Rozdział 35 "Matthew..."

275 23 4
                                    

Wyszliśmy całą zgraną grupą z muzeum. Początkowo oślepił mnie blask słońca. A później przeleciała gęsia skórka z powodu zbliżających się zarażonych na szczęście przed nami stały kolce, które skutecznie zatrzymywały tych popaprańców. Nagle do Kyle odezwał się Camden, który poinformował go o tym, że oczekuje na niego w laboratorium. Rahim zbliżył się do mnie.
- Wiesz... chyba nie powinniśmy iść do loftu.- chciałam mu to powiedzieć! Co on w myślach mi czyta czy co?
- Ja chciałam ci to samo powiedzieć... Nie sądzę aby Troy chciała mnie tam widzieć
- Mhmm... Jade powiedziała mi, że jeżeli Troy nas nie wpuści możemy się skryć na uniwersytecie Harrańskim. Podobno jest tam pełno ludzi i mogą nas przyjąć.- uśmiechnął się przyjaźnie
- A Matthew?
- Odstawimy go do loftu. Lepiej go pilnować jest ostro załamany.- spojrzeliśmy się na przygnębionego chłopaka
Chwile później zwołał nas Kyle:
- Dobra wiecie co macie robić. Widzimy się później... mam nadzieję.- powiedział trochę posmutniały Kyle
Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie nie widziałam Matthewa.
- Ej chwila gdzie jest Matthew?- zapytałam z nadzieją, że coś wiedzą
Chwilę później usłyszeliśmy donośny krzyk pełen bólu. Odwróciliśmy się... tam...  za kolcami stał Matthew a tuż obok niego zombiak z zatopioną szczęką w jego szyi. To nie mogła być prawda... Matthew...
Kyle z Jade natychmiast podbiegli do niego. Kyle załatwił zarażonego a Jade wciągnęła go z powrotem za kolce. Wszyscy ukucnęliśmy wokoło niego.
- Matthew co ci odbiło?!- krzyknęła na niego wściekła Jade
- Chciałem z powrotem być z Urszulą... Ale.... powiedzcie Troy.... że jej siostra... nie będzie... sama...- po wypowiedzeniu ostatnich słów skonał
Łzy napłynęły mi do oczu a Kyle to widząc przytulił mnie do siebie.
- Nie martw się jest już w lepszym miejscu.- on nigdy praktycznie nie płakał tylko w najsmutniejszych sytuacjach
Wyrwałam się z uścisku Kyle i podeszłam do Rahima.
- Zastrzel go aby nie stał się jednym z nich.- Rahim wstał wyjął karabin i oddał mu strzał w głowę widać było po nim, że z trudem powstrzymywał łzy
Podeszłam do niego aby go przytulić. Staliśmy tak przez krótką chwile.

Po tym w ciszy rozdzieliliśmy się. Biegłam za Rahimem i patrzyłam jak każdego zarażonego napotkanego na swojej drodze zabija. Był wyjątkowo smutny to było widać, ale nie zatrzymywałam go wiedziałam, że chcę się wyładować.
Wreszcie doszliśmy do tego uniwersytetu. Przed wejściem stał strażnik.
- Dzień dobry, możemy zostać tu na kilka dni?- zapytał Rahim
- Proszę bardzo możecie być ile chcecie.
- Dziękujemy.- odparłam cicho
Weszliśmy do środka te miejsce było piękne było tam pełno książek a na ścianach gościły mozaiki. A, żeby zejść na nisze piętro należało zejść po obrotowych schodach.
Rahim zaprowadził mnie do pomieszczenia gdzie były łóżka. 
- Masz tu siedzieć zaraz wracam!- krzykną na mnie jakbym bym była jego własnością
- Rahim, ale...- nie zdążyłam nic powiedzieć i już wybiegł nie pozostało mi nic jak siedzieć i czekać na niego

Chwile później wbiegł do środka chowając coś za sobą.
- Rahim co tam trzymasz?- odparłam
- A jaki jest dzisiaj dzień?- zapytał z uśmieszkiem na twarzy
- 27 lipca? Chyba.- jaki to ma związek
- A co jest tego dnia?
- Mhmm...- o co mu chodzi
- Twoje urodziny! Sto lat!- zza pleców wyjął karabin i małe pudełeczko a ja siedziałam jak idiotka, która zapomniała o swoich urodzinach
- Zapomniałam naprawdę... Ja dzisiaj pełno prawnie mam już 18 lat...- dalej nie mogłam w to uwierzyć, zapomniałam o swoich urodzinach
- Karabin jest od Kyle a to drugie ode mnie.- podał mi prezenty od razu otworzyłam pudełeczko w środku była branzoletka
- Dziękuje.- mocno go przytuliłam
koniec 35 rozdziału

Hejka. Zgodnie z obietnicą dzisiaj odpowiedzi na pytania było tylko jedno, ale postanowiłam że i tak dam odpowiedź tutaj.

KarmazyntheQueen
O, o! Ja mam pytanie! Czemu nie umiesz poprawnie używać tej konstrukcji, na którą zwracam ci uwagę w praktycznie każdym rozdziale? :(

Odpowiadając na twoje pytanie nie umiem używać tej konstrukcji, bo u mnie w domu zawsze się mówi dla niej a nie jej. I przez to trudno mi do tego się przyzwyczaić, ale mam nadzieję, że w końcu tego się nauczę.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał i do następnego.

Dying light : SiostraWhere stories live. Discover now