Rozdział 42

12.5K 410 7
                                    

- Mer? Co się dzieje? Otwórz te drzwi! - krzyknęła spanikowana Lucy, a ja przytknęłam dłonie do twarzy, zaciskając powieki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Mer? Co się dzieje? Otwórz te drzwi! - krzyknęła spanikowana Lucy, a ja przytknęłam dłonie do twarzy, zaciskając powieki.

Nie chciałam tu być... Chciałam się zapaść pod ziemię!

Dlaczego ona nie chciała mnie w tym momencie pochłonąć?

Dlaczego znowu zostałam zmuszona przeżywać ten okropny ból?

Co ja takiego,kurwa, zrobiłam?!

- Mer?! Idę po kogoś z obsługi!

Oderwałam prawą dłoń od swojej buzi i wystawiłam ją do góry, by otworzyć drzwi przyjaciółce.

Kobieta natychmiast je chwyciła i rozszerzyła oczy, wpatrując się we mnie z przerażeniem malującym się na jej obliczu.

- Boże kochany! Mer?! Co ci się stało? - zapytała zdezorientowana, a z moich ust wydobył się niekontrolowany szloch. - Dzwonię po Connora!

- Nie! - krzyknęłam, histerycznie potrząsając głową. -Nie dzwoń, błagam.Zabierz mnie stąd, Lu... Muszę wrócić do domu... Błagam... Ja... Chcę do domu.

***

Dotarłyśmy do mieszkania, a ja odruchowo skierowałam się do swojej sypialni, potykając się o własne nogi.

Chciałam płakać, ale nie miałam już czym... Zdawało się, że osiągnęłam limit wylanych łez.

Musiałam zapomnieć...

To tak strasznie bolało, że nie mogłam złapać porządnego haustu powietrza, nie zanosząc się przy tym głośnym kaszlem.

Boże... Tak bardzo chciałam przytulić się teraz do Connora, ale to nie mogło się wydarzyć...

Nigdy więcej.

Ten parszywy potwór mógł zapewnić jego firmie wyjście na prostą. Nie mogłam stanąć temu na drodze!

Nogi ugięły się pode mną, a ja runęłam na ziemię, i skuliłam się, obejmując się ramionami i przyciskając głowę do kolan.

- Summer?! Co się dzieje? - zapytała przerażona, próbując mnie podnieść, a w jej oczach mignęły niewylane łzy. - Może jednak zadzwonię do Connora? Słońce...

- Nie. - załkam histerycznie. - Nigdy do niego nie dzwoń! Rozumiesz, Lu? Obiecaj mi, że tego nie zrobisz. Błagam cię. Nie chcę go widzieć! Obiecaj mi to, proszę cię.

- Dobrze, obiecuję. Chodź, kochanie, położymy cię do łóżka. - wyszeptała, zbierając mnie z podłogi.

Położyłam się na łóżku, i zwinęłam się w kłębek, zawzięcie modląc się, by te okropne uczucia, które mnie przytłaczały, minęły.

Patrzyłam tępo w przestrzeń przed sobą, nie mając pojęcia, co się wokół mnie działo.

- Mer? Skarbie? - usłyszałam nagle głos Suzan i poczułam jej dłoń na swoim ramieniu.

Wzdrygnęłam się i pospiesznie od niej odskoczyłam, zbierając się z posłania.

- Nie dotykaj mnie. - wydukałam przerażona, a łzy spłynęły po moich policzkach.

Oparłam się plecami o ścianę i zsunęłam się po niej w dół, siadając na panelach. Podciągnęłam nogi do klatki i oparłam na nich głowę, obejmując je ramionami.

- Niech to piekło wreszcie się skończy. Niech się skończy... Niech się skończy... - mamrotałam, kołysając się w przód i w tył.

Musiałam zapomnieć... Musiałam!

Uniosłam się z ziemi, i na chwiejnych nogach ruszyłam w stronę kuchni, a dziewczyny popatrzyły na mnie wyraźnie spanikowane, drepcząc mi po piętach.

Dopadłam do odpowiedniej szafki i wyciągnęłam z niej butelkę Jacka Danielsa, po czym odkręciłam korek i pociągnęłam z gwinta solidny łyk alkoholu, krzywiąc się pod wpływem jego smaku.

Ciepło rozeszło się po moim ciele, a przełyk zaczął mnie nieprzyjemnie piec, lecz nie powstrzymało mnie to przed kolejną porcją mocnego trunku.

Nie chciałam czuć tego bólu i paraliżującego strachu... Nie chciałam!

Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, międzyczasie zalewając się łzami.

- Co jej się stało? - warknęła Su. -Jeżeli on coś jej zrobił, to zabije skurwiela...

Parsknęłam pod nosem i przycisnęłam wolną dłoń do klatki, czując się tak, jakby ktoś właśnie wbił w moje serce rozżarzony pogrzebacz.

Lucy machała dłońmi, ewidentnie próbując przekazać jakiekolwiek informacje Suzan, ale olałam to, nie skupiając się na jej słowach.

Cóż... tak, czy siak, nie mogła wiedzieć co było przyczyną mojego obecnego stanu. Żadna z nich nie mogła, bo nikomu nie wyjawiłam prawdziwej tożsamości mojego oprawcy...

- W takim razie powinien tu przyjechać! - krzyknęła niespodziewanie Su.

- Nie. - warknęłam. - Nie chcę go widzieć. Jeżeli jesteście moimi przyjaciółkami, to uszanujcie moją decyzję.

- Dość tego, Summer! - ryknęła Gleaming i chciała wyrwać mi butelkę, ale jej na to nie pozwoliłam.

Nie było już Summer... Nie było, bo jej miejsce na powrót zajęła Amy, której nigdy nie chciałam już w sobie dojrzeć...

Zacisnęłam palce na szkle i skierowałam się do swojego pokoju, czując jak z każdym postawionym krokiem rozpadałam się kawałek po kawałeczku, coraz dotkliwiej...

- Summer, czekaj! Wytłumacz nam, co się stało!

- Nie nazywam się, Summer. - wyszeptałam, i zamknęłam za sobą drzwi.

Przysiadłam na łóżku, i popijałam trunek, póki mój żołądek się nie sprzeciwił, a ja nie zwróciłam jego zawartości do kibla.

Załkałam i doczołgałam się na łóżko, po czym przycisnęłam poduszkę do głowy, by stłumić głosy szalejące w moim umyśle.

Musiałam zasnąć... I najlepiej by było gdybym już nigdy się nie obudziła...

Zacisnęłam oczy, i pociągnęłam nosem, lekceważąc głośne dobijanie się do drzwi, a sen w końcu odebrał mi świadomość i zwyczajnie odpłynęłam.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz