Rozdział 26

17.3K 591 13
                                    

W lokalu spędziliśmy jeszcze godzinę, po czym pożegnaliśmy się z obecnymi na przyjęciu ludźmi, zbierając się do wyjścia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W lokalu spędziliśmy jeszcze godzinę, po czym pożegnaliśmy się z obecnymi na przyjęciu ludźmi, zbierając się do wyjścia.

Podałam nawet dłoń Markowi, bo obejmujący mnie Connor, dodawał mi sił, których do tej pory tak bardzo mi brakowało...

Ruszyliśmy do limuzyny, i wsiedliśmy do środka, a ja momentalnie poczułam ogarniające mnie szczęście i... totalne wycieńczenie.

Dosłownie padałam na twarz...

Powieki same zaczęły mi opadać i choć walczyłam, nie chcąc poddać się senności, to poległam.
Oparłam głowę na ramieniu Connora i uśmiechnęłam się, kiedy złączył nasze palce.

Spokój... Ogarnął mnie błogi spokój, i zwyczajnie odleciałam...

- Connor? - wyszeptałam, czując jak ktoś bierze mnie w ramiona.

- Tak. Śpij, Mer. - powiedział, a ja wtuliłam się w jego silne, męskie ciało, na powrót zasypiając.

***

- Przestań, proszę! To boli! Dlaczego mi to robisz? - krzyczałam, a po mojej twarzy strumieniami płynęły łzy.

Czułam ogromny ból, ale także i... strach.

Nie, proszę. Niech on mi tego nie robi! Dlaczego?

Wyrywałam się i krzyczałam,ale to nic nie dało, bo momentalnie zostałam uciszona, uderzeniem w policzek...

- Mer, skarbie. Obudź się. - usłyszałam znajomy głos i chwyciłam się go, pragnąc wyrwać się z odmętów sennego piekła.

Otworzyłam oczy, a po moich policzkach popłynęły słone krople. Całym moim ciałem wstrząsały gwałtowne dreszcze, a zimno, które mnie ogarniało, przenikało mnie na wskroś.

Connor wciągnął mnie na swoje kolana i otoczył mnie ramionami, a ja wtuliłam się w niego, oplatając go niczym bluszcz.

- Spokojnie, Summer. To był tylko sen, nic ci nie grozi. - wyszeptał brunet, całując mnie w czubek głowy.

Próbowałam się uspokoić, ale przed oczami wciąż stawał mi obraz Cartera i jego kumpli, którzy po kolei mnie gwałcili, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo mnie krzywdzili.

- Proszę, nie rób mi krzywdy. - załkałam żałośnie, tracąc wszelkie pokłady siły.

- Skarbie... - zaczął, po czym uniósł mój podbródek i odnalazł moje usta, nakrywając je swoimi.

Zaczęłam się wyrywać, bo miałam wrażenie, że mężczyzną, który mnie całuje jest któryś z tych potworów i momentalnie ogarnął mnie paniczny strach.

Connor mocniej mnie do siebie przytulił, czule gładząc moje plecy i delikatnie przygryzł moją wargę, a ja... Ja mimowolnie rozchyliłam usta, przypominając sobie wreszcie, w czyich objęciach właśnie trwałam.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz