Rozdział 15

18.7K 548 18
                                    

- Nie potrzebuję tego. - wymamrotałam zirytowana, kiedy mężczyzna wręczył mi swoją marynarkę.

- Summer, nie denerwuj mnie i załóż to na siebie. Na dworze jest za zimno, żebyś paradowała w cieniutkiej bluzeczce.

Ugryzłam się w język, by nie powiedzieć czegoś, czego mogłabym pożałować i niechętnie zarzuciłam na siebie okrycie, a na twarzy bruneta momentalnie odmalował się zwycięski uśmieszek, którego nie skomentowałam.

Wyszliśmy z domu, a moje ciało owiał chłodny wiatr i choć nigdy bym się do tego głośno nie przyznała, to byłam wdzięczna brunetowi za to,  że był taki uparty, bo gdyby nie on, to z pewnością bym teraz przemarzła.

Rozejrzałam się dookoła, i już po chwili zorientowałam się w jakim miejscu się znalazłam, a moja szczęka momentalnie gruchnęła o ziemię.

Pacific Palisades!

Dlaczego wcześniej nie zorientowałam się, gdzie jestem?

A, no tak. Starałam się jak najszybciej zwiać, przez co wszystko inne stało się bez znaczenia.

- Summer?

Podskoczyłam w miejscu i szybko odwróciłam się w stronę mężczyzny, który ponownie wyrwał mnie z zamyślenia, gwałtownie sprowadzając na ziemię.

Wcale się nie przestraszyłam...

No dobra, może tylko odrobinkę, ale to nie było zależne ode mnie.

- Jedziemy? - zapytał, a ja przytaknęłam kiwnięciem głowy.

Brunet podprowadził mnie do swojego samochodu, a ja zdębiałam, gdy moim oczom ukazał się czarny Lexus LFA.

Halo, ziemia do Summer! Gdybyś nie pamiętała, to on zajmuje się produkcją takich rzeczy! -nabijał się irytujący głosik w mojej głowie.

Connor spojrzał na mnie i wybuchnął śmiechem, dostrzegając mój zapewne (dam sobie rękę uciąć) komiczny wyraz twarzy.

- Znowu się ze mnie śmiejesz. - warknęłam, marszcząc brwi i założyłam ręce na piersi.

Mężczyzna uniósł dłonie do góry w poddańczym geście, ale uśmiech nie schodził mu z ust.

Ugh!!

- Wybacz, ale jeżeli nie chcesz, bym się śmiał, to musisz przestać strzelać takie miny.

- Bardzo śmieszne. - wymamrotałam. - Sam byś strzelał gdybyś był na moim miejscu. - dodałam, a on ponownie się wyszczerzył i musiałam sama przed sobą przyznać, że Harris był naprawdę przystojnym facetem.

Niesforne, ciemne włosy, niebieskie oczy, jednodniowy zarost, umięśnione ciało, zapakowane w garnitur...

STOP! Summer?! O czym ty do cholery myślisz? To mężczyzna! Jest niebezpieczny i musisz uważać. - podpowiadała podświadomość, ale zignorowałam ją i wsiadłam do tego drogiego auta, którego drzwi właśnie otworzył mi jego właściciel.

Brunet zajął miejsce kierowcy, a ja ukradkiem mu się przyglądałam, nie mogąc się powstrzymać, bo widok jaki miałam przed oczami był naprawdę powalający.

Nie wiem, co się ze mną działo, ale patrząc na niego, nie czułam obrzydzenia, ani nie nienawidziłam go za to, że był osobnikiem płci męskiej.

Czy to możliwe, że on był inny, niż pozostali? Może naprawdę mnie nie skrzywdzi? Do tej pory nie zrobił mi nic złego i do niczego mnie nie zmusił.

Właśnie, do tej pory...

Choć naprawdę chciałam mu zaufać, to nie potrafiłam tego zrobić, bo to nie byłoby z mojej strony odpowiedzialne.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz