rozdział dwudziesty

16 3 0
                                    

(Elizabeth)

Trzęsąsymi się dłońmi próbowałam wpisać dobry numer. Jednak wciąż mi się nie udawało. Byłam przerażona.

Przede mną leżała dziewczyna, która wykrwawiała się na śmierć. Trudno było nie panikować.

Wdech, wydech. Myśl Lizzy. Nie, nie myśl! Dzwoń! Numer ratunkowy albo na pogotowie. To nie takie trudne.

Przerwał mi dzwoniący telefon. Nie myśląc o tym, odebrałam, a oddech ugrzązł mi w gardle, blokując wszystkie słowa.

- Lizzy! Gdzie jesteś? - mówił chłopak.

Nie mogłam odpowiedzieć. Patrzyłam tylko na ofiarę. W jej jak i moich oczach błyszczały łzy.

- Lizzy? Słyszysz mnie? - spytał już nieco zaniepokojony.

- Pomocy - szepnęłam do słuchawki, przymykając oczy.

- Elizabeth?! - a po krzyku już nic. Słyszałam jedynie jakieś szmery i trzaski. Coś mu się stało.

Zaczęłam płakać. Resztki rozumu podpowiedziały mi o pierwszej pomocy. Nie udzieliłam jej. Rzuciłam telefon na ziemię i padłam na kolana przed rudowłosą. Oberwałam kawałek swojej koszulki i przycisnęłam mocno do rany w brzuchu, tamując krwawienie.

- Jestem Kelly - powiedziała słabo. - Chodzę z tobą... na angielski... - uśmiechnęła się lekko, a ja patrzyłam na nią jedynie z łzami.

- Kelly, jesteś silna, słyszysz? - spytałam, drżącym głosem. Uśmiechnęła się znowu, kręcąc głową.

- Nie jestem taka, Elizabeth - szepnęła. - To nie ma sensu. Powiedz mojemu braciszkowi...

- Nie. Nie umrzesz - zapłakałam i zaczęłam poklepywać ją lekko po policzku, na co się krzywiła.

- Powiedz mu, że go kocham - uśmiechnęła się smutno, łapiąc mnie za dłoń.

Pokiwałam głową, nadal usiłując ją uratować. Ona już się pogodziła ze swoim końcem. Nie zasługiwała na to. Marzyła o wydaniu własnej książki. Jej opowiadania zawsze były pełne akcji. Tak samo jak ona pełna życia i dobrej energii. Nie mogła odejść, nie spełniając swojego marzenia.

- E-Elizabeth? Czemu mnie...zabiłaś? - spytała jeszcze ze smutkiem i wydała ostatnie tchnienie, po czym odeszła z tego świata.

Patrzyłam na martwe ciało mojej rówieśniczki, trzęsąc się od płaczu. Zamknęłam jej puste martwe oczy palcami.

Poczułam za sobą czyjąś obecność. Chciałam się odwrócić, ale wtedy straciłam przytomność.

>>>>

Odzyskałam przytomność, leżąc w tym samym miejscu. Po chwili wszystko do mnie dotarło. A szczególnie wyjące syreny policyjne. Musiałam uciekać zanim uznają mnie za mordercę.

Uciekłam. A w bezpiecznym miejscu mogłam poskładać myśli. Ktoś mnie ogłuszył. Prawdopodobnie zabójca.

Wróciłam do domu. Drzwi były otwarte, ale nikogo tam nie było. Nawet Andrew. Mój współlokator dziwnym trafem zniknął. Coś mu się stało.

Na podłodze w salonie widniała droga z krwi. Prowadziła od drzwi do środka pomieszczenia. Ktoś mu coś zrobił. Pisnęłam wystraszona i zakryłam usta trzęsącą się ręką.

- Andrew?! - krzyknęłam łamiącym się głosem. Nikt nie odpowiedział. Nic nie było słychać w opuszczonym mieszkaniu.

>>>>

- Elizabeth? A co z tobą? - spytała Mary.

- Co? - otrząsnęłam się z myśli. Cały czas wspominałam martwą dziewczynę. Musiałam znaleźć jej brata, Matthew. Jednak nie chciałam zasmucać pierwszaka.

- Pytałam czy mogłabyś pomóc mi w czymś dzisiaj. Dzwoniłam, ale nie odbierałaś - odpowiedziała dziewczyna.

- Um... Jasne. Zgubiłam telefon - mruknęłam jedynie i kontynuowałam wpatrywanie się w stolik, gdzie widziałam przed sobą martwe oczy Kelly.

Czemu mnie zabiłaś? Czemu mnie zabiłaś? Czemu mnie zabiłaś? Czemu mnie...

Słowa wciąż kręciły się w mojej głowie. Zakryłam szybko uszy dłońmi i starałam się nie krzyczeć. Nie udało się. Krzyk zmiótł wszystkich.




Od autora: Wybaczcie, że tak późno. Nie miałam weny i czasu. Tak to jest, gdy ciągle jesteś poza domem heh. Teraz tajemniczość i akcja! Podoba się?

Kocham, icouldbemore_ x

I love you, my actress✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz