Rozdział 17

16.5K 563 11
                                    

- No, Amy, bądź grzeczną dziewczynką. To będzie dla ciebie niesamowita przyjemność. Nie musisz już marudzić, że żaden chłopak nie jest wystarczająco dobry, by być twoim pierwszym. Twój problem właśnie odchodzi w zapomnienie.

- Przestań, Carter! Proszę cię, przestań! Nie rób mi tego! Proszę!

- Zamknij ryj, suko! - warknął, uderzając mnie w twarz.

- Ciesz się, że przestaniesz wreszcie być taką cnotką niewydymką!

Czułam ogromny ból, lecz to go nie powstrzymało.

Boże, za co to wszystko?! Niech to się już skończy, błagam. Nie wytrzymam dłużej.

Zerwałam się z łóżka, cała oblana potem, a po moich policzkach strumieniami spływały gorzkie łzy.

Dygocząc na całym ciele, chwyciłam w dłoń dzwoniący telefon, który uwolnił mnie ze szponów koszmaru i przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu, akceptując połączenie.

 -Dzień dobry, Summer. - usłyszałam dobrze mi znany męski głos i momentalnie zakryłam usta dłonią, by powstrzymać szloch. - Mam nadzieję, że cię nie obudziłem, ale chciałem...

- Connor... - wydusiłam, łamiącym się głosem, przerywając jego wypowiedź.

Mój stan był opłakany i nie dość, że przed chwilą ponownie przeżyłam senne piekło, to jeszcze musiałam walczyć z bólem głowy, który nagle mnie zaatakował, sprawiając, że miałam wrażenie, iż czaszka pęka mi w szwach.

- Mer, skarbie? Co się dzieje? - zapytał, a ja usłyszałam wyraźną troskę w jego głosie. - Gdzie jesteś? W domu? Zaraz u ciebie będę, nigdzie się stamtąd nie ruszaj.

- Nie... Nie musisz... Nic mi nie jest. Nie musisz przyjeżdżać. Poza tym masz pracę i... - przerwałam, tracąc wszelkie siły.

Zarówno psychicznie jak i fizycznie czułam się jak wrak...

- Zaraz u ciebie będę, Summer. Nigdzie się nie ruszaj, rozumiesz?

- Rozumiem. - wydukałam i zakończyłam połączenie.

Koszmar nadal by trwał, gdybym się nie obudziła...

Boże.

Mdłości zaatakowały moje ciało, więc szybko pobiegłam do łazienki i z marszu zwróciłam całą zawartość żołądka do muszli klozetowej.

Wycieńczona, oparłam się plecami o ścianę i podkuliłam nogi pod brodę, chowając w nich twarz.

Cholerny Carter! Pieprzony gwałciciel!

Niechętnie podniosłam się z podłogi, gdyż uporczywy ból głowy nie pozwalał mi normalnie oddychać i łyknęłam kilka tabletek przeciwbólowych.

Przemyłam twarz zimną wodą, wierząc, że może to choć odrobinę uspokoi moje zszargane nerwy, po czym wyszczotkowałam zęby, pragnąc pozbyć się tego nieprzyjemnego smaku wymiocin z ust.

Spojrzałam w lustro i dostrzegając swoje odbicie, momentalnie tego pożałowałam, a łzy znowu napłynęły mi do oczu.

Pokonana dziewczyna, to wszystko, co zobaczyłam.

Do moich uszu dotarł dzwonek do drzwi, więc zmusiłam swoje zwiotczałe nogi do stawiania kroków i jakimś cudem dotarłam do celu.

Przekręciłam zamek w drewnianej powłoce, uchylając ją, a do środka od razu wparował zdezorientowany brunet, który na widok mojego obecnego stanu, przyciągnął mnie do swojej piersi i zwyczajnie przytulił, a moje łzy momentalnie znalazły ujście.

- Mer, co się stało? Jeżeli to przeze mnie...

- Nie, to nie twoja wina. Dziękuję, że zadzwoniłeś... Wyrwałeś mnie stamtąd. - wyszeptałam i wtuliłam się w niego, czując się przy nim... bezpiecznie.

- Skąd, Mer? O czym ty mówisz?

Pokręciłam głową, dając mu do zrozumienia, że nie jestem mu w stanie tego teraz wytłumaczyć, a on na szczęście odpuścił, nie drążąc tematu.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz