Rozdział 51

12.5K 408 20
                                    

Szłam przed siebie, modląc się w duchu, by dotrzeć do swojego mieszkania, nim moje ciało opuści resztka energii, która z każdym postawionym przeze mnie krokiem, zdawała się ulatywać coraz szybciej.

Już niedaleko... Jeszcze kawałek i będziesz w do...

Urwałam myśl w połowie, bo niespodziewanie ktoś złapał mnie za przedramię i pociągnął w swoją stronę.

Uniosłam spanikowane spojrzenie do góry, i momentalnie dostrzegłam Marka, który zacieśnił uścisk swoich palców na mojej skórze, kiedy szarpnęłam się, próbując się wyrwać.

Pieprzony gnojek!

- Puść mnie. - powiedziałam zdenerwowana.

- Musimy sobie porozmawiać. - oznajmił lodowato i wciągnął mnie w uliczkę, a ja przełknęłam głośno ślinę, czując przerażenie rodzące się w moim wnętrzu.

- Puszczaj mnie w tej chwili, albo zacznę krzyczeć! - warknęłam, zaciskając dłonie w pięści.

- Na nic ci się to zda, Amy. - skwitował, posyłając mi obleśny uśmiech.

Zamarłam... Dosłownie mnie sparaliżowało. Oddech uwiązł mi w gardle, a do oczu natychmiast napłynęły mi łzy, które starałam się utrzymać w ryzach.

- Nie tak się nazywam. - szepnęłam, a on się zaśmiał.

- Czyżby? Amy Lane to nie ty? - wtrącił rozbawiony, a mnie przeszły ciarki. - Nie kłam. Znam prawdę, Amy. Poza tym, poznałem już twojego kuzyna Cartera, wiesz? Powiem ci, że całkiem obyty z niego człowiek. - dodał, a ja szarpnęłam ręką, rozpaczliwie pragnąc się od niego uwolnić.

- Puszczaj mnie do cholery, ty potworze! - syknęłam przez zaciśnięte zęby i próbowałam go od siebie odepchnąć, ale nie byłam wystarczająco silna, by z nim wygrać.

Otworzyłam usta, by krzyknąć o pomoc, ale siarczysty policzek, którym zostałam uraczona momentalnie mnie uciszył.

Jęknęłam z bólu i zwyczajnie się rozpłakałam, trzęsąc się jak galareta pod wpływem szlochu, który rozdzierał mi klatkę.

- Zamknij się i nie waż się wydzierać! - warknął wściekły, a ja przymknęłam powieki, nie potrafiąc na niego patrzeć. - Myślisz, że dzięki komu firma Connora wyszła na prostą? To ja znalazłem mu klienta! Wiem, kim  jest dla ciebie Carter i mam świadomość tego, co wydarzyło się kilka lat temu w Nowym Jorku.

- Jesteś nienormalny! Connor to twój przyjaciel! Jak mogłeś mu to zrobić?!

- Milcz, albo sam cię uciszę. - wycedził i zacisnął swoją dłoń na mojej szyi, dociskając moje ciało do budynku za mną.

Wbiłam mu paznokcie w rękę, i próbowałam ją od siebie oderwać, ale on jedynie wzmocnił swój uścisk, odcinając mi tym samym dopływ powietrza do płuc.

- Jesteś zwykłą dziwką. Nic nie znaczysz. Mój przyjaciel chyba całkowicie postradał rozum wiążąc się z tobą, ale wiesz co? Pomogłem mu przejrzeć na oczy. Doprowadziłem do tego, że się rozstaliście, a ty przecież nie polecisz do niego, bo nie możesz. Po pierwsze nie uwierzyłby ci, a po drugie, nie pozwoliłbym ci na to,rozumiesz? - zapytał, nachylając swoją twarz do mojej tak, że prawie stykał się ze mną swoim nosem. - Od tej pory będziesz robiła wszystko co ci powiem. Będziesz na każde moje skinienie, jasne?

Załkałam i pokiwałam głową, a on uśmiechnął się pod nosem i poluźnił stalowy uścisk swoich palców.

- Widzisz? Jak chcesz, to potrafisz być grzeczną dziewczynką. - pochwalił i pogłaskał mnie wolną dłonią po policzku.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz