rozdział trzynasty

40 5 86
                                    

(Alex)

- Hej. Chciałam ci kogoś przedstawić. Alex to jest Leo, mój przyjaciel. Od poniedziałku będzie chodził do naszego liceum. Leo to Alex, mój najlepszy przyjaciel. Dużo ci o nim opowiadałam - Veronica była jak karabin maszynowy.

Spojrzałem na chłopaka i zagryzłem wargę. Kruczoczarne włosy postawione miał w quiffa. Oczy brązowe niczym czekolada śmiały się z wszystkiego, a jednocześnie były takie chłodne. Cwaniacki uśmiech mówił, że nie warto z nim zadzierać, bo szybko wymyśli jakiś przekręt. Skórzana kurtka i jeansowe spodnie opinały się na wysportowanym ciele. Był odrobinę niższy ode mnie, co było zwyczajne, bo spotykałem samych niskich ludzi, ale brakowało mu tylko około trzech centymetrów.

- Hej - uścisnąłem jego wyciągniętą dłoń. Była podobnej wielkości do mojej i nieco szorstka. Już wyobrażałem sobie jego dotyk na ciele.

Stop, kolego. Nie tak szybko.

- Hej. Faktycznie dużo o nim opowiadałaś... - zagryzł wargę, oceniając mnie wzrokiem. Ta chrypa, matko.

- Nie tak dużo - dziewczyna szybko zmieniła zdanie i zrobiła się lekko różowa na twarzy.

- Oh wiem, że jestem ciekawym tematem - zaśmiałem się cicho, a chłopak zaśmiał się razem ze mną.

- Wybaczcie chłopcy, ale pójdę po piwo. Idziecie ze mną? - spytała dziewczyna, kierując się od razu do kuchni. Posłałem Leo spojrzenie, a on uśmiechnął się cwaniacko, po czym poszedł za nią. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem za nimi.

W kuchni rudowłosa zgodnie ze swoimi słowami wzięła piwo, a ja sięgnąłem po to samo.

- Nie pijesz czegoś mocniejszego? - spytał czarnowłosy, wskazując na wiśniówkę w swojej dłoni. Zagryzłem wargę, nie wiedząc co zrobić. Nie lubiłem mocnego alkoholu, ale nie chciałem wyjść na mięczaka.

- Poproszę - uśmiechnąłem się niepewnie, podstawiając mu plastikowy kubek. On tylko pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem.

- Wypijemy butelkę we dwoje - uśmiechnął się i upił duży łyk. Nawet się nie skrzywił. Przełknąłem ślinę, patrząc jak jego jabłko Adama drga przy przełykaniu.

- No dawaj. Pij, mężczyzno - uśmiechnął się znowu, wciskając mi w dłoń butelkę. Spojrzałem na nią, a potem na niego. Wreszcie podniosłem przedmiot do ust i upiłem łyka napoju. W gardle mnie paliło i tak bardzo starałem się nie skrzywić. - No dalej. Co tak mało? - ponaglił mnie dłonią Leo. Spojrzałem na niego niepewnie i wziąłem kolejny łyk, tym razem większy. Skrzywiłem się, nie dając rady tego przezwyciężyć.

- Teraz ty, mądralo - uśmiechnąłem się do niego wrednie, podając butelkę. Odebrał ją ode mnie z szerokim uśmiechem. Od razu upił łyk. Jejku, można tak długo pić?

- Nic trudnego - wzruszył ramionami. Poczułem, że muszę być lepszy i napić się tego więcej. Na szczęście przerwała nam Pillow, która stanęła pomiędzy nami.

- Dobra, dobra. Widzę, że urządzacie sobie zawody kto wypije więcej, ale możecie to zrobić gdzie indziej, gdy będziecie ze mną już po tańcu. Chcę zdążyć, zanim nie będziecie w stanie ustać na nogach - wyrwała nam butelkę i postawiła na blacie - Kolejny alkohol po jednym tańcu.

Pociągnęła nas za sobą, a my nie protestowaliśmy, bo nie mieliśmy nawet jak. I tak dostałaby co chce. Zawsze tak było. Zasada "kobiety zawsze mają rację" była w tym wypadku jak najbardziej trafna.

Weszliśmy w tłum ludzi i zaczęliśmy tańczyć do tanecznej piosenki, lecącej z wielkich głośników. Wychodziło mi to jak zwykle świetnie, w końcu miałem jakieś tam doświadczenie w tańcu. Uśmiechnąłem się do nowego znajomego, który starał się mi dorównać. Podusia jak zwykle była sobą i tylko czasem pilnowała nas, żebyśmy jej nie uciekli.

Po piosence poklepała nas po plecach i ruszyła w tłum, prawdopodobnie aby odnaleźć Mary. Spojrzałem na chłopaka oczekująco, a on uśmiechnął się, przeczesując palcami włosy.

- Chodźmy do kuchni. Wygram z tobą - zaśmiał się głośno, a ja mu zawtórowałem. Wzięliśmy alkohol i wyszliśmy na taras. Były tam Bogna i Caroline.

- Hej, dziewczyny - przywitałem się z nimi, posyłając uśmiech - To Leo. Mój nowy znajomy. Pillow nas zapoznała - zaśmiałem się cicho, wskazując na chłopaka - Leo to Bogna i Caro - wskazałem na dziewczyny odpowiednio. Uśmiechnęły się lekko i przywitały z chłopakiem.

- Co u was? - spytał chłopak, poprawiając fryzurę.

- Źle - westchnęła Caro, a jej przyjaciółka ją szybko przytuliła, szepcząc coś do ucha.

- Co się stało? Może coś zaradzimy - uśmiechnąłem się lekko.

- Podobają nam się pewne osoby, ale nie potrafimy do nich zagadać - wzruszyła ramionami jasnowłosa. Wyraźnie chciała szybko skończyć temat i była zła na swoją znajomą.

- Mogę? - spytała brunetka, wyrywając mi z ręki butelkę i upijając duży łyk. Nawet się nie skrzywiła, tylko ukryła twarz w dłoniach.

- Wow. Nieźle pijesz jak na dziewczynę - uśmiechnął się szeroko czarnowłosy.

- To nie jest komplement - wzruszyła ramionami - Co mamy zrobić? - spytała, biorąc kolejny łyk trunku.

- Może... - zastanowiłem się chwilę - Udawajcie związek? - zaproponowałem niepewnie, ale nie czekałem na ich odpowiedź, gdyż ujrzałem na podjeździe radiowóz policyjny i karetkę.

Zaskoczony zbiegłem na dół i wybiegłem tam. Komisarz rozmawiał z zalanym Finnem, notując ważniejsze rzeczy. W aucie siedziało zakutych dwóch kolesi.

- Tato? Co robisz? Co się stało? - spytałem zaskoczony. Na twarzy Finnleya pojawiło się zdezorientowanie. No tak, tatuś policjant.

- Raczej, co ty tu robisz. Sąsiedzi zgłosili zakłócanie ciszy nocnej, a ja trafiłem na bójkę. Koniec imprezy, dzieci. Wszystkich wypraszamy, a was zabieram na komisariat - powiedział wyraźnie zdenerwowany i zakuł nas w kajdanki razem, po czym wpakował do radiowozu.

- Co? Czemu mnie skułeś, tato? Własnego syna? - spytałem z wyrzutem, a następnie drzwi zostały zamknięte przed moim nosem.

Od autora: To się porobiło...

I love you, my actress✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz