Rozdział 44

12.6K 419 9
                                    

- Mer, obudź się...

Jęknęłam i uniosłam powoli swe ociężałe powieki, krzywiąc się pod nosem.

Co się właściwie stało?

- Su? - wymamrotałam, pocierając dłonią swoje oczy.

- Dzięki Bogu. - westchnęła z ulgą i zamknęła mnie w uścisku swoich ramion. - Dobrze się czujesz? Może pojedziemy do szpitala?

- Co się stało? - mruknęłam zdezorientowana.

- Jak to co?! Kilka minut temu zemdlałaś. Nie pamiętasz?

Zmarszczyłam brwi i zamyśliłam się, a wspomnienia momentalnie napłynęły do mojego umysłu, przez co z mojego gardła wydostał się szloch.

Connor... Zerwałam z nim...

- Cii... - szepnęła Su, gładząc moje plecy w kojącym geście. - Będzie dobrze, skarbie.

- Nie mam na nic siły. - wydukałam płaczliwym głosem. - Chcę iść spać, Su...

- Może jednak pojedziemy do szpitala? - zapytała niepewnie, a ja pokręciłam głową.

- Nie, nic mi nie jest... - powiedziałam cicho, i zacisnęłam powieki, by powstrzymać łzy.

Okłamywałam nie tylko swoją przyjaciółkę, ale także siebie...

Paskudny łgarz!

- Dobrze, zaprowadzę cię do pokoju. - przytaknęła i pomogła mi się podnieść z podłogi, mimo, że moje mięśnie protestowały jakiemukolwiek ruchowi.

Szatynka podprowadziła mnie do sypialni, a ja runęłam na łóżko, zwijając się w kłębek.
Kobieta położyła się za mną i objęłam mnie ramieniem, a ja zwyczajnie się popłakałam, nie potrafiąc dłużej się wstrzymywać...

***

Minęło pięć dni... Dokładnie sto dwadzieścia godzin...

Od tego czasu nie widziałam Connora i ani razu nie wyściubiłam nosa poza moje mieszkanie.

Czułam się jak duch...

Moja egzystencja... Zaraz, wróć! Jaka egzystencja... Powinnam powiedzieć wegetacja.

Ja zwyczajnie wegetowałam, z każdą kolejną upływającą minutą, zatracając się w sobie, coraz mocniej.

Wyglądałam jak cień człowieka, ale mało mnie to obeszło.

Bo i dlaczego by miało?

Lucy i Suzan na okrągło mi towarzyszyły i starały się mnie wspierać, ale... nie wyciągnęły ze mnie informacji, które tak bardzo pragnęły poznać.

Jednakże, gdyby nie one... podejrzewam, że zwyczajnie bym się wykończyła.

Gdyby nie moje przyjaciółki ciągle leżałabym w łóżku i niczego nie jadła.

Pierwsze trzy dni po zerwaniu z brunetem były... tragedią.

Nie mogłam spać i w kółko wyłam... Nie przyswajałam żadnego jedzenia, gdyż za każdym razem nerwy, ból i stres powodowały, że wszystko zwracałam.

Dziewczyny zagroziły, że bez mojej zgody zabiorą mnie do szpitala, ale ja nie chciałam opuszczać domu, więc jako tako zebrałam się w sobie, udając przed nimi, że zaczynałam wychodzić z ogarniającej mnie rozpaczy.

Nie płakałam przy nich... Nie odpływałam... Ale gdy zostawałam sama...

Cóż, wtedy właśnie na powrót wracała zdruzgotana dziewczyna, którą się stałam.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz