

Wylądowałam na jednym z dachów.

"Świetnie" zaczyna padać.

Hełm, który zakosiłam od brata jest irytujący chyba lepiej go zdejmę.

Zdjęłam hełm a na jego  miejsce naciągnęłam zieloną czapkę a na usta niebieską hustę.

Okej musimy iść w stronę wieży.... Mam nadzieję, że jest tam ktokolwiek...

Skakając po budynkach starałam się za wszelką cenę omijać zarażonych nie miałam zamiaru od razu się z nimi bić. Mimo, że byłam dosyć dobrze we wszystko wyposażona.

Biegłam aż w końcu na horyzoncie zobaczyłam upragnioną wieżę. Byłam prze szczęśliwa, że widzę to miejsce, ale także pełna obaw.

Stanęłam przed tym budynkiem i wpatrywałam się na ruiny budynku obok oraz zniszczoną ścianę. Kiedy przeszłam próg wieży przerażona odkryłam, że ni ma lamp UV, które zawsze były przy samym wejściu... Przerażona wbiegłam do środka.

Na pierwszym piętrze nikogo nie było... Naprawdę nikogo... A może wszyscy... NIE! Może są na górze?

Wbiegłam do windy i pojechałam na górę. To cud, że ona jeszcze działa. Kiedy wyszłam moim oczom okazała się całkowicie zniszczona ściana. To była ogromna dziura na wylot . A kiedy spojrzałam na górę było widać przez dziurę górne piętro.

Przerażona przebiegłam po całej wieży nie mogłam uwierzyć, że nikogo tutaj nie ma. Czemu?... Gdzie są wszyscy: Brecken... Jade... Kyle... Timur... Alfie... Rahim... Gdzie są wszyscy...

Ze smutku łzy zaczęły mi napływać do oczu.

Lecz z tego wszystkiego wyrwał mnie dźwięk czegoś lecącego w moją stronę odskoczyłam od razu. Tą rzeczą była gwiazdka do rzucania, która z wielkim hukiem wbiła się w ścianę. Mało brakowało a skończyła by w mojej szyi.

Widząc, że nie jestem tu mile widziana wyciągnęłam katanę.

Nagle usłyszałam jakby ktoś biegł. Odwróciłam się na pięcie gotowa do ataku. W moją stronę biegł jakiś człowiek nigdy wcześniej go nie widziałam.

Zrobiłam szybki unik. Zaraz znowu zobaczyłam lecącą w moją stronę w gwiazdkę. Kiedy tylko podleciała odepchnęłam ją kataną. Trzeba się stad zmywać nic tu po mnie. Zaczęłam wymijać mężczyznę i biec w stronę windy. Byłam tak blisko, lecz tak skupiłam się na biegu do niej, że nie zauważyłam gwiazdki, która wbiła się w moje ramię... Katana z bólu wypadła mi z ręki a ja chwyciłam się za pulsujące z bólu i krwawiące ramię. Nim się spostrzegłam zostałam powalona na ziemie i związano mi ręce. Co się teraz ze mną stanie?

- Zabijamy ją?- zapytał jeden z nich

- A nie lepiej zaprowadzić ją do szefa? Może być jedną z nich.- Jaką jedną z nich?
- Okej, ale trzeba ją pilnować pamiętaj o tym...

Koniec 49 rozdziału







Dying light : Siostraजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें