Rozdział 35- To Nie Może Być Prawda!

668 38 10
                                    

Pani Pomfrey w końcu mnie wypuściła z skrzydła szpitalnego. Nie mogłam się doczekać, kiedy będą te wszystkie lekcje. Tęskniłam juz za nauczycielami (nawet za snejpem wiem, że źle napisałam xD)
Była godzina czternastu, więc jest pora obiadowa. Gdy weszłam do sali uczniowie przy stołach zaczęli klaskać, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
-CISZA!! -krzyknął Dambledore, na sali zrobiło się dość cicho.
-Witam Cię Susanno cieszymy się że, juz znami jesteś. - powiedział dyrektor na co uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
Cześć Sus!!!!!! - krzyknęła uradowana Kat.
-Cześć - dziewczyna mocno mnie przytuliła.
-Jak się czujesz? - zapytała biorąc łyk soku.
-Dobrze dziękuję - usmiechnełam się do dziewczyny co odwzajemniła, ktoś od tyłu zakrył mi oczy, dokładnie wiedziałam kto to, ale postanowiłam trochę się podroczyć.
-Zgadnij kto to - powiedział mi ten doskonale znany głos.
-Hmmm.. Filch? - w pobliżu słychać było śmiechy.
-Nie niestety zgaduj dalej.
-Może Snape? - zasmiałam się.
-Nie...
-Wiem jesteś TEN-CO-IMIENIA-NIE-WOLNO-WYMAWIAĆ.
-Żartujesz? - zdziwił się i odsłonił mi oczy.
-Cedrik!!! - żuciłam się na jego szyję co go rozbawiło.
-A kogo się spodziewałas Filcha? - zaśmiał się. Na co najblizej siedzące osoby parskneły śmiechem. W naszą stronę zamierzała Prof Mcmagonagall.
-Dzień dobry profesor - przywitalismy się.
-Dzień dobry. Susanno cieszę się że, wracasz do zdrowia ale, chciała bym z tobą porozmawiać, czy bys mogła po posiłku na chwile przyjść do gabinetu? - zapytała.
-Oczywiście - profesor lekko się uśmiechnęła. A ja czułam, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
-Wiesz o co chodzi? - zapytała Kat.
-Nie nie wiem ale się zaraz dowiem - powiedziałam dopiłam sok, który sobie nalałam.
-Pużniej się zobaczymy - pocałowałam Cedrika w policzek i poszłam do gabinetu.
Wiedziałam jakie jest hasło, wiec bezproblemowo weszłam do gabinetu wcześniej pukajac.
-Wzywała mnie pani- powiedziałam niepewnie.
-Tak usiądź proszę - wskazała krzesło przed sobą.
-Po co chciała mnie pani zobaczyć? - zapytałam siadając na krześle.
-Są dwie rzeczy o których, powinnaś wiedzieć pierwsza to to że, jesteś Metamorfomagiem.
-Naprawdę? - zdziwiłam się.
-Tak umiesz zmieniać swój wygląd i dlatego możesz zmienić swój kolor oczu...
-Dobrze a to drugie?
-Bo o twoją siostrę - powiedziała niepewnie swoich słów...
-Coś z nią nie tak? - zapytałam.
-Jak to powiedzieć - zatrzymała się - ona, ona nie zyję została zamordowana przez śmierciozerców.. - powiedziała bardzo poważnie.
-To jest żart tak? To nie może być prawda... - powiedziałam mając w głowie różne argumenty.
-Niestety nie, twoja mama organizuje już pogrzeb Emily.
-NIE TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA! - wybiegłam z gabinetu. Przez łzy nie widziałam prawie nic. Na szczęście nie miałam makijażu na sobie. Kogoś potrąciłam ramieniem, niestety nie zobaczyłam kto to. Pobiegłam prosto na błonie, usiadłam przy ulubionym drzewie i wytarłam oczy o rękaw, jedyne co pozostało po płaczu to czerwone oczy.
-Hej Sus Cjo sjie stało? - zapytał męski głos, nie widziałam kto to, był bo miałam głowe  schowaną w ramieniach. Przed sobą zobqczyłam ucznia Durmstrangu.
-Hej Wiktor nic się nie stało.
-Przecjesz widzję - Nie dawał za wygraną.
-Może kiedyś ci powiem, ale nie teraz.
-Rozumjiem - przytulił mnie do siebie co odwzajemniłam.
-Opowjesz cjoś o sobie? - zapytał.
-Mam na imię Susanna, ale nie nawidzę swojego pełnego imienia mam 15 lat jestem Puchonką... Starczy?.
-Tak nje zlośc sje - powiedział.
-Nie złoszczę się, poprostu mam zły chumor
-Rozumiem.
Poszłam do jeziorka, usiadłam obok niego.
-Musje cjos cji powiedzjec - oznajmił.
-Zamieniam się w słuch - odparłam z lekkim uśmiechem na tważy.
-Od kont jestem w hogwarcje dużo zmjeniło sje, nje bende owijal w bawełnę. zakochałiem sjie w tobje - chciał mnie pocałować. Nie mogłam mam chłopaka który mnie kocha wiec. Nie mogłam pozwolić na pocałunek, więc popchnełam go do wody i uciekłam do pokoju..
WIKTOR KRUM CHCIAŁ JĄ POCAŁOWAĆ!!! ALE EMOCJE😂😍 DOZOBACZENIA.
                                       QUEENRAWENCLAW

I nic nas nie rozłączy... //Cedrik Diggory Where stories live. Discover now